Borowski: Nie czuję się mentorem
Nie czuję się mentorem ani demiurgiem. To, co wydaje mi się ciekawe to fakt, że mam szansę pokazać widzom coś intrygującego i moim zdaniem ważnego - mówi Paweł Borowski o przyczynach powstania jego filmu "Zero".
W wielkiej, bliżej nieokreślonej metropolii wstaje dzień. Na wysokim piętrze biurowca, w dużym gabinecie szefa międzynarodowej korporacji dzwoni telefon. Biznesman chwilę wpatruje się w ekran komórki, aż w końcu odbiera.
Dzwoni niechlujny tłuścioch jadący rozklekotanym vanem z dziwacznym towarzyszem. Pyta o decyzję. Chodzi o śledzenie pewnej osoby. Po chwili wahania biznesman potwierdza zlecenie.
Nie przeczuwa, że jednym "tak" uruchamia lawinę wydarzeń, która wpłynie na losy części mieszkańców miasta.
To początek wielowątkowej historii, w której przetną się drogi wielu osób, a każda ich decyzja będzie miała konsekwencje nie tylko dla nich.
"Zero" to opowieść o miłości i nienawiści, o zdradzających i zdradzanych, o przemocy i seksie oraz o zaskakujących tajemnicach, które poznamy w trakcie tej przedziwnej doby. Wprawiona w ruch machina nieodwracalnie zmieni życie bohaterów. Czy rzeczywiście nieodwracalnie?