Reklama

Udręczona rodzina Polańskiego

Żona i dwoje dzieci przebywającego w szwajcarskim areszcie Romana Polańskiego są ciężko doświadczeni rozłąką, trwającą już dwa miesiące - powiedział w piątkowym wywiadzie dla "Le Figaro" adwokat reżysera Herve Temime. Dodał, że filmowiec zgadza się nawet na noszenie elektronicznej bransolety, jeśli od tego będzie zależało wypuszczenie go na wolność.

Pytany przez francuskich dziennikarzy o samopoczucie Polańskiego, Temime zaznaczył, że jego klient "znosi bardzo dzielnie tę próbę, mimo że uważa ją za ciężką i niesprawiedliwą".

"Jednak ta sytuacja jest skrajnie trudna do zniesienia dla jego żony (aktorki Emmanuelle Seigner) i dwojga dzieci w wieku 11 i 16 lat, którzy się o niego głęboko niepokoją. Od narodzin dzieci Roman Polański jest oddanym i czułym ojcem, tym bardziej więc brakuje im jego obecności" - powiedział adwokat.

Temime przyznał, że reżyser "jest bardzo dobrze traktowany przez niezwykle profesjonalny personel więzienia". "Mimo to ów 76-letni mężczyzna spędza wszystkie swoje dni w celi z zakratowanym oknem. Ma on na tyle wysokie poczucie osobistej godności, że nigdy nie słyszałem, żeby się skarżył" - dodał adwokat.

Reklama

Nawiązując do złożonego ponownie 3 listopada wniosku o tymczasowe zwolnienie Polańskiego z aresztu tymczasowego, mecenas Temime oświadczył: "Oczekujemy, że prośba o zwolnienie z aresztu zostanie wkrótce zaakceptowana. Osobiście uważam, że przedłużenie jego aresztu stanowiłoby akt wyjątkowo niesprawiedliwy".

"Le Figaro" spytało także Temime'a, jak reżyser przekona wymiar sprawiedliwości Szwajcarii, że nie ucieknie z tego kraju w wypadku warunkowego wypuszczenia na wolność. "Po pierwsze, może on przysiąc, że nie opuści Szwajcarii przez cały okres trwania procedury ekstradycji, niezależnie od jej długości" - odparł adwokat. "Poza tym jest gotów pozostać w areszcie domowym w swojej górskiej willi w Gstaad (w Szwajcarii). Zgodziłby się nawet nosić elektroniczną bransoletę. Wreszcie jeśli zażądają tego władze szwajcarskie, (Polański) gotów jest nawet pozostawić bardzo znaczącą kaucję, by poświadczyć w ten sposób złożone zobowiązanie" - podkreślił Temime.

Oświadczył też, że Polański "nie zgodzi się na ekstradycję do Stanów Zjednoczonych". Mecenas Temime uważa, że reżyser już "odcierpiał swą karę w 1978 roku, kiedy był zatrzymany przez 42 dni i poddawany testom psychologicznym". Zdaniem adwokata, jego klient "nie był wtedy w Los Angeles poddany obiektywnemu procesowi". Temime argumentował też, że przeciw ekstradycji do USA przemawia obowiązujące w większości krajów przedawnienie po 30 latach od popełnienia czynu.

Szwajcarski sąd karny ma podjąć decyzję w sprawie wniosku Polańskiego o zwolnienie z aresztu w ciągu dwóch lub trzech tygodni.

Filmowiec został aresztowany na lotnisku w Zurychu 26 września i umieszczony w areszcie ekstradycyjnym na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. USA przedstawiły już Szwajcarom wniosek o jego ekstradycję, który jest rozpatrywany przez szwajcarski sąd federalny. Od jego decyzji Polański będzie mógł się odwołać.

Wymiar sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zarzuca reżyserowi, że w 1977 roku w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem postępowania karnego w USA Polański zbiegł do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.

Więcej informacji na ten temat znajdziecie w naszym raporcie specjalnym!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański | wolność | Le Figaro | filmowiec | zwolnienie | USA | adwokat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy