"Nie czas umierać": Czas na zmiany u Jamesa Bonda [recenzja]

Daniel Craig i Léa Seydoux w filmie "Nie czas umierać" /brak /materiały prasowe

Twórcy "Nie czas umierać" niemal na każdym kroku przypominają nam, że ich film rozpoczyna w legendarnej serii wielkie zmiany. Zamiast standardowej otwierającej sekwencji akcji dostajemy... krótki i zaskakujący prolog. Tytuł Agenta 007 przechodzi z kolei w ręce nowej osoby (i spełnia się największy koszmar konserwatywnych fanów). Bond wydaje się szczęśliwie zakochany i równie szczęśliwie emerytowany. Gdy jednak przychodzi co do czego, to wciąż znajome podwórko i znajome zabawki. Miłośnicy serii poczują się tu jakby wrócili do domu po (zdecydowanie za) długiej nieobecności.

Na "Nie czas umierać" czekamy już ciągnące się w nieskończoność kilka lat. Pierwotna premiera planowana na listopad 2019 roku przesunęła się zarówno z powodów produkcyjnych (zmiana reżysera), jak i tych niezależnych od twórców (pandemia). Wszyscy zadają więc sobie pytanie: czy warto było tyle czekać? Odpowiedź brzmi - warto. Ale to nie jest najlepszy Bond w historii. Ba! To nawet nie jest najlepszy Bond z Danielem Craigiem.

Czytaj więcej: TYLKO U NAS! Daniel Craig o filmie "Nie czas umierać": Poświęciłem Bondowi 15 lat swojego życia [wywiad]

Reklama

Z ekranu pada słynne "Bond. James Bond"

Odkąd 53-letni Brytyjczyk objął posadę Agenta w tajnej służbie Jej Królewskiej Mości, seria cierpi na "góry i dołki". Na jedno znakomite "Casino Royal" (2006) przypada przeciętne "Quantum of Solace" (2008). Na nastrojowe "Skyfall" (2012), bałaganiarskie "Spectre" (2015). "Nie czas umierać" plasuje się dokładnie pośrodku. Ma w sobie zarówno to, co najlepsze (czytaj: Daniel Craig w życiowej formie), jak i to, co najgorsze (absurdalną, pisaną na kolanie fabułę). Trudno jednak kręcić nosem, gdy z ekranu pada słynne "Bond. James Bond", a reżyser dwoi się i troi, by odwrócić naszą uwagę od logicznych dziur.

W "Nie czas umierać" zastajemy Bonda na "romantycznych wakacjach". Agent 007 zaszył się w urokliwej włoskiej miejscowości wraz z ukochaną Madeleine (Léa Seydoux) i wcale nie wygląda na spragnionego powrotu do służby. Zmienia się to dopiero, gdy ktoś próbuje dokonać zamachu na jego życie. Bond posądza o zdradę swoją miłość i w samotności postanawia wyśledzić złoczyńców. Trop prowadzi od starych znajomych z MI6, przez dawnych wrogów ze Spectre na czele z Blofeldem (Christopher Waltz), aż do tajemniczego przestępcy w białej masce - Safina (Rami Malek), który zagraża światu, wykradając zabójczą biologiczną broń. Oczywiście, tylko Agent 007 jest w stanie pokrzyżować mu szyki.

"Nie czas umierać": Piękne kobiety i Daniel Craig

Można by rzec - dzień jak co dzień. Z ekranu (koniecznie największego, jaki znajdziecie) płyną strumieniem dolary wyłożone na efekty specjalne, kaskaderkę, drogie samochody i materiały pirotechniczne. Przewijają się także piękne kobiety - jak nowa Agentka 00, Noma (Lashana Lynch) czy charakterna pomocnica Bonda, Paloma (doskonały epizod Any De Armas). No i wreszcie - jest i on. Daniel Craig stworzył na przestrzeni czterech filmów jedno z najbardziej godnych zapamiętania wcieleń postaci wykreowanej przez Iana Flaminga. W "Nie czas umierać" czuje się jak ryba w wodzie - zna Bonda na wylot, bawi się swoją kreacją i potrafi rozbawić tym także widzów. W filmie Cary Joji Fukunagi obok zjawiskowych scen akcji oraz patetycznych momentów "większych, niż życie", sporo jest również (tak bardzo potrzebnego!) humoru.

Czytaj więcej: TYLKO U NAS! Léa Seydoux nie tylko o filmie "Nie czas umierać": Bond to esencja kina [WYWIAD]

Problemów też można wytknąć kilka - na czele ze skleconą z różnych skrawków idei, generyczną fabułą, do której zrozumienia niemal obowiązkowa okazuje się znajomość poprzednich części cyklu (a przynajmniej "Spectre"). Brakuje również łotra z prawdziwego zdarzenia - Rami Malek niestety nie dźwiga roli złoczyńcy, tworząc bardziej parodię niż realne zagrożenie dla Bonda.

Te kwestie pozostają jednak w cieniu widowiska, które reżyserowi zdecydowanie udaje się stworzyć. Choć film jest bardzo długi (ponad dwie i pół godziny), nie męczy widza. Wręcz przeciwnie - pozostawia go, chcącego więcej. To także godne pożegnanie z Bondem dla Daniela Craiga, który w finale swoimi smutnymi oczami krzyczy do nas, że wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Na szczęście kończy się w dobrym stylu.

LA

7/10

"Nie czas umierać" (No Time To Die), reż. Cary Joji Fukunaga, USA, Wielka Brytania (2020), dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 1 października 2021 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nie czas umierać
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy