Reklama

"Parasite" pokonał rywali w brawurowym stylu

"Parasite" był bardzo mocnym faworytem, ale chyba nikt się nie spodziewał, że pokona rywali na ostatniej prostej w tak brawurowym stylu - powiedziała PAP krytyk filmowy Magdalena Sendecka.

"Parasite" był bardzo mocnym faworytem, ale chyba nikt się nie spodziewał, że pokona rywali na ostatniej prostej w tak brawurowym stylu - powiedziała PAP krytyk filmowy Magdalena Sendecka.
Reżyser "Parasite" Bong Joon-Ho odbiera gratulację od Jane Fondy /Richard Harbaugh - Handout/A.M.P.A.S. /Getty Images

"To z jednej strony najmniej zaskakujący werdykt Akademii od wielu lat, bo w większości kategorii potwierdziły się właściwie wszystkie przewidywania, a z drugiej - najbardziej zaskakujący, bo nigdy w historii Akademii nie zdarzyło się, żeby film zagraniczny zgarnął nagrody w najważniejszych 'amerykańskich' kategoriach" - powiedziała PAP krytyk filmowy Magdalena Sendecka.

"'Parasite' był bardzo mocnym faworytem, ale chyba nikt się nie spodziewał, że pokona rywali na ostatniej prostej w tak brawurowym stylu" - stwierdziła w rozmowie z PAP Sendecka. "To dowód, jak bardzo ten film trafił w swój czas, w gusta publiczności na całym świecie i w gusta członków Akademii" - wyliczyła. "Myślę, że sprawdziło się mocne kino, opowiadające o najważniejszych problemach współczesności - społecznych i egzystencjalnych - własnym, niepowtarzalnym językiem. Idące w poprzek oczekiwań, łamiące konwencje, perfekcyjnie zrealizowane" - powiedziała.

Reklama

Sendecka uznała, że "to oczywiście, żal, że nie ma Oscara dla 'Bożego Ciała', ale przy całej życzliwości dla tego filmu i kibicowaniu mu, mam wrażenie, że nikt się tego nie spodziewał". Podkreśliła także, że "przegrana z filmem, który akademicy uznali za najlepszy film roku, najlepiej wyreżyserowany i zrealizowany według najlepszego scenariusza oryginalnego - to żadna ujma na honorze".

"Zresztą, trudno to rozpatrywać w kategoriach przegranej. Dzieło Jana Komasy wspaniale się wpisuje w stawkę najlepszych tegorocznych tytułów" - stwierdziła Sendecka. "To przecież - podobnie jak 'Parasite', 'Joker', 'Jojo Rabbit', czy ubiegłoroczna 'Faworyta' - film grający z konwencją tragikomedii. Wygląda na to, że ten gatunek, jak mało który, trafia w nasz czas. Dowodzi tego nie tylko fakt dostrzeżenia 'Bożego Ciała' przez amerykańskich akademików, ale i jego sukcesy frekwencyjne i festiwalowe. To kino lokalne, a bardzo uniwersalne, które obchodzi ludzi na całym świecie" - wyjaśniła.

Sendecka zaznaczyła, że szkoda, że "znowu nawet w nominacjach do najważniejszych nagród zabrakło wybitnych filmów wyreżyserowanych przez kobiety". "Zwróciła na to uwagę Natalie Portman, pokazując się na ceremonii w pelerynie z wyhaftowanymi złotą nitką nazwiskami kobiet, które nie znalazły się w stawce oscarowej, a zdecydowanie na to zasługiwały" - przytoczyła. Wyjawiła także, że "najbardziej żal" jest jej "Portretu kobiety w ogniu", Celine Sciammy, który nie został nawet nominowany. "Film jest dwugodzinną dawką czystego piękna, jednym z tytułów, które zapamiętamy na lata. Ale to kino wyciszone, dyskretne, subtelne, które nie krzyczy, tylko szepcze - a szept kobiet rzadko jest słyszany" - uznała.

"Cieszą natomiast takie nagrody, jak za scenariusz adaptowany dla Taiki Waititiego za 'Jojo Rabbit', za muzykę w 'Jokerze' dla Hildur Gudnadóttir - to wreszcie kobieta - i dla Renee Zellweger, która powróciła po kiepskich latach w 'Judy', choć osobiście kibicowałam Scarlett Johansson" - powiedziała Sendecka. "Jak zwykle wyrównana stawka była w kategorii zdjęcia. Wygrał Roger Deakins za '1917', czego wszyscy chyba się spodziewali. Miejmy nadzieję, że Złota Żaba osładza Lawrence'owi Sherowi brak Oscara za zdjęcia do 'Jokera'" - podsumowała.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2020
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy