Reklama

Foxx nie darowałby Polańskiemu

Jamie Foxx ("Ray", "Solista") wezwał Romana Polańskiego do stawienia czoła wymiarowi sprawiedliwości, twierdząc, że gdyby ofiarą polskiego reżysera była jego kilkunastoletnia córka, z pewnością domagałby się ukarania artysty.

Polański został zatrzymany 26 września na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania. Wymiar sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zarzuca mu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt.

Przed zakończeniem wytoczonego mu postępowania karnego reżyser wyjechał do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia. Od tego czasu nie może przekroczyć granic USA bez groźby natychmiastowego aresztowania.

Reklama

Foxx wyznał, że nie ręczyłby za siebie, gdyby jego córka zamieszana byłaby w podobną historię.

"Jeśli byłaby to moja córka, Roman Polański nie dotarłby nawet na salę rozpraw. Taki po prostu jestem" - Foxx emocjonalnie skomentował sprawę w rozmowie z "America's Parade", dodając, że Polański powinien stanąć przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, ponieważ to "zadanie systemu sądowniczego".

"To chodzi o coś więcej, niż tylko sprawa Romana Polańskiego" - zakończył Foxx.

Francuski adwokat Polańskiego - Herve Tamime - ujawnił kilka dni temu po odwiedzinach u polskiego reżysera, że ten wygląda na "bardzo przybitego". Roman Polański jest "w stanie niepokoju wewnętrznego" - oświadczył Tamime.

WENN
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański | Jamie Foxx | sprawiedliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy