Reklama

Oscar dla "Kształtu wody" to chybiony wybór?

Oscar dla obrazu "Kształt wody" Guillermo del Toro w kategorii najlepszy film jest chybionym wyborem, albowiem w stawce znalazły się filmy lepsze, ciekawsze, odważniejsze, a przede wszystkim - śmielej poprowadzone - powiedział PAP krytyk filmowy Artur Zaborski.

Oscar dla obrazu "Kształt wody" Guillermo del Toro w kategorii najlepszy film jest chybionym wyborem, albowiem w stawce znalazły się filmy lepsze, ciekawsze, odważniejsze, a przede wszystkim - śmielej poprowadzone - powiedział PAP krytyk filmowy Artur Zaborski.
Guillermo del Toro z Oscarami za najlepszy film i reżyserię /Frazer Harrison /Getty Images

Oscary, najbardziej prestiżowe nagrody świata filmowego przyznawane przez amerykańską Akademię Wiedzy i Sztuki Filmowej, zostały w tym roku wręczone po raz 90. Statuetki za najlepszy film i najlepszą reżyserię odebrał w nocy z niedzieli na poniedziałek Guillermo del Toro za "Kształt wody".

Jak powiedział PAP w poniedziałek, 5 marca, krytyk filmowy Artur Zaborski, tegoroczna edycja rozdania Oscarów odbyła się "bez jakichś wielkich zaskoczeń, które spowodowały, że traciliśmy na moment oddech". "Wszystko potoczyło się tak, jak obstawiali bukmacherzy, choć niekoniecznie są to werdykty zgodne z moimi osobistymi pragnieniami. Uważam, że Oscar dla obrazu 'Kształt wody' w kategorii najlepszy film jest chybionym wyborem, albowiem w stawce znalazły się filmy lepsze, ciekawsze, odważniejsze, a przede wszystkim śmielej poprowadzone" - oceniał Zaborski.

Reklama

Jak dodał, docenia jednak nagrodzone dzieło za to, że "Guillermo del Toro wciąż zaskakuje nas tym, jak potrafi wizualizować swoją wyobraźnię", a także za to, że reżyser "potrafi przenieść i oddać na ekranie to, co kreuje w swojej głowie i dzielić się tym z innymi". "Ale uważam, że to jest jednak za mało, żeby dostać Oscara w kategorii najlepszy film, ponieważ filmy takie, jak choćby 'Trzy billboardy za Ebbing, Missouri' pokazują absolutnie genialne połączenie kunsztu aktorskiego ze świetnym scenariuszem i kapitalną reżyserią oraz wszystkimi innymi możliwymi uczestnikami gramatyki filmu - bowiem zdjęcia, muzyka to tutaj osobni bohaterowie" - uznał Zaborski.

Jak dodał, cieszą go nagrody aktorskie dla Sama Rockwella (najlepszy aktor drugoplanowy) i Frances McDormand (najlepsza aktorka pierwszoplanowa) - obie za role w "Trzech billboardach za Ebbing, Missouri". "To jest duet, który na ekranie tak skrzy, że właściwie nie jesteśmy w stanie oderwać od nich wzroku. I jest relacja zupełnie nieprzystająca do tych realiów kina, do których ono nas przyzwyczaiło. Bo mamy tutaj do czynienia jednak z takim 'love-hate relationship'; to są bohaterowie reprezentujący różne światy, stojący po przeciwnych stronach barykady. A jednak gdzieś między nimi dochodzi do takiego ludzkiego porozumienia, do próby wzajemnego zrozumienia swoich racji, ale z drugiej -do kompletnego potępienia tych racji" - powiedział Zaborski.

Jego zdaniem, bohaterom "udało się oddać skomplikowaną relację bez niepotrzebnego 'hejtu', bez wygrania tego wszystkiego na takich prostych emocjach", a to "zasługuje na wszystkie nagrody świata".

Zaborski ocenił, że statuetka dla najlepszego filmu dokumentalnego również powędrowała we właściwe ręce, ponieważ "'Ikar' jest absolutnie niesamowitym filmem, pokazującym jak daleko dokumentalista jest w stanie posunąć się, żeby stworzyć historię". "W przypadku tego filmu okazuje się, że tak naprawdę nad dokumentem można zapanować tylko częściowo, ponieważ mniej więcej w połowie kręcenia okazało się, że zrodziła się zupełnie inna historia niż ta, która miała powstać na początku. A fakt, że reżyser Bryan Fogel zapanował nad nią i wycisnął z niej tyle, ile oglądamy na ekranie, absolutnie zasługuje na statuetkę" - uznał Zaborski.

Krytyk zaznaczył, że braku nagrody dla polsko-brytyjskiej animacji "Twój Vincent", nominowanej w kategorii najlepszy długometrażowy film animowany, nie można nazwać porażką Polaków, gdyż "przegraliśmy z godnym przeciwnikiem". "Zwycięskie 'Coco' to absolutnie genialne dzieło, które pokazuje przenikanie się kultury amerykańskiej i meksykańskiej w taki sposób, w jaki jest nam to potrzebne. Mianowicie nie próbuje ideologizować ani 'politykować', tylko pokazuje, że te dwa narody współistnieją ze sobą od dawna i te kultury wzajemnie się przenikają" - powiedział Zaborski i dodał, że również uważa "Coco" za lepszą animację niż "Twój Vincent".

Jak zaznaczył krytyk, "Oscary to są jednak nagrody przyzwane właśnie za taką spektakularność, za takie wielkie historie ekranowe". "Jednak kino artystyczne, do którego niewątpliwie zalicza się 'Twój Vincent' bardziej nadaje się na festiwale typu Cannnes czy Wenecja, gdzie może dostać stosowną nagrodę właśnie za to, że jest takim małym dziełem z nikomu nieznanego kraju, które dochodzi gdzieś daleko i ma ambicje" - powiedział Zaborski. Jak ocenił, sama nominacja do Oscarów "jest wielkim wyróżnieniem". "Wydaje mi się, że trzeba mówić o wielkim sukcesie, a nie o porażce" - dodał.

Mówiąc o przebiegu oscarowej gali, Zaborski wskazał na niewiele nawiązań do sytuacji społeczno-politycznej w USA. "To jest wielki zawód, bo w momencie kiedy w Hollywood wrze, kiedy filmowcy wypowiadają się przeciwko Donaldowi Trumpowi, krytykują jego administrację, jego rząd, w momencie, kiedy jesteśmy tak daleko posunięci w akcjach typu "#metoo", to taka zachowawczość, która została zaprezentowana na gali, jest wysoko rozczarowująca" - ocenił krytyk.

Jak dodał, jej uczestnicy nie zdobyli się nawet na solidarność w kwestii doboru stroju tak, jak miało to miejsce podczas uroczystości rozdania Złotych Globów. "Nie było tutaj żadnych wyraźnych słów poparcia dla ludzi, którzy starają się coś zmieniać, starają się wprowadzić jednak jakąś nową jakość i jakieś nowe stosunki, reguły panujące w "fabryce snów"; to było wysoce rozczarowujące" - ocenił Zaborski.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Oscary 2018
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy