Reklama

"Musi ponieść odpowiedzialność"

Steve Cooley, prokurator okręgowy z Los Angeles skrytykował obrońców Romana Polańskiego, twierdząc, że reżyser musi powrócić do Kalifornii, by sprawiedliwości stało się zadość.

Cooley ma tylko jedną odpowiedź dla osób oburzonych zatrzymaniem Polańskiego w Szwajcarii, które stanowi pierwszy krok w kierunku jego ekstradycji do Stanów - znany reżyser "musi ponieść odpowiedzialność za swoje przestępstwa".

Polański uciekł z Los Angeles w przeddzień wydania wyroku, po tym, jak przyznał się do odbycia nielegalnego stosunku seksualnego z trzynastolatką w 1977 roku. Po jego zatrzymaniu w sobotę, 26 września, w Szwajcarii mnóstwo słynnych przedstawicieli świata filmowego zaczęło pisać petycje do władz z prośbą o uwolnienie reżysera.

Reklama

"Pan Polański przyznał się do popełnienia przestępstwa. Poza tym ciąży na nim pięć lub nawet sześć cięższych zarzutów, które trzeba wyjaśnić. To będzie możliwe jedynie przy wydawaniu ostatecznego wyroku" - nieugięcie twierdzi oskarżyciel.

W ramach ugody, którą 32 lata temu Polański zawarł z prokuraturą, zarzuty m.in. o gwałt i sodomię miały zostać wycofane.

Tymczasem obecny prokurator mówi: "Chodzi o dopilnowanie tego, by otrzymał uczciwy wyrok. Sprawiedliwości nie stanie się zadość, dopóki zbieg nie powróci pod jurysdykcję odpowiedniego sądu".

Po stronie Polańskiego stanęły m.in. tak znane postacie show-biznesu jak: Whoopie Goldberg, Penelope Cruz, Debra Winger, Woody Allen, Martin Scorsese czy Harvey Weinstein.

Więcej informacji na ten temat znajdziecie w naszym raporcie specjalnym!

WENN
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański | prokuratura | sprawiedliwość | mus | Los Angeles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy