Reklama

Wielki finał "Londyńczyków"

Koniec wieńczy dzieło. To stwierdzenie doskonale pasuje do finałowego odcinka serialu "Londyńczycy". Nie dość, że ostatni, szesnasty, odcinek drugiej serii będzie emitowany w Wigilię Bożego Narodzenia, to w dodatku fabularnie zakończy się on na ślubnym kobiercu. I to na niejednym!

Miłość aż do śmierci przyrzekać sobie będą bowiem aż dwie pary: Asia Budzisz (Natalia Rybicka) i Andrzej Koryn (Lesław Żurek) oraz Mariola Biedrzycka (Roma Gąsiorowska) i Darek Michalski (Przemysław Sadowski).

O ile dla Natalii Rybickiej i Lesława Żurka ślub przed kamerami był absolutnym debiutem aktorksim, to Przemysław Sadowski mógł się uważać w tej kwestii za prawdziwego weterana. "Mam na swoim aktorskim koncie kilka ślubów. W 'Samym życiu' brałem nawet ślub w więzieniu. Prywatnie też już jestem po ślubie, więc pewne doświadczenie mam" - żartował aktor.

Reklama

A to, że w związku jego bohatera najpierw pojawiło się dziecko, a potem dopiero ślub, Pan Przemek skomentował krótko: "Piękna panna młoda z dzieckiem na ręku - to częsty widok w dzisiejszych czasach. Prywatnie też jednego dnia uczestniczyłem w ślubie i weselu, a następnego byłem ojcem chrzestnym".

Dobry humor na planie dopisywał też Natalii Rybickiej. "Kiedyś zagrałam w filmie 'Żurek' teraz z Żurkiem staję na ślubnym kobiercu. Zupę, owszem, lubię, a żeby było śmieszniej, dziś na planie podali nam na pierwsze żurek" - dowcipkowała.

Suknię ślubną, w której stanęła przed ołtarzem wybrała dla niej kostiumograf Dominika Gebel. "Myślę, że ta sukienka jest w klimacie mojej bohaterki Asi. Styl księżniczki to spełnienie jej marzeń" - przyznała aktorka, która w krótkim czasie zdołała przed kamerami "zaliczyć"kilka sakramentów i obrzędów. "W tym samym tygodniu, w którym realizowaliśmy sceny ślubne w 'Londyńczykach', miałam też chrzest w filmie Marcina Wrony, wieczór panieński i zaręczyny. Ciężki tydzień!" - wspominała rozbawiona aktorka.

Lesław Żurek uchylił natomiast rąbka serialowej tajemnicy: "Będzie problem z dotarciem głównych zainteresowanych przed ołtarz. Dwie pary i mnóstwo perypetii, aby się pojawić w odpowiednim miejscu i czasie. Przez moment będzie nerwowo, ale w końcu wszystko się uda".

W trakcie realizacji scen ślubnych pogoda doskonale korespondowała z napięciem wpisanym w scenariusz serialu. Najpierw nad kościołem przeszła burza, wichura i ulewny deszcz, po których zaświeciło słońce. Na szczęście reżyser Wojtek Smarzowski wszystko miał pod kontrolą. Wiadomo, bez happy endu ani rusz

Jeśli chcesz wiedzieć więcej o swoich ulubionych produkcjach, zajrzyj na wortal Świat seriali.pl

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: ślub | finał | wielki finał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy