Reklama

ENH: Jerzy Stuhr zaprezentował film "Kajman"

Wydawać się mogło, że wraz z trwającym 11 dni wrocławskim świętem kina, zapomnimy choć na chwilę o polityce i jej bieżących koszmarach, lecz podczas 2. dnia festiwalu Era Nowe Horyzonty zaprezentowano polityczną satyrę Nanniego Morettiego "Kajman". "To przestroga nie tylko dla Włochów" - mówił przed projekcją Jerzy Stuhr, który wystąpił w "Kajmanie" w jednej z ról.

Moretti, którego polska widownia miała okazję poznać kilka lat temu przy okazji dystrybucji laureata canneńskiej Złotej Palmy - "Pokoju syna", jest chyba najważniejszym włoskim współczesnym reżyserem. W "Kajmanie", którego włoska premiera odbyła się dwa tygodnie przed wyborami, Moretti nakreślił druzgoczącą satyrę postaci premiera Silvio Berlusconiego.

Stuhr przyznał przed pokazem, że czuje się niezręcznie - przyszło mu bowiem być we Wrocławiu reprezentantem kinematografii włoskiej. Dodał jednak, że bardzo cieszy się ze swojego wkładu w film Morettiego oraz w to, że jego mała rola została dostrzeżona przez włoskie media.

Reklama

Polski aktor wciela się bowiem w "Kajmanie" w postać polskiego producenta filmowego - Jerzego Sturowskiego. W jednej ze swych kwestii krytykuje zaściankowość lokalnej mentalności, która sprawiła, że Włosi już od 30 lat są pod rządami ośmieszającego ich na arenie międzynarodowej Berlusconiego.

Tak naprawdę film Morettiego nie jest jednak filmem o Berlusconim. Włoski reżyser, który wielokrotnie w swojej twórczości podejmował wątki autobiograficzne i nie stronił od autotematyzmu, także i tym razem, zamiast obrazu o premierze Włoch, nakręcił film o? niemożności zrobienia filmu o Berlusconim.

Bohaterem "Kajmana" jest więc zapomniany producent filmowy, który w latach 70. zasłynął jako twórca gatunkowego kina klasy B. Teraz trafia do niego scenariusz "Kajman" autorstwa młodej reżyserki Teresy, który - by odzyskać choć resztki uznania w środowisku filmowym oraz odzyskać zaufanie do siebie samego - za wszelką cenę zamierza sfilmować. Historia jego zmagań z realizacją "Kajmana" oraz problemy prywatne, z którymi się boryka, są głównym wątkiem filmu.

Struktura filmu w filmie ("Kajman" opowiada bowiem o realizacji... "Kajmana") pomogła jednak Morettiemu w bardziej osobistym podejściu do zagadnienia rządów Berlusconiego. Pojawia się on bowiem w swym filmie jako aktor - po raz pierwszy, gdy odrzuca proponowaną mu przez Teresę główną rolę w jej obrazie; po raz drugi, gdy pod koniec filmu - już jako Silvio Berlusconi - używając jego słów oraz posługując się jego gestykulacją - rzuca straszliwe oskarżenie pod adresem premiera Włoch.

Film Morettiego - co ujawnił Stuhr - był też wielkim aktem solidarności środowiska filmowego, które chciało w ten sposób zaprotestować przeciw dyktaturze Berlusconiego.

"Tornatore podaje gdzieś kawę, Salvatore gdzieś przechodzi?" - Stuhr wymienił wielkie gwiazdy włoskiego kina, które wystąpiły w malutkich epizodach.

"Ten film jest przestrogą nie tylko dla Włochów" - dodał polski aktor, a sala przyjęła to oświadczenie znaczącymi brawami.

"To jest film o tym, jak mając do dyspozycji duże pieniądze, pogardę i labilny stosunek do prawa oraz telewizję, można w kilka lat zawładnąć całym krajem" - dodał Stuhr.

Czyż to, że w wyborach, które nastąpiły 2 tygodnie po premierze, zwyciężył Romano Prodi, a nie Berlusconi, świadczy o potędze kina?

O tym, by ktokolwiek w Polsce miał odwagę nakręcić film o obecnym premierze, nic jeszcze nie wiadomo. Przykład Włochów jest jednak pouczający. Berlusconi doczekał się bowiem ostrej filmowej satyry dopiero po 30 latach rządów. Być może próbą zdemaskowania współczesnej władzy, będzie jednak dokument Marcela Łozińskiego. "Jak to się robi", w którym spec od wizerunku Piotr Tymochowicz wyjaśni jak "zrobić" w Polsce polityka. "Jak to się robi" pokazany zostanie we Wrocławiu już w najbliższą środę (26 lipca).

Tomasz Bielenia, Wrocław

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Silvio Berlusconi | aktor | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy