Reklama

"Zjadacz grzechów": GENEZA

Siedem lat temu scenarzysta i reżyser Brian Helgeland po raz pierwszy usłyszał o "Zjadaczu grzechów" - człowieku, który przejmuje grzechy umierającej osoby. W czasie rytuału "zjadania grzechów" umieszczał on na piersi umierającego chleb i sól, który po odmówieniu modlitwy zjadał przejmując na siebie grzechy konającego.

"Zjadacze grzechów narodzili się w średniowieczu, gdy kościół katolicki był niezwykle potężny. Gdy umierał ktoś, kogo ekskomunikowano, ktoś, kto nie mógł otrzymać ostatniego namaszczenia, jego bliscy posyłali po Zjadacza grzechów. Wierzyli bowiem, że tylko on może uwolnić od grzechów konającego przejmując na siebie jego winy" - mówi reżyser.

Reklama

Gromadząc dokumentację przyszłego filmu Helgeland wyjechał do Rzymu, gdzie spotkał się z jednym z najsłynniejszych egzorcystów.

Mimo iż "Zjadacz grzechów" sam nie jest egzorcystą, reżyser uznał to spotkanie za szczególnie interesujące: "Przekonałem się, że egzorcystów można dziś spotkać zarówno w Rzymie, jak i w Nowym Jorku" - mówi.

Inny z księży, którego poznał, przyznał, że zaintrygowała go zawarta w scenariuszu teza, iż gdyby nie zło, kościół nie musiałby istnieć. Nie był jedyny: sugestia ta podobała się wszystkim księżom, którzy czytali mój scenariusz - mówi Brian Helgeland.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zjadacz grzechów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy