Reklama

ENH: Wyjeżdżam bo muszę

Pokazem filmu "Podróżuję bo muszę, wracam bo cię kocham" zakończyła się prezentacja 14 propozycji konkursu Nowe Horyzonty. Czy rzeczywiście, jak chcą niektórzy, tegoroczny konkurs był lepszy od ubiegłorocznych? Śmiem wątpić.

Im dłużej oglądało się w tym roku filmy, zakwalifikowane do konkursu Nowe Horyzonty, tym niecierpliwiej czekało się na premierę "Incepcji" Christophera Nolana (od wczoraj w kinach). Nowohoryzontowe filmy, mimo swego gatunkowego zróżnicowania, wydały mi się w tym roku kinem wyjątkowo monotonnym. Brak było też wśród konkursowej stawki tytułu, który dorównywałby klasą ubiegłorocznemu zwycięzcy - obrazowi "Głód" Steve'a McQueena.

W mojej prywatnej klasyfikacji najwyżej oceniłem dwie włoskie produkcje: "Le Quattro Volte" i "Paszcza wilka" - obydwie posiadające dokumentalną proweniencję, obydwie przedkładające też interes widza nad megalomanię autora. Obydwa tytuły można by ze spokojem prezentować też w ramach darmowych pokazów publicznych na wrocławskim rynku - ich mądre piękno nie jest elitarne, dostępne jedynie dla wyrafinowanej widowni, jak w przypadku innych konkursowych tytułów, ale naturalne i powszechne. Zwyczajne.

Reklama

Tęsknota za normalnością, ucieczka od kinowej monotonii to uczucia, które towarzyszą mi po tegorocznym festiwalu. Ostatni film, który zobaczyłem w konkursie - brazylijski "Podróżuję bo muszę, wracam bo cię kocham" - wydał mi się rekapitulacją całego tygodnia we Wrocławiu. Tak jakbym widział już ten film kilkanaście razy - rodzaj osobistego eseju z podróży, poetycki monolog czytany z offu, obraz migoczącego zza samochodowej szyby krajobrazu, nieostre zdjęcia nakręcone przy użyciu 8-milimetrowej kamery. Kiczowate kino drogi. Odkrywanie nowych horyzontów kończy się tępym obserwowaniem horyzontu.

Największym odkryciem tegorocznego festiwalu jest dla mnie uświadomienie sobie wielkiej popularności sekcji "Panorama", w której znajdziemy przegląd najciekawszych dokonań światowego kina ubiegłego sezonu. Nierzadko są to filmy, które mają już zagwarantowane miejsce w kinowej dystrybucji. Widz traktuję to jednoznacznie - skoro jakiś dystrybutor zdecydował się na kupienie tego filmu, to z pewnością wart jest obejrzenia. Nie można tego powiedzieć o propozycjach konkursowych, które coraz bardziej stają się ciekawostkami w rodzaju "wybryk natury". Dzisiaj zobaczycie państwo film, w którym bohaterowie przez 90 minut nie wypowiedzą ani jednego słowa, jutro zaś zapraszamy na obraz nakręcony przy użyciu aparatu cyfrowego. Kinowy gabinet osobliwości.

All Tomorrow's Parties

Są oczywiście na Nowych Horyzontach tytuły, które świetnie rozładowują konkursowe napięcie i łagodzą percepcyjne zmęczenie. To najczęściej filmy muzyczne. Wczoraj odbył się specjalny pokaz najnowszego filmu laureata ENH sprzed pięciu lat za obraz "Tarnation" i członka tegorocznego jury konkursu Nowe Horyzonty - Jonathana Caouette'a. "All Tomorrow's Parties" dokumentuje 10-letnią historię oryginalnego brytyjskiego festiwalu muzycznego, którego inicjatorem był lider grupy Belle and Sebastian - Stuart Murdoch.

Pomysł na festiwal jest oryginalny i niezwykle prosty zarazem. Każdego roku wyznaczany jest kurator - byli wśród nich m.in. Jim Jarmusch i grupa Sonic Youth - który układa osobisty "line-up". Zaproszeni na festiwal goście pojawiają się więc w Minehead (tam odbywa się impreza) niejako z rekomendacji kuratora. Rock'n'rollowa galeria muzyki współczesnej.

Zrealizowany na zlecenie festiwalu All Tomorrow's Parties dokument Caouette'a ma jeden niepodważalny atut. Reżyser wykorzystuje w nim ogromną ilość archiwalnych materiałów autorstwa fanów imprezy. Dzięki temu możemy oglądać na ekranie nie tylko występy festiwalowych gwiazd: m.in. Nicka Cave'a z zespołem Grinderman, grupy Portishead, czy The Stooges - lecz również poczuć niezwykłą atmosferę tego festiwalu. Udało się to w głównej mierze dzięki licznym festiwalowym "found footage" - archiwaliom, które kręcili przez 10 lat imprezy fani swoimi osobistymi kamerami.

W epoce powszechnej interaktywności i popularności serwisu YouTube - kolejni wielcy reżyserzy deklarują chęć "nakręcenia" filmu, będącego kompilacją nakręconych przez różnych ludzi "jutjubowych" filmików - energetyczny film Caouette'a wyprzedza swoją epokę, zachowując szlachetność filmowego dokumentu.

Reżyser, znając siłę filmowego medium, zaapelował przed seansem o podkręcenie o kilka stopni dźwięku w sali kinowej, by widownia mogła jeszcze lepiej poczuć rockowego ducha festiwalu. Wszyscy chyba choć trochę czuli się, jakby All Tomorrow's Parties było ich wspólną muzyczną przygodą.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: obraz | film | filmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy