Reklama

"Niezłomny" [recenzja]: Biegnij chłopcze, biegnij!

II wojna światowa. Olimpijski biegacz Louis Zamperini (Jack O'Connell) trafia na front. Czeka go tam nie tylko walka z wrogiem amerykańskiego narodu, ale i pełna okrucieństwa potyczka z ironicznym losem, który będzie testował siłę woli i fizyczną wytrzymałość ambitnego sportowca.

Angelina Jolie po raz drugi sięga po wojenny temat. Po co? Czy tylko bawiąc się w chłopięce zabawy kobieta - reżyserka może udowodnić, że ma wystarczająco siły i talentu, by dowodzić wielką filmową ekipą? A może w patriarchalnym świecie to jedyny sposób na sukces?

Zrealizowana przez nią w 2011 roku "Kraina miodu i krwi", której akcja rozgrywała się na Bałkanach, była klapą. "Niezłomnego" od podobnego losu miał zapewne uchronić sprawniej napisany scenariusz, w jakim palce maczali czołowi twórcy niezależnego, rasowego amerykańskiego kina - Ethan i Joel Coenowie ("Fargo", "To nie jest kraj dla starych ludzi").

Reklama

Historia włoskiego imigranta, który staje do walki w imię Ameryki, istotnie nosi ślady ich talentu i typowego dla braci, ironicznego poczucia humoru. Całość została jednak okraszona przesadą w portretowaniu wojennej pożogi i nadmiarem okrutnych atrakcji. Kiedy na Louisa spadają klęski mają one wymiar hiobowych nieszczęść. Młody chłopak zmierzy się ze wszystkim, co może się wydarzyć na froncie.

W swoim uporze, by iść dalej z wysoko podniesionych czołem, Zamperini przypomina trochę Jurka Staniaka - bohatera pretensjonalnego wojennego dramatu Pepe Danquarta "Biegnij chłopcze, biegnij" (2013). Jolie nie sposób jednak zarzucać realizacyjnych wpadek, które zaliczył Danquart, bo "Niezłomny" to efekt pracy zespołu hollywoodzkich profesjonalistów; produkt przemielony w wielkiej hollywoodzkiej machinie, która wygładza zmarszczki i niweluje aktorskie, reżyserskie i scenopisarskie niedociągnięcia.

Nie usuwa jednak nudy, sukcesywnie kiełkującej z kiepskiego połączenia biograficznych wydarzeń i fabularnej dramaturgii. Zamperini od małego był bity i upokarzany przez kolegów. Najpierw wyćwiczył się w uciekaniu; potem nauczył ścigać o medale. Po powrocie z Olimpiady, wysłano go jednak na wojnę i tam wystawiono na największą próbę. To bohater, który zniesie wszystko i nie znajdziemy powodu, by wątpić w jego siłę, więc czekamy tylko na upragniony koniec jego potyczek z ze złym losem.

Zamperini dwukrotnie rozbije się lecąc samolotem, spędzi tygodnie na tratwie na oceanie (ale nie będzie to epizod równy zjawiskowemu "Życiu Pi" Anga Lee), w końcu trafi do japońskiej niewoli i obozu pracy. Będzie bity, głodzony, poniżany, jedni zechcą go przechytrzyć, drudzy wykorzystać, trzeci złamać jego charakter. Ambitny sportowiec wie, że potrafi wytrzymać więcej, niż inni i wyłącznie pełne poświęceń ćwiczenie się w umartwianiu ciała doprowadzi go do celu - końca wojny.

Jolie podjęła ryzyko opowiedzenia historii opartej na faktach i banałem byłoby powtarzać, że splot życiowych dramatów nie jest tym samym, co dobra filmowa dramaturgia. Chyba trzeba to jednak zrobić. Kolejny raz trudno uciec przed krytyką historii opartej na faktach, bo jej autorka tak bardzo chciała pokazać wyjątkowość bohatera, że osunęła się w patos i pretensję. "Niezłomny" dłuży się i nuży jak wycieczka po muzeum, w którym jest dużo eksponatów, ale nie ma nic ciekawego do oglądania.

5/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Niezłomny" ("Unbroken"), reż. Angelina Jolie, USA 2014, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 2 stycznia 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niezłomni | Tam | Jack O'Connell
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy