"Ziemia obiecana": JAK POWSTAWAŁA NOWA WERSJA?
W przywracaniu widzom kinowym "Ziemi obiecanej", połączonemu z nadawaniem filmowi nieco innego kształtu, można wyróżnić trzy, mniej więcej równoczesne, procesy twórczo-technologiczne: montaż, restaurowanie obrazu, nowe udźwiękowienie. Organizację i koordynację tych prac powierzono BARBARZE PEC-ŚLESICKIEJ.
Montaż
Istotą nowej wersji filmu "Ziemia obiecana" jest odmienny niż pierwotnie układ sekwencji. Dlatego montaż odgrywał w jej opracowywaniu rolę kluczową. Za stołem montażowym zasiedli, jak przed laty, ANDRZEJ WAJDA i montażystka wersji pierwotnej HALINA PRUGAR-KETLING. Z tej pierwotnej wersji sporządzono dla mnie kopię VHS, którą miałam w domu, a Wajda poprosił mnie, żebym zaproponowała, co można skrócić, mówi PRUGAR-KETLING. Spotkaliśmy się; reżyser zasugerował swoje skróty, ja swoje. Okazało się, że myśleliśmy bardzo podobnie, jakkolwiek pomysłem Wajdy, żeby przenieść Kurów z prologu do drugiej połowy filmu, byłam początkowo nieco zaskoczona. Nabrałam do tego pomysłu przekonania, gdy stało się jasne, że dzięki niemu film robi się od razu o 8 minut krótszy. 8 minut to bardzo dużo w skali całego filmu. Skrótu udało się dokonać m.in. dlatego, że nie byliśmy już zobligowani koniecznością pokazania widzom napisów czołowych, które w pierwszej wersji filmu nałożono właśnie na - wówczas rozpoczynającą go - sekwencję, która rozgrywa się w Kurowie.
Andrzej Wajda, kontynuuje PRUGAR-KETLING, zaskoczył mnie też swoją propozycją przeniesienia z serialu do filmu kinowego sceny muzykowania fabrycznych urzędników. Obawiałam się, że widz może poczuć się zdezorientowany odmiennym, łagodniejszym klimatem tego fragmentu i widokiem nowej postaci, czyli Steina, którego gra Jerzy Zelnik. Wspólnie z Wajdą zastanawiałam się, gdzie umieścić tę scenę. Oboje doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli nastąpi ona po scenie pogrzebu niemieckiego potentata Bucholca [Andrzej Szalawski] Teraz widzę, że wmontowane tam muzykowanie dobrze "siedzi" w całym filmie.
Generalnie rzecz biorąc, kiedy na nowo montowałam z Wajdą "Ziemię obiecaną", kierowaliśmy się zasadą usuwania wszystkiego, z czego - bez uszczerbku dla logiki całości - można było zrezygnować. Ogółem dokonaliśmy w pierwotnej wersji filmu około 70 cięć montażowych.
Analizując ponowny montaż "Ziemi obiecanej" od strony technologicznej, można w nim wyróżnić szereg stadiów, takich jak np. wykonanie komputerowego transferu w systemie AVID (w którym powstała ostateczna montażowa wersja obrazu), dwukrotne wykonanie kopii na taśmie magnetycznej w systemie BETA, czy powroty do taśmy światłoczułej. Te skomplikowane, pracochłonne zabiegi wykonywano nie tylko ze względu na sam proces montażu. Potrzebne były także do udźwiękowienia filmu, ścięcia negatywu i sporządzenia nowej kopii wzorcowej.
Restaurowanie obrazu
To zadanie spoczęło na barkach WITOLDA SOBOCIŃSKIEGO oraz pracowników laboratorium Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych w Warszawie. Wykonanie zadania od razu natrafiło na trudności. Oddajmy głos ANDRZEJOWI WAJDZIE , który w cytowanym już wywiadzie dla miesięcznika Kino powiedział:
- Materiały wyjściowe [filmu Ziemia obiecana znajdowały się] w stanie najgorszym z możliwych. Gospodarka kina PRL dzieliła się na dwie fazy: na realizację filmu, za którą odpowiadaliśmy my, tzn. zespoły (filmowe, przyp. Vision) i pracujący w nich ludzie, oraz na całą stronę dystrybucyjną - to, co działo się z filmem potem. Efekty fazy pierwszej są wciąż widoczne. Natomiast strona dystrybucyjna była tak samo zgniła jak cała komunistyczna gospodarka /.../. Materiały rozpraszano po nie wiadomo jakich magazynach, bez niczyjego nadzoru /.../. Toteż takie przedsięwzięcie, jak to obecne (robienie nowej wersji Ziemi obiecanej, przyp. Vision), ma też i pewien aspekt ocalający: teraz jestem spokojny o to, że w momencie, kiedy zedrą się kopie obecnie używane, film "Ziemia obiecana" - przepisany metodą cyfrową - zostanie dla przyszłych pokoleń.
Negatyw pierwotnej wersji Ziemi obiecanej był przechowywany w bunkrze pod Łodzią. Powstał problem, czy nową wersję robić bezpośrednio z tego negatywu, a ze starej sporządzić duppozytyw, z którego można zawsze wykonać kontrnegatyw, czy też od razu wykonać kontrnegatyw nowej wersji, zostawiając stary negatyw w spokoju, mówi BARBARA PEC-ŚLESICKA.
Byłem gorącym zwolennikiem tego drugiego wyjścia, na które ostatecznie się zdecydowano, dodaje SOBOCIŃSKI. Gdyby pocięto negatyw, nie byłoby już powrotu do starej wersji, a nie chcieliśmy, aby nowa powstała jej kosztem. Ponadto laboratorium alarmowało, że negatyw - wskutek zniszczeń - nie wytrzyma dalszej, wieloetapowej obróbki i sporządzania zeń kilkudziesięciu kopii eksploatacyjnych. Sobie znanymi metodami usunęło z niego jednak - lub przynajmniej zniwelowało - uszkodzenia mechaniczne.
Zrobiono zatem kontrnegatyw, a z niego kopię, na której SOBOCIŃSKI przeprowadził korektę barwną, w czym bardzo pomocna była mu ZOFIA CHUDZIK z laboratorium WFDiF. Musieli zaczynać praktycznie od nowa, gdyż nie zachowała się odpowiednia dokumentacja laboratoryjna z czasów postprodukcji pierwszej wersji filmu. Na szczęście na negatywie Eastmancolor Kodaka kolory wytrzymały 25-letnią próbę czasu, nie wymagały komputerowych poprawek. Nowa Ziemia obiecana zachowała na ogół kolorystykę pierwowzoru.
Pomimo kłopotów natury technicznej, dzięki ofiarnej pracy WITOLDA SOBOCIŃSKIEGO i laboratorium WFDiF, ogólna jakość obrazu powinna być teraz lepsza niż na kopiach 35 mm przed ćwierćwieczem. Wtedy, jak już wspomniano w podrozdziale Superprodukcja eksperymentalna, sporządzano je na produkowanym w NRD pozytywie ORWO, który gubił niuanse negatywu Eastmancolor. Obecnie wszystkie kopie eksploatacyjne i materiały pośredniczące wykonano na najwyższej klasy surowcach Kodaka.
Nowe udźwiękowienie
Dzisiejszy widz kinowy wymaga nie tylko tego, aby wyświetlono mu obraz nieskazitelny technicznie. Oczekuje również, że temu obrazowi będzie towarzyszyć doskonały, stereofoniczny dźwięk. W Polsce wciąż przybywa kin wyposażonych w nowoczesną aparaturę akustyczną. Dzisiejsza kinematografia często korzysta z cyfrowego systemu zapisu i reprodukcji dźwięku o nazwie Dolby Digital. To właśnie w tym systemie odtwarzany jest dźwięk w nowej wersji Ziemi obiecanej. Prace, które doprowadziły do tego celu, wykonali m.in. specjaliści z warszawskiego studia Sonoria: MAŁGORZATA PRZEDPEŁSKA-BIENIEK (konsultant muzyczny wielu filmów ANDRZEJA WAJDY, począwszy od Człowieka z żelaza), GRZERGORZ LINDEMANN (II operator dźwięku Pana Tadeusza), JACEK KUŚMIERCZYK, ANDRZEJ ANDRUSZKIEWICZ i EWA GUZIOŁEK (ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia, zaproszona przez Sonorię w charakterze konsultantki).
W pierwszym etapie ponownego udźwiękowiania Ziemi obiecanej istotną rolę odegrał jeden z dwóch operatorów dźwięku pierwotnej wersji filmu KRZYSZTOF WODZIŃSKI, z którym ściśle współpracował ROBERT BUCZKOWSKI.
Mimo zmiany metody reprodukcji dźwięku "Ziemi obiecanej", w pełni zachowana została jego barwa i klimat. Nie wyobrażam sobie, by można było całkowicie ten dźwięk zmienić. Można go uzupełnić, poprawić, ale nie zmienić, gdyż jest on tak ściśle zrośnięty z obrazem, z atmosferą filmu, mówi WODZIŃSKI.
Część wstępnych prac wykonano w Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi. Za podstawę nowego udźwiękowienia posłużyła perforowana taśma magnetyczna 35 mm, sześciośladowa, którą posługiwano się przy sporządzaniu szerokoformatowej (70mm), stereofonicznej kopii pierwszej wersji filmu. O dziwo, dźwięk na tej taśmie dotrwał do naszych dni w dobrym stanie, choć przecież zapis tego rodzaju ma skłonność do rozmagnesowywania się. Okazało się również, dodaje WODZIŃSKI, że współczesny szwajcarski magnetofon Sondor, połączony z sześcioma nowoczesnymi głośnikami JBL, bez przeszkód odczytywał to nagranie, choć wtedy, przy przegrywaniu dźwięku, posłużono się innym magnetofonem sześciościeżkowym - marki Duplex. Jednakże oba magnetofony, zarówno ten sprzed lat, jak i dzisiejszy, mają identycznie skonfigurowane ścieżki.
Prawie w całości ocalały również nagrania typu RR (re-recording), czyli zgrania filmu, muzyki i efektów. Nie praktykowano przechowywania dialogów, one zatem zostaną wzięte z wspomnianej wyżej taśmy RR. Jak już wiemy, ANDRZEJ WAJDA, opracowując nową wersję Ziemi obiecanej, dokonał w pierwszej wersji około 70 cięć montażowych. Niektóre z nich niweczyły ciągłość podkładu muzycznego. W takich wypadkach, aby ją przywrócić, trzeba było kilka kwestii dialogowych - bardzo krótkich i wygłaszanych przez aktorów grających role epizodyczne - zarejestrować ponownie. Użyto do tego celu tych samych mikrofonów, którymi nagrywano ćwierć wieku temu postsynchrony do pierwszej wersji (zachowały się w Sonorii), co ułatwiło uzyskanie zbliżonego brzmienia. Opierając się na posiadanym zgraniu samej muzyki, wykonano szereg skomplikowanych montaży muzycznych i odtworzono wszystkie efekty. W przypadku sceny muzykowania - zaczerpniętej z serialu telewizyjnego Ziemia obiecana (pierwotnie udźwiękowionego monofonicznie) - posłużono się nową aranżacją i nowym, stereofonicznym, nagraniem muzyki. Stereofonizacji poddano także dialogi w tej scenie, toteż ostatecznie nie różni się ona od reszty filmu. Opisanymi tu pracami kierowała MAŁGORZATA PRZEDPEŁSKA-BIENIEK.
JACEK KUŚMIERCZYK poświęcił wiele czasu rekonstrukcji dźwięku i oczyszczania go z szumów, które były na jego pierwotnych nośnikach. Niezwykle cenna okazała się tu konsultacja EWY GUZIOŁEK ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia, wybitnej specjalistki z zakresu rekonstruowania nagrań dźwiękowych. Cyfrowy, komputerowo obrabiany dźwięk w systemie Dolby Digital pozwolił także na częściowe usunięcie asynchronów z obrazem, które w czasach realizacji Ziemi obiecanej, kiedy systemu tego nie znano, były nie do uniknięcia.
Jeden z kluczowych problemów, z którym musiał uporać się prowadzący nowe udźwiękowienie Ziemi obiecanej, GRZEGORZ LINDEMANN, polegał na rozmieszczeniu dźwięku w poszczególnych kanałach stereofonii. System Dolby Digital wymagał innego podziału niż ten, który był w magnetycznym odczycie stereofonii z kopii 70mm. Kopię tę wyświetlano na panoramicznym ekranie formatu 1:2,2, toteż jeśli aktor przechodził z lewa na prawo lub odwrotnie, dialog i efekty dźwiękowe (np. kroki) - zgodnie z panującym wówczas trendem w stereofonicznym udźwiękowianiu filmów - przemieszczały się wraz z nim. Pod tym względem nowa wersja Ziemi obiecanej - mimo iż jest przystosowana do węższego formatu ekranu: kaszety 1:1,66 na taśmie 35 mm - nie odbiega od szerokoformatowej kopii wersji pierwotnej. Dźwięk reprodukowany kiedyś w pięciu przednich kanałach stereofonii, odpowiadających głośnikom rozmieszczonym za ekranem, stłoczono teraz w trzech przednich kanałach, jakie przewiduje system Dolby Digital. Ale jest to nadal dźwięk wędrujący po ekranie wraz ze swym źródłem, tak jak w latach 70.
Z zapisu znajdującego się na dawnym szóstym kanale, zarezerwowanym dla specjalnych efektów akustycznych, dodając zarówno nowe efekty, jak i efekty archiwalne, którymi przed ćwierćwieczem posłużył się WODZIŃSKI (odnalazł je teraz w fonotece łódzkiej WFF), stworzono materiał dla obecnych kanałów surroundowych, który odtwarzają głośniki na bocznych ścianach i na tylnej ścianie sali kinowej. Sęk w tym, że kiedy realizowano film WAJDY, efekty nagrywało się monofonicznie, odpowiednio rozmieszczając je później - przy udźwiękowianiu kopii 70 mm - w sześciu kanałach stereofonii, do czego służyły specjalne urządzenia. Obecnie wszelkie tła dźwiękowe rejestruje się od razu stereofonicznie. Cóż z tego, kiedy nagranie na nowo niektórych efektów do Ziemi obiecanej nie było możliwe, gdyż nie istniało ich źródło. Nie znajdziemy dziś w Łodzi fabryki włókienniczej z XIX-wiecznymi, dudniącymi maszynami tkackimi, jakie jeszcze w 1974 roku WAJDZIE udało się sfilmować. Aby uporać się z tego rodzaju problemami i sprawić, że np. łoskot tych tkackich maszyn zabrzmi jednak przestrzennie, trzeba było użyć starego zapisu monofonicznego, a jednocześnie zagęścić efekty i atmosfery, a HENRYK ZASTRÓŻNY z Łódzkiego Centrum Filmowego musiał dograć brakujące efekty synchroniczne.
Dla uatrakcyjnienia nowej wersji Ziemi obiecanej ANDRZEJ ANDRUSZKIEWICZ przygotował materiał akustyczny odtwarzany przez głośnik niskotonowy - subwuffer - umieszczony pod dolną krawędzią ekranu. Kanał subwuffera uaktywnia się m.in. w scenach pożarów fabryk, wytwarzając nadzwyczaj sugestywne, realistyczne efekty dźwiękowe.
Opisane wyżej zabiegi: zagęszczanie efektów i atmosfer, dogrywanie efektów synchronicznych i sporządzenie sygnału dla subwuffera miało również na celu wzbogacenie dźwięku nowej wersji Ziemi obiecanej i nadanie mu dużej dynamiki, do jakiej przyzwyczaiło widzów dzisiejsze kino amerykańskie.
Końcowe zgranie - po raz pierwszy w historii polskiej kinematografii - odbyło się w Polsce, konkretnie w Łódzkim Centrum Filmowym. Historia zatoczyła koło: zgraniem kierował MAREK WRONKO - syn LESZKA WRONKO, jednego z dwóch operatorów dźwięku pierwszej wersji Ziemi obiecanej.
W kraju, a ściślej w laboratorium WFDiF w Warszawie, wykonano również prace, dzięki którym dźwięk w systemie Dolby Digital odczytają optyczne kopie eksploatacyjne. Taką możliwością polscy filmowcy dysponują niecały rok. Wspomnianymi pracami kierowała MAŁGORZATA ROGUSKA.