Już za zawsze związany "CSI"
Choć William Petersen nie pojawi się już w "CSI", jego nazwisko na trwałe będzie kojarzyło się z tym serialem, bo to on wcielił się w postać Gilberta "Gila" Grissoma, najmłodszego koronera w historii hrabstwa Los Angeles.
Słowem, które najpełniej charakteryzuje Grissoma, jest "pracoholik". Nie ma żadnej wątpliwości, że to jego zaangażowanie i ogromna wiedza uczyniły laboratorium kryminalistyczne w Las Vegas drugą (po Quantico) najlepszą tego typu placówką w Stanach.
O owadach wie wszystko i to one pomagają mu w pracy. Wystarczy jedno spojrzenie na rozkładające się zwłoki, by stwierdzić: "Trzecie stadium rozwoju larw. Nie żyje od siedmiu dni".
Gil rozmawia ze zmarłymi, a raczej to oni mówią do niego, jak sam kiedyś przyznał: "On mówi do mnie. Zmarli nie mogą mówić za siebie".
Chociaż Grissom nie lubi mówić o sobie, sporo wiadomo o jego innych (oprócz owadów i "wymierzania sprawiedliwości mordercom, mężom bijącym żony, pedofilom i dilerom narkotyków") zainteresowaniach, jak historie z Sherlockiem Holmesem w roli głównej. Oprócz tego kocha układać puzzle i grać w pokera.
"Poker to gra obserwacji. Obserwowałem ludzi i... znudziłem się. Teraz analizuję dowody" - wyjaśniał kiedyś.
Jest znawcą filmu "Egzorcysta" z 1973 roku i wielbicielem Clarka Gable'a (niezapomniany Rhett Butler z "Przeminęło z wiatrem"). A przy okazji cytuje dzieła Szekspira, Keatsa, Edgara Allana Poe i Thomasa Reida.
Sam William Petersen o swoim bohaterze mówi: "Gil to enigmatyczny facet, który nie chce, by ludzie wścibiali nos w jego życie. Byłem słaby w matematyce i naukach przyrodniczych, dlatego ta rola jest taka super. Grissom jest moim całkowitym przeciwieństwem".
10 października 2008 roku Petersen po raz ostatni pokazał się na planie serialu. Podobno jego pracę obserwowało ponad 200 gapiów. Aktor zamierza oddać się teraz swojej pierwszej miłości, czyli grze w teatrze.