Reklama

"Bestie z południowych krain": Czas apokalipsy

"Bestie z południowych krain" Benha Zeitlina to fascynujące wizualnie połączenie realistycznej opowieści, kina fantasy i baśni. Główną bohaterką filmu jest odważna i rezolutna dziewczynka, która musi sobie radzić zarówno z otaczajacym ją światem, jak i własnymi demonami.

W 2005 roku Benh Zeitlin udał się do zniszczonej huraganem Katrina Luizjany. Chciał tam nakręcić dokument o ludziach, którym udało się przeżyć w walce z żywiołem. Młody reżyser nie pojechał jednak do miejsc znanych z telewizji i pierwszych stron gazet, w których pozwalali fotografować się celebryci wypisujący czeki i deklarujący swoją chęć niesienia pomocy. Wybrał prowincję: nędzną, opuszczoną, przypominającą świat po apokalipsie. To tu zrealizował swój 30-minutowy film.

Opowiadający o życiu oraz wierzeniach ludzi znad Missisipi "Glory at Sea", powstał z inspiracji Zeitlina manifestem Court 13, stworzonym przez Niezależną Armię Prostych Filmowców z Nowego Orleanu. Ów kolektyw dąży - poza mainstreamem, z czego jest dumny - do realizacji "uduchowionych" filmów, a jego dokument programowy narodził się w proteście przeciwko m.in. regulacjom prawnym. I choć Court 13 nie ma nic wspólnego ze słynną duńską Dogmą, to jednak niektóre założenia obu manifestów są całkiem podobne (naturalne plenery, oddawanie prawdziwych emocji).

Reklama

"Glory at Sea" okazał się przyczynkiem do powstania fabularnego debiutu nowojorczyka, "Bestii z południowych krain", w których również widać echa wspomnianego manifestu. Akcja filmu toczy się w Luizjanie, w miejscowości Bathtube, odciętej od cywilizacji, zanurzonej w zieloności lasów, zewsząd otoczonej bezkresnymi wodami. To właśnie tu mieszka Hushpuppy, mała dziewczynka mająca wyjątkowy kontakt ze światem natury. Wraz z ojcem i innymi ocalałymi próbuje przetrwać w tej postapokaliptycznej krainie. Swój dar przetrwania i niezwykłą mądrość stara się przeciwstawić nadciągającym niebezpieczeństwom, które niemal fizycznie odczuwa.

Jednocześnie odczuwa je także widz, śledzący otaczającą Hushpuppy rzeczywistość z jej punktu widzenia, przynajmniej początkowo nie poddając w wątpliwość realności jej istnienia. W jak każdej baśni prawda wychodzi jednak w końcu na jaw, odsłaniając prawdziwą naturę diegezy. I wówczas okazuje się, że Hushpuppy w swoim małym wielkim świecie musi zmierzyć się z takimi samymi problemami, jak jej rówieśnicy w każdym innym zakątku Ziemi.

"Cały wszechświat polega bowiem na tym, że wszystko do siebie pasuje. Jeśli jedna część się zepsuje, nawet ta najmniejsza, wszystko się zawali" - przekonuje dziewczynka, wciągając odbiorców jej słów w przestrzeń swoich lęków i jednocześnie zachwycając ich swoją dojrzałością. Hushpuppy jest bowiem świadoma, że zbliża się koniec świata, jaki zna, a także przeczuwa śmierć najbliższej jej osoby, szorstkiego i wymagającego ojca, przygotowującego ją do samodzielnego życia, które będzie musiała wieść.

"Bestie z południowych krain" są bowiem przede wszystkim opowieścią o przetrwaniu (w każdych warunkach i w każdej sytuacji). A także o wierności tradycji, miłości do miejsca urodzenia i poświęceniu - byciu gotowym na wszystko byle tylko uratować swój dom i rodzinę. Wreszcie o szukaniu wśród przeciwności losu tego, na czym można się oprzeć: interakcji z innymi ludźmi, nawet wtedy gdy są oni przygłupimi biedakami, brutalnymi pijakami czy prostytutkami z pływającego burdelu.

Ten zakorzeniony w kinie katastroficznym i magicznym realizmie film to piękna, choć na wskroś dojrzała i smutna bajka, nawet pomimo tego, że jej zakończenie przynosi widzowi wyczekiwane oczyszczenie, potężne katharsis. Przez pryzmat własnych emocji każdy może odebrać ją indywidualnie, na inne elementy zwrócić uwagę, ale z pewnością nikomu nie uda się uciec od przesiąknięcia tym oniryczno-naturalistycznym światem, do którego niczym magnes przyciąga kilkuletnia Hushpuppy.

W rezolutną dziewczynkę wcieliła się Quvenzhané Wallis, nieznana dotąd nikomu 8-latka. Ta amatorka, która rolę zdobyła na castingu (żeby w ogóle w nim wystartować musiała skłamać, że jest starsza niż była w rzeczywistości), pokonując kilka tysięcy rówieśniczek, posiada w sobie tyle charyzmy i talentu, że mogłaby nimi obdzielić obsadę co najmniej kilku polskich seriali. Jej ojca, Winka, zagrał kolejny amator, Dwight Henry - piekarz, który zachwycił realizatorów dramatyczną opowieścią o tym, jak odbudowywał swój dom po Katrinie.

Dzięki ich wysiłkom "Bestie z południowych krain" to obraz, który wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Jego wyjątkowość docenili już jurorzy festiwali Sundance (gdzie dzieło Zeitlina triumfowało) oraz Cannes (Złota Kamera dla najlepszego debiutanta i klika innych pomniejszych nagród). Jest duża szansa, że "Bestie" powalczą też o Oscary, idąc w ślady innych przebojów niezależnego kina amerykańskiego ostatnich lat ("Do szpiku kości", Hej, skarbie", "Mała miss"). Jak mało który film w ostatnim czasie z pewnością na to zasługują.

9/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Bestie z południowych krain" ("Beasts of the Southern Wild"), reż. Benh Zeitlin, USA 2012, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 12 października 2012 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy