Roman Wilhelmi: Król seriali
Roman Wilhelmi był doskonałym aktorem, ale i niepoprawnym flirciarzem, wciąż głodnym nowych wyzwań i ról oraz... towarzystwa pięknych kobiet. Nieśmiertelność zyskał nie swoimi teatralnymi czy filmowymi kreacjami, a występami w serialach: "Kariera Nikodema Dyzmy" i "Alternatywy 4".
Wilhelmi urodził się 6 czerwca 1936 roku w Poznaniu, w rodzinie bez tradycji aktorskich. Jako nastolatek trafił do szkoły podstawowej z internatem w Aleksandrowie Kujawskim. Tam miał miejsce jego debiut teatralny - w jednej ze sztuk zagrał... Chrystusa. Po powrocie do rodzinnego Poznania już wiedział, czym będzie się zajmował w przyszłości.
W 1954 r. został przyjęty do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W tym samym roku poznał też swoją pierwszą żonę Danutę. Cztery lata później małżonkowie zamieszkali w... pracowni krawieckiej, ulokowanej w Teatrze Ateneum, do którego Wilhelmi został ostatecznie zaangażowany.
Pierwsze dwa lata w teatrze, to dla tego chorobliwie ambitnego aktora, pasmo udręk i rozczarowań. Był obsadzany wyłącznie w nieistotnych epizodach scenicznych. Nikt nie proponował mu żadnych ról w filmach czy serialach. Przełomowy z punktu widzenia "małego ekranu" okazał się rok 1966. Właśnie wtedy został wyemitowany pierwszy odcinek "Czterech pancernych i psa". Wilhelmi zagrał w nim dowódcę czołgu - Olgierda Jarosza. Rola w serialu dała mu nie tylko popularność, ale przede wszystkim odrobinę spokoju w życiu prywatnym. Na chwilę.
Lata 70. to nieustające pasmo sukcesów - na deskach teatru oraz w filmie. W życiu prywatnym to jednak okres stagnacji i samotności. W 1967 roku Wilhelmi rozstał się ze swoją żoną Danutą, która miała już dosyć jego kawiarnianego i hulaszczego trybu życia. Po tym, gdy otrzymali mieszkanie w Warszawie, pragnęła ona większej stabilizacji. Niestety, jej mąż dusił się w czterech ścianach. Pragnął poklasku i publiczności również poza sceną.
Tym większe zaskoczenie budzi fakt, że w niespełna dwa lata po rozwodzie, ożenił się po raz drugi. Tym razem z węgierską tłumaczką Mariką Kollar (rozwiódł się z nią w 1976 r. - przyp. red.). Owocem tego związku był syn, Rafał.
W 1980 roku Wilhelmi "z wielkimi oporami" postanawia przyjąć rolę w "Karierze Nikodema Dyzmy". Początkowo bał się, że rola brutalnego karierowicza - idioty go zaszufladkuje. Tymczasem to właśnie ona uczyniła go nieśmiertelnym.
"Zagrał ją perfekcyjnie" - przyznaje Grażyna Barszczewska, która w serialu wcieliła się w postać Niny Kunickiej.
Tuż po emisji okazało się, że serial zyskał rekordową oglądalność.
"Oczywiście nie ona wtedy była dla nas ważna" - twierdzi Barszczewska. I dodaje: "Dla nas ważniejsze było to, że zostaliśmy również docenieni przez bardziej wymagającą i wyrobioną publiczność".
"Kariera Nikodema Dyzmy" ukazała się właśnie na DVD.
Trzy lata później - w stanie wojennym - Stanisław Bareja rozpoczął pracę nad serialem "Alternatywy 4". Główną rolę dozorcy Stanisława Anioła powierzył właśnie Wilhelmiemu.
"To były trudne czasy dla nas" - mówi Hanna Bieniuszewicz, odtwarzająca postać Ewy Majewskiej. I dodaje: "Musieliśmy np.: szyć sobie ubrania, a sklepy świeciły pustkami. Jednak cieszyłam się z tego angażu, ponieważ w serialu miałam okazję grać z najlepszymi aktorami w kraju. Co ciekawe, Roman Wilhelmi cały czas trzymał się trochę z boku. Nie wchodził w bliższe relacje z żadnym z kolegów po fachu. Był samotnikiem, który zmieniał się jak kameleon, gdy tylko kręciliśmy kolejne ujęcia".
Na początku 1991 roku okazało się, że aktor ma problemy z wątrobą. Kolejne badania tylko potwierdziły podejrzenia lekarzy. Wilhelmi miał raka. Jego dni były policzone. Jednak do ostatniego dnia artysta nie zdawał sobie sprawy, że umiera. Nikt nie miał odwagi mu o tym powiedzieć...
Zmarł 3 listopada 1991 roku. Został pochowany na cmentarzu w Wilanowie, w kwaterze nr 8.
Więcej czytaj w magazynie "Świat seriali"