Reklama

Zoe Saldaña z Oscarem za rolę w "Emilii Pérez": Będę tego filmu bronić

"Kiedy zrozumiesz, że nie chodzi o wygraną, kiedy nauczysz się odpuszczać pewne rzeczy i pojmiesz, że chodzi o codzienną pracę - to dzień, w którym wygrywasz. I wtedy czujesz, że doceniłaś każdą chwilę i każde doświadczenie, które doprowadziło cię do tego momentu" - mówiła wzruszona Zoe Saldaña na spotkaniu z dziennikarzami tuż po odebraniu Oscara za najlepszą drugoplanową rolę w filmie "Emilia Pérez". Nasz wysłannik Artur Zaborski był na tej konferencji. Co jeszcze powiedziała laureatka Oscara?

"Kiedy zrozumiesz, że nie chodzi o wygraną, kiedy nauczysz się odpuszczać pewne rzeczy i pojmiesz, że chodzi o codzienną pracę - to dzień, w którym wygrywasz. I wtedy czujesz, że doceniłaś każdą chwilę i każde doświadczenie, które doprowadziło cię do tego momentu" - mówiła wzruszona Zoe Saldaña na spotkaniu z dziennikarzami tuż po odebraniu Oscara za najlepszą drugoplanową rolę w filmie "Emilia Pérez". Nasz wysłannik Artur Zaborski był na tej konferencji. Co jeszcze powiedziała laureatka Oscara?
Zoe Saldana z Oscarem za rolę w filmie "Emilia Perez", 2 marca 2025 /Gilbert Flores/Penske Media via Getty Images /Getty Images

97. gala wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej odbyła się w Dolby Theatre w Los Angeles w nocy z niedzieli na poniedziałek. Nagrodę dla najlepszego filmu otrzymała "Anora" Seana Bakera, w sumie wyróżniona pięcioma statuetkami. Najlepszym aktorem został Adrien Brody za rolę w "The Brutalist", a najlepszą aktorką - Mikey Madison za rolę w "Anorze".

Reklama

Zoe Saldaña z Oscarem za najlepszą drugoplanową rolę w "Emilii Pérez"

Zgodnie z przewidywaniami Zoe Saldaña otrzymała Oscara za drugoplanową rolę w "Emilii Pérez" Jacquesa Audiarda. Dla 46-letniej aktorki była to pierwsza nominacja do Oscara w karierze. "Emilia Pérez" przyniosła jej wcześniej wyróżnienie aktorskie w Cannes, Złoty Glob, nagrody Critics' Choice, BAFTA i Gildii Aktorów. Od dłuższego czasu była oscarową faworytką w swojej kategorii.

Gdy Da'Vine Joy Randolph wyczytała jej nazwisko, aktorka zaczęła wołać swoją mamę, którą zaprosiła na galę. Z trudem powstrzymując łzy, podziękowała swojemu mężowi, a także reżyserowi Jacquesowi Audiardowi. Zaznaczyła także, że jest dumną córką emigrantów oraz pierwszą Amerykanką dominikańskiego pochodzenia, która zdobyła Oscara.

Tuż po odebraniu Oscara, aktorka wzięła udział w konferencji prasowej i odpowiadała na pytania dziennikarzy. Był tam również nasz wysłannik Artur Zaborski, który przekazał nam słowa laureatki. O co dziennikarze pytali gwiazdę?

W hiszpańskim mamy takie powiedzenie "Lo que será, será" ("Co ma być, to będzie"). Teraz stoisz tutaj ze swoim pierwszym Oscarem. Gdybyś mogła wrócić do jakiejś chwili w swoim życiu i powiedzieć, że to co się teraz dzieje, uczyni cię silniejszą i przygotuje na tę chwilę - jaki moment byś wybrała?

Zoe Saldaña: - Myślę, że każdy moment, kiedy starałam się o rolę i jej nie dostałam, choć tak bardzo mi na niej zależało. Czułam się zdruzgotana - czasem przez jeden dzień, czasem przez tydzień. Ale zawsze się podnosiłam. Kim jestem, jeśli nie gram, jeśli nie tworzę? Kim się staję? Kiedy zrozumiesz, że nie chodzi o wygraną, kiedy nauczysz się odpuszczać pewne rzeczy i pojmiesz, że chodzi o codzienną pracę - to dzień, w którym wygrywasz, nabiera o wiele głębszego znaczenia. I wtedy czujesz, że doceniłaś każdą chwilę i każde doświadczenie, które doprowadziło cię do tego momentu.

W tym sezonie twój talent został w końcu doceniony. Co było największą przeszkodą, którą musiałaś pokonać, aby znaleźć się tutaj dzisiejszego wieczoru?

- Myślę, że największą przeszkodą byłam ja sama. Istnieje wiele zewnętrznych czynników, które mogą cię powstrzymać przed pójściem naprzód. Ale to ty decydujesz, czy przestajesz to robić. Czasami trudno było mi zejść samej sobie z drogi. Wierzyłam w to, w co inni chcieli, żebym wierzyła. Próbowałam patrzeć na siebie ich oczami, zamiast słuchać własnego głosu. Każdy z nas ma instynkt - ten sam, który chroni nas przed upadkiem, który sprawia, że wyciągamy ręce, by osłonić twarz, gdy spadamy. To jest ten sam instynkt, który działa, gdy czytasz scenariusz albo spotykasz kogoś i po prostu wiesz, że ta rola jest dla ciebie. Wiesz, że twój udział w tym projekcie będzie czymś wyjątkowym. Mogłabym wciąż myśleć o tym, czego nie mam, a co powinnam zdobyć. Ale mogę też się tym nie przejmować i, jak mówi mój mąż, rzucić się w nieznane i zobaczyć, co z tego wyniknie. Kiedy tak robię, bawię się o wiele lepiej.

"Bardzo mi przykro, że wielu Meksykanów poczuło się urażonych"

Wiele mówimy o filmie - o osobach transpłciowych, o sile kobiet - ale mniej o Meksyku, który jest jego sercem. Co powiedziałabyś o tym aspekcie filmu, ale także o jego temacie, który jest dla nas, Meksykanów, bardzo bolesny?

- Przede wszystkim bardzo mi przykro, że wielu Meksykanów poczuło się urażonych. Nigdy nie mieliśmy takiego zamiaru. Podchodziliśmy do tego filmu z miłością i dlatego będę go bronić. Nie podzielam twojego zdania. Dla mnie sercem tego filmu nie był Meksyk. Nie robiliśmy filmu o kraju. Robiliśmy film o czterech kobietach. Te kobiety mogłyby być Rosjankami, Dominikankami, czarnoskórymi kobietami z Detroit, mogłyby pochodzić z Izraela, z Gazy. To uniwersalne postaci, które każdego dnia walczą o przetrwanie w systemie opresji i próbują odnaleźć swój autentyczny głos. Będę tego bronić, ale jestem też zawsze otwarta na rozmowę z moimi meksykańskimi braćmi i siostrami - z miłością i szacunkiem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2025 | Zoe Saldana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy