Reklama

Jamie Lee Curtis: Królowa krzyku. 64-latka dostanie pierwszego Oscara?

Jamie Lee Curtis całe lata czekała zanim została należycie doceniona w aktorskiej branży. Długo postrzegana była jedynie jako seksbomba i "królowa krzyku". W weekend córka słynnych Janet Leigh i Tony'ego Curtisa ma szansę otrzymać pierwszego w swojej karierze Oscara.

Jamie Lee Curtis całe lata czekała zanim została należycie doceniona w aktorskiej branży. Długo postrzegana była jedynie jako seksbomba i "królowa krzyku". W weekend córka słynnych Janet Leigh i Tony'ego Curtisa ma szansę otrzymać pierwszego w swojej karierze Oscara.
Jamie Lee Curtis /Amanda Edwards /Getty Images

"Całe swoje życie spędziłam w show-biznesie, ale nigdy nie miałam ambicji, by być gwiazdą filmową" - powiedziała kiedyś Jamie Lee Curtis. Kasowe filmy, nagrody branżowe, miejsce w Hollywoodzkiej Alei Sław, ani tym bardziej bycie córką sławnej pary nie zdołały przekonać jej, że aktorstwo jest jedynym zajęciem, którym powinna się parać.

Gwiazda urodziła się 22 listopada 1958 roku w Santa Monica w Kalifornii jako drugie dziecko znanej z "Psychozy" Alfreda Hitchcocka Janet Leigh i sławnego Tony'ego Curtisa. Choć dorastała na planie filmowym, nie dała z siebie zrobić dziecięcej gwiazdy. Przed kamerą stanęła dopiero jako 19-latka.

Reklama

Pomimo tego debiut aktorski Jamie Lee Curtis od razu ją zaszufladkował. Była tak przekonująca w niezależnym horrorze "Halloween" Johna Carpentera, że przez kilka lat obsadzano ją wyłącznie w rolach dziewcząt uciekających przed zamaskowanym mordercą. Występy we "Mgle", "Terrorze w pociągu" czy "Balu maturalnym" przyniosły aktorce tytuł "królowej krzyku".

Po kilku latach ról, które ograniczały się głównie do biegania z wrzaskiem po schodach, Jamie Lee Curtis postanowiła dowieść, że potrafi grać. W 1983 roku przyjęła propozycję udziału w komedii "Nieoczekiwana zmiana miejsc", w której pokazała nie tylko wrodzony talent aktorski - za swoją kreację otrzymała nagrodę BAFTA, ale i... ponętne ciało. Jej atletyczna figura i długie, zgrabne nogi uczyniły z niej symbol seksu początku lat 80 XX wieku.

Gwiazdorski status Jamie Lee Curtis ugruntowała kolejnymi, znakomicie przyjętymi przez krytyków i widzów filmami: "Rybka zwana Wandą" (1988), "Moja dziewczyna" (1991) i "Prawdziwe kłamstwa" (1994). Za rolę w tym ostatnim odebrała w 1995 roku drugi w karierze Złoty Glob. Premierową statuetkę otrzymała pięć lat wcześniej za występ w serialu komediowym "Anything But Love".

Osiągnąwszy sukces w branży filmowej Curtis zajęła się pisarstwem. Natchniona własnym dzieciństwem oraz macierzyństwem (posiada dwoje dzieci ze związku ze scenarzystą i reżyserem Christopherem Guestem) napisała w 1993 roku książkę "When I Was Little: A Four-Year Old's Memoir of Her Youth" ("Gdy byłam mała: Wspomnienia czterolatki"). Jej ciepłe przyjęcie zachęciło aktorkę do napisania całej serii książeczek skierowanych do najmłodszych czytelników. Dziś bibliografia artystki liczy kilkanaście pozycji.

Curtis nie ogranicza się jedynie do prozy dla milusińskich. Od lat jest felietonistką internetowego dziennika "The Huffington Post". W swoich tekstach często podważa kult młodości oraz sens zatrzymywania czasu na siłę. Gwiazda po dwóch nieudanych zabiegach, jakim poddała się w latach 90. (plastyka powiek i liposukcja brzucha) zachęca kobiety, by nie powtarzały jej błędów z młodości i nie korzystały z - jej zdaniem wątpliwych - dobrodziejstw medycyny estetycznej. Aktorka często wskazuje na nienaturalny wygląd twarzy swoich koleżanek po fachu i chętnie zestawia ich zdjęcia z własnymi, by pokazać, że dojrzałość może być atrakcyjna bez ingerencji skalpela czy strzykawki z botoksem.

Artystka opowiada również, jak dba o samoakceptację w świecie, w którym jest duża presja, by wyglądać młodo.

"Kiedy myję zęby, oczywiście patrzę w lustro. Kiedy wyrywam brwi, oczywiście patrzę w lustro. Ale kiedy wychodzę spod prysznica, po prostu nie patrzę na moje 63-letnie ciało w lustrze" - stwierdziła Lee Curtis, cytowana przez serwis Yahoo.

Gwiazda dodała, że ten prosty trik pozwala jej łatwiej pogodzić się z tym, co jest trudne dla wielu kobiet - z widocznymi na ciele oznakami starzenia. "Nie zaprzeczam temu, jak wyglądam, bo oczywiście wiem, jak wyglądam. Staram się akceptować siebie. Jeśli patrzę w lustro, trudniej mi to przychodzi, jestem bardziej krytyczna. Natomiast jeśli po prostu nie patrzę, nie martwię się tym tak bardzo" - wyznała.

Lee Curtis przed laty zmagała się z uzależnieniem od alkoholu i opioidów, które - jak sama przyznaje - niemal zrujnowało jej życie. Gwiazda w porę podjęła jednak decyzję o zerwaniu z nałogiem i rozpoczęciu leczenia.

Jamie Lee Curtis nie pije i nie bierze narkotyków już od 24 lat. W opublikowanym jakiś czas temu na Instagramie poście przyznała, że nałóg, który niemal zniszczył jej życie, udało jej się pokonać dzięki wsparciu bliskich. Za ilustrację owego wpisu posłużyło jej zdjęcie z młodości, na którym pozuje uśmiechnięta, trzymając w dłoni szklankę z wysokoprocentowym trunkiem.

"Dawno, dawno temu w odległej galaktyce byłam młodą gwiazdą na wojnie z samą sobą. Goniłam za wszystkim. Trzymałam to w ukryciu. Byłam równie chora, jak moje sekrety. Dzięki bożej łasce i wsparciu wielu ludzi, którzy potrafili utożsamić się z moimi zmaganiami oraz kilku trzeźwych aniołów byłam w stanie pozostać trzeźwą, dzień po dniu. To jedno z nielicznych zdjęć, na których dumnie piję alkohol. Jest bardzo przydatne, bo pomaga mi o tym pamiętać" - napisała Curtis.

Swój wpis zakończyła słowami wsparcia skierowanymi do osób, które mają podobny problem jak ona. "Do wszystkich, którzy walczą i są na tej ścieżce... Idę z wami ręka w rękę" - dodała gwiazda.

Uzależnienia nie były rzadkością w rodzinie aktorki. Jej ojciec, nominowany do Oscara aktor Tony Curtis, przez lata zmagał się z alkoholizmem oraz uzależnieniem od kokainy i heroiny, zaś przyrodni brat Nicholas zmarł w 1994 roku na skutek przedawkowania narkotyków. W 2018 roku Jamie wyznała w wywiadzie udzielonym "People", iż odkąd przepisano jej opioidy po operacji plastycznej, zaczęła wszelkimi możliwymi sposobami zdobywać środki przeciwbólowe, nierzadko kradnąc je koleżankom i własnej siostrze. "Wyprzedziłam krzywą epidemii opiatów. Przez dziesięć lat uciekałam, kradłam, knułam. Nikt o tym nie wiedział. Nikt" - wyznała.

Zerwanie z nałogiem aktorka wciąż uznaje za swój największy sukces. "Przerwałam cykl, który zasadniczo zniszczył życie całym pokoleniom mojej rodziny. Trzeźwość pozostaje moim największym życiowym osiągnięciem... Większym niż założenie rodziny, małżeństwo, wychowanie dzieci i większym niż praca czy jakikolwiek sukces zawodowy" - dodała Curtis.

Po 2000 roku Jamie Lee Curtis na ekranie pojawiała się coraz rzadziej. Jej najważniejsze kreacje z tamtego okresu pochodzą z filmów: "Zakręcony piątek" (2003), "Święta Last Minute" (2004), "To znowu ty" (2010) oraz serialu "Królowe krzyku" (2015). Dlaczego? Aktorka pospieszyła z odpowiedzią w jednym z wywiadów: "Z wiekiem coraz bardziej lubię samą siebie. A im bardziej lubię siebie, tym mniej interesuje mnie wcielanie się w kogoś innego" - stwierdziła i dodała, że nigdy nie czuła się szczęśliwsza.

Gwiazda dała się jednak w tym roku namówić na powrót do serii "Halloween", która przyniosła jej sławę. Po raz kolejny wcieliła się w Laurie Strode w nowej trylogii. Mimo że 16 lat temu powiedziała "dość", to wystarczyła pierwsza rozmowa z reżyserem - Davidem Gordonem Greenem, by zmieniła zdanie. "Mam prawie 60 lat, pracuję w tym biznesie, od kiedy miałam 19. To, co działa na mnie i to, czego oczekuje ode mnie publiczność, pochodzi z tego długiego doświadczenia" - wyznała.

W efekcie Lee Curtis oglądaliśmy w 2018 roku w "Halloween", a następnie w kontynuacjach horroru: "Halloween zabija" (2021) oraz "Halloween. Finał" (2022). W międzyczasie pojawiła się też w cenionym przez widzów i krytyków kryminale "Na noże" (2019) Riana Johnsona. W 2021 roku na festiwalu w Wenecji otrzymała Złotego Lwa za całokształt twórczości.

Jej najsłynniejszą rolą ostatnich lat okazał się jednak występ w komedii fantasy "Wszystko wszędzie naraz" Dana KwanaDaniela Scheinerta. Widowiskowa produkcja otrzymała aż dziewięć nominacji do Oscara i jest faworytem w tych najważniejszej - dla najlepszego filmu.

Lee Curtis przyniosła premierową szansę na statuetkę. W kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa jej rywalkami będą koleżanka z planu Stephanie Hsu oraz Kerry Condon ("Duchy Inisherin"), Hong Chau ("Wieloryb") i Angela Bassett ("Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu").

Co ciekawe, aktorka zapowiedziała, że 9 marca nie pojawi się na kolacji dla tegorocznych nominowanych, ponieważ... nie chce siedzieć do późna. Lee Curtis powiedziała, że wydarzenie, które rozpocznie się o 19:30, zakończy się dla niej za późno, a "mamuśka idzie wcześnie spać".

"Można powiedzieć: 'Jamie, jesteś nominowana do Oscara. Będziesz w pokoju tylko z nominowanymi do Oscara', a ja odmówiłam. Dlaczego? Bo mamuśka idzie wcześnie spać. Bo zanim dostaniemy jedzenie będzie 21:00 i wiesz co? Nic dobrego się ze mną nie dzieje po 21:00. Nic. Zero!" - powiedziała.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jamie Lee Curtis | Oscary 2023
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy