"Złoty środek": PRZEPRASZAM, CZY TEN PAN TO PANI?
Kino uwielbia przebieranki, bo to nie tylko okazja do szampańskiej, farsowej zabawy, ale także do snutej pół żartem, pół serio refleksji na temat płci i zmieniających się żeńskich i męskich ról społecznych i seksualnych. Najsłynniejsze, najbardziej zabawne i wyrafinowane filmy powstały w USA. Nieśmiertelne, inteligentnie przewrotne "Pół żartem, pół serio" (1959) Billy'ego Wildera czy mądra i zabawna "Tootsie" (1982) Sydneya Pollacka z brawurową rolą Dustina Hoffmana były kopiowane i naśladowane bez końca. A jak to wyglądało w polskim kinie?
Niezbędna Marysia
Jednym z najlepszych filmów na ten temat była komedia "Poszukiwany, poszukiwana" (1972) Stanisława Barei, oparta na klasycznych farsowych wzorach, jednak z licznymi i charakterystycznymi modyfikacjami. Historyk sztuki (Wojciech Pokora), uciekający przed niesłusznymi oskarżeniami o rzekomą kradzież obrazu, wciela się w postać pomocy domowej, Marysi. Ma to konsekwencje, by tak rzec, erotyczne, ale przede wszystkim służy społecznej satyrze. Okazuje się bowiem, że Marysia jest w rzeczywistości lat 70. osobą niezastąpioną i sprawującą różnorakie funkcje. Połączenie w jej osobowości inteligenckiej neurastenii i coraz lepiej opanowywanej kobiecej zaradności jest bardzo przydatne w peerelowskim życiu codziennym. Przebieranka posłużyła tu więc zjadliwej i przenikliwej satyrze, choć nie zrezygnowano wcale z wypróbowanych komediowych chwytów.
Podobny motyw pojawił się w innym utworze tego reżysera, serialu "Zmiennicy" (1987) opowiadającym o Kasi (Ewa Błaszczyk) pracującej w męskim przebraniu w firmie taksówkowej. Natomiast w kontynuacji słynnego filmu Barei "Miś" - "Rozmowach kontrolowanych" (1991), prezes Ochódzki (Stanisław Tym), który został przez przypadek bohaterem opozycji w stanie wojennym, usiłuje uciec za granicę w przebraniu postawnej Szwedki. Można powiedzieć, że -symbolicznie rzecz ujmując - ta maskarada ma pomóc odciąć się od "syndromu polskiego", w który ten skądinąd paskudny oportunista został niejako wplątany. Rzecz jasna to się nie udaje. Charakterystyczne więc, że ów nieśmiertelny motyw przebieranki służył u nas głównie do społeczno-politycznej satyry. Refleksja na temat płci czy różnic i paradoksów erotycznych tęsknot i potrzeb, była najczęściej drugorzędna.
Perypetie z seksapilem
Oczywiście nie zawsze tak było. W latach międzywojennych powstało mnóstwo farsowych opowiastek opartych na lepiej lub gorzej kopiowanych wzorach francuskich i amerykańskich. Jeden z najbardziej znanych i sprawnie nakręconych filmów z tej serii to "Książątko" (1937) Konrada Toma i Stanisława Szebego z Karoliną Lubieńską jako Władzią, która na skutek zbiegu okoliczności udaje fordansera i w tejże roli niemal uwodzi Rolskiego (Eugeniusz Bodo). Podobnie było we wcześniejszym filmie "Czy Lucyna to dziewczyna?" (1936) Juliusza Gardana, z tym że tam schemat był odwrócony. To majętna Lucyna (Jadwiga Smosarska) wbrew woli ojca zaczyna pracować jako "asystent" urokliwego inżyniera (Bodo). Nietrudno dostrzec, że w obu przypadkach te maskarady miały służyć zasypaniu granic społecznych, zwłaszcza majątkowych. Ale można odczytać i inne podteksty. Kobiety muszą wkradać się w świat mężczyzn, słabo dla nich dostępny. A nawet brać udział, jak Lucyna, w ich "birbantkach". Wtedy dopiero są w stanie należycie zrozumieć swych przyszłych życiowych partnerów. Nie da się także ukryć, że pojawiała się w tych filmach wyraźna erotyczna dwuznaczność. Oto kobiety zdobywały względy panów jako dziwnie łagodni i wyrozumiali mężczyźni. Można więc mówić o zawoalowanym homoseksualizmie, ale chyba jeszcze bardziej o lęku i tęsknocie jednocześnie za silnymi kobietami, które równorzędnymi partnerkami mogą być tylko przez chwilę. A potem winny powrócić do dawnej roli słodkich strażniczek domowego ogniska.
Dydaktyka i wygłup
Trzeba stwierdzić, że motyw zamiany płci miał w polskim filmie stosunkowo małe znaczenie. Dominowało przekonanie, że zamiana taka powinna służyć nie nauce, choćby wyrażonej w rozrywkowej formie, lecz utrwalaniu sztywnych społecznych ról, a nawet pewnego rodzaju dydaktyce. Taka była wymowa skądinąd sympatycznego serialu i filmu dla młodzieży według bardzo popularnej książki autorstwa Hanny Ożogowskiej "Dziewczyna i chłopak" (serial 1978, film 1980). Można powiedzieć, że po wesołych wakacyjnych perypetiach Tomek staje się jeszcze bardziej Tomkiem, a Tosia Tosią, choć osiągają także pewne zrozumienie dla swej fizycznej i psychicznej odmienności.
Ambitne zamiary miał Konrad Szołajski, kręcąc komedię "Operacja Koza" (1999), w której to agentka KGB i polski naukowiec (Ewa Gawryluk i Olaf Lubaszenko) zamieniają się ciałami. Miała być to wyrafinowana gra z filmowymi konwencjami i wielce zabawna satyra na społeczne i płciowe stereotypy.