Reklama

"Złodziej życia": POMYSŁ NA THRILLER

- Interesuje mnie poczucie tożsamości – to kim jesteśmy i to, kim wydaje nam się, że jesteśmy – mówi reżyser D.J. Caruso, mówiąc o jednym z głównych tematów filmu Złodziej życia, psychologicznego thrillera, w którym doświadczenie i intuicja agentki FBI zmaga się z nienaturalną psychiką seryjnego mordercy.

Zabójca nie tylko pozbawia życia swe ofiary, lecz także przejmuje ich tożsamość, wykorzystuje ich karty kredytowe, tygodniami i miesiącami mieszka w ich domach, po czym wyrusza w poszukiwaniu kolejnej ofiary. – Kradnie życia – mówi Caruso, przytaczając wymyślony przez siebie termin, jakim posługuje się podczas prac nad filmem. – Ten facet w swej wyobraźni nie tylko staje się swoją ofiarą, ale wyobraża sobie, że przeżywa jej potencjalne życie w lepszy sposób, czerpie z tego część satysfakcji, jaką sprawia mu mordowanie ludzi.

Reklama

Od samego początku filmu, od odkrycia ciała w pobliżu miejsca budowy w Montrealu, wiadomo, że to nie jest opowieść o normalnym morderstwie. Coś w ofierze, w niemal rytualnym sposobie, w jaki zabito tego człowieka wskazuje, że policja ma do czynienia z seryjnym mordercą. Naczelnik policji Hugo Leclair prosi o pomoc specjalną agentkę Illeanę Scott, która w FBI zajmuje się tworzeniem portretów psychologicznych morderców. Nie chodzi o to, że brak mu wiary w umiejętności swoich pracowników, po prostu tropienie takich potworów to codzienność agentki Scott. Jej metody pracy? Cóż, skoro jego podwładni twierdzą, że są nieco dziwne, to ich problem. Czy jest coś lepszego od zastosowania niekonwencjonalnych metod śledztwa, by złapać niekonwencjonalnego przestępcę?

Choć Złodziej życia jest efektowny, a tego widzowie spodziewają się obecnie po thrillerze pierwszej klasy, porusza także szereg niepokojących problemów, dotyczących naszej tożsamości i motywów, które nami kierują. Mówi Caruso – Nie chodzi o to, kto to zrobił, lecz raczej o odpowiedź na pytanie „dlaczego”. Tę sprawę można rozwiązać dzięki zrozumieniu przyczyn zachowania mordercy, poprzez odnalezienie jego punktu widzenia. Właśnie dzięki temu można będzie, w końcu, stwierdzić kto jest mordercą.

- Żyjemy w niebezpiecznych czasach, z całą pewnością w filmie wykorzystano ten fakt, przypomina nam się w nim o czającej się gdzieś tam grozie – mówi producent Mark Canton, mający za sobą ponad 20 lat pracy w przemyśle filmowym. – Jednocześnie film dotyka spraw z naszego dzieciństwa, poczucia alienacji, odrzucenia, problemów, które pojawiają się w bardzo wczesnym okresie życia. Mówi o dziecięcych fantazjach, o tym, jak silnie i potencjalnie niszczycielsko mogą potem oddziaływać na życie. Ten aspekt filmu przemawiał do mnie najbardziej, ponieważ sam jestem rodzicem. Ten film opowiada inteligentną historię, to film dla inteligentnych ludzi.

- Tak naprawdę do końca nie wiadomo, w jakim kierunku zmierza historia i bohaterowie tej opowieści – dodaje producent Bernie Goldmann, podobnie jak jego koledzy długoletni miłośnik dobrych thrillerów. – Widz nie wie nic o ich historii i motywacjach, nie wie, dlaczego mówią pewne rzeczy. Całkiem jak w życiu.

Scenarzysta Jon Bokenkamp (Preston Tylk), który zaadaptował dla potrzeb filmu powieść Michaela Pye’a, podkreśla, że kluczem do tej opowieści są bohaterowie. – W książce Michaela podobało mi się, że zabójca jest taki niezwykły. Zadawałem sobie pytanie o motywy jego działania, o to, dlaczego się ukrywa. W tej całej opowieści chodzi o to, dlaczego ktoś czuje się nieswojo we własnym ciele. – Oczywiście, pomocny w skutecznym przeniesieniu książki do postaci filmu był także fakt, że scenarzysta uwielbia thrillery. Jak sam mówi – Dobry thriller jest niczym zadanie matematyczne, odpowiedź kryje się w tekście, trzeba ją tylko odnaleźć.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Złodziej życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy