Reklama

Dorota Kobiela: Ma w sobie wrażliwość

Choć jej film nie zdobył Oscara, sama nominacja do tej nagrody wystarczyła, by Warszawska Szkoła Filmowa miała powód do świętowania. Bowiem reżyserka "Twojego Vincenta" wyszła właśnie spod skrzydeł szkoły Macieja Ślesickiego, który dostrzegł w niej wrażliwość.

Choć jej film nie zdobył Oscara, sama nominacja do tej nagrody wystarczyła, by Warszawska Szkoła Filmowa miała powód do świętowania. Bowiem reżyserka "Twojego Vincenta" wyszła właśnie spod skrzydeł szkoły Macieja Ślesickiego, który dostrzegł w niej wrażliwość.
Dorota Kobiela nie dostała Oscara, ale już sama nominacja była jej ogromnym sukcesem /Wojciech Stóżyk /Reporter

"Jeżeli jakiś nasz student bądź absolwent jest nominowany do Oskara, to robimy 'noc oscarową'. Wówczas przyjeżdżają tutaj studenci, wykładowcy, przyjaciele Warszawskiej Szkoły Filmowej i razem oglądamy transmisję, bawiąc się, tańcząc i w ogóle dopingując kandydatowi" - mówi PAP Life Maciej Ślesicki, współzałożyciel Warszawskiej Szkoły Filmowej.

14 lat istnienia Warszawskiej Szkoły Filmowej i już dwóch - bo oprócz Doroty Kobieli, wcześniej za film "Nasza klątwa" nominowany był Tomasz Śliwiński - kandydatów do Oscara. Czemu przypisuje ten dobry wynik? "Przypisuję to temu, że nieźle uczymy. A tak poza żartami - po prostu się staramy. Myślę, że mieliśmy też trochę szczęścia, bo przyszli do nas ludzie, którzy coś osiągnęli w życiu i byli gotowi na ciężką pracę i na drogę, która trzeba przejść, żeby coś w filmowej branży osiągnąć. To jest bardzo trudne, ale tak naprawdę to nie zależy od szkół filmowych, tylko od tych ludzi, którzy naprawdę się uczą, bo my jesteśmy tylko po to, żeby im pomóc" - tłumaczy.

Reklama

Kiedy Dorota Kobiela, autorka nominowanego do Oscara filmu "Twój Vincent", pojawiła się w szkole filmowej była już po ASP, ale nie studiowałaby tutaj, gdyby nie decyzja Ślesickiego. "Ona pokazała mi taki prościutki filmik, który zrobiła w ASP i on opowiadał o tym, co w filmie najważniejsze, czyli o uczuciach i o emocjach. Postanowiliśmy, że douczymy ją tu jeszcze zawodu, bo wrażliwość już w sobie miała" - wspomina.

Wtedy Kobieli przyznano stypendium. "Często to robimy, tzn. jak do szkoły przychodzi zdolna osoba i mówi, że nie ma na czesne, ale ma talent, to jeszcze nigdy nie odmówiliśmy i zawsze uczymy takich ludzi" - zachęca.

Jak przekonuje Ślesicki, talenty rozpoznaje, kierując się... kobiecą intuicją. "Tak naprawdę tych talentów nie da się rozpoznać, tzn. można zobaczyć ich prace, można z nimi porozmawiać, ale żeby osiągnąć sukces w tych zawodach, musi się złożyć tak wiele różnych cech osobowościowych, psychologicznych. Trzeba mieć też trochę szczęścia. Więc tak naprawdę jest to nie do wyłonienia. Mogę tylko coś podejrzewać" - przekonuje.

Co Ślesicki dostrzegł w autorce "Twojego Vincenta"? "W Dorocie dostrzegłem właśnie wrażliwość i to, że ona będzie opowiadać historie, które będą budzić emocje. Pomyślałem sobie, że jeżeli my ją tutaj, w szkole filmowej, nauczymy, damy jej narzędzia i nauczymy jej technicznie tej pracy, to całą resztę ona ma w sobie. Myślę, że to się sprawdziło" - zauważa.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w tym roku ze szczególną uwagą oglądało ceremonię wręczenia Oscarów. Dlaczego? "Ponieważ polska artystka jest nominowana, a polscy artyści to są najlepsi ambasadorowie Polski, nie tylko polskiej kultury, ale w ogóle marki 'Polska' na świecie. Mam wrażenie, że lepsi od wszystkich innych" - kwituje Piotr Lewandowski, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Twój Vincent | Maciej Ślesicki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy