Reklama

"Ziemia obiecana": HISTORIA POWSTANIA FILMU

W Łodzi czas się zatrzymał

Pomysł zekranizowania Ziemi obiecanej narodził się zanim jeszcze ANDRZEJ WAJDA, podczas strzyżenia przydomowego trawnika, zdecydował się go urzeczywistnić. Andrzej Żuławski pierwszy zwrócił moją uwagę na powieść Reymonta. Więcej, wskazał mi również film oświatowy zatytułowany "Pałace łódzkich fabrykantów". Kamera ukazywała tam wyzłocone, bogate, do niemożliwości przeładowane wnętrza salonów, jadalni, gabinetów i wozowni. Całe to bogactwo czekało na mój film /.../, wspominał reżyser w przytaczanym już wywiadzie udzielonym Wandzie Wertenstein. I dodawał: To bogactwo nie kosztowało nic, było do wzięcia /.../. Scenograf TADEUSZ KOSAREWICZ, przy pomocy MACIEJA PUTOWSKIEGO (dekoratora wnętrz, red; wersaliki i wytłuszczenia - Vision), uczynił to wszystko możliwym do sfotografowania, uzupełniając tylko z nadzwyczajną pomysłowością brakujące fragmenty. (op. cit.). A stało się tak ponieważ /.../ w Łodzi istniała ciągle dawna, dziewiętnastowieczna zabudowa, z ogromnymi, od początku wieku pozostawionymi w niezmienionym stanie fabrykami, na których terenie znajdowały się dworce kolejowe, pałace i składy, tworząc całe dzielnice odgrodzone murem od reszty miasta.(op. cit.).

Reklama


Mówi główny autor zdjęć do "Ziemi obiecanej", WITOLD SOBOCIŃSKI, który współpracował z WAJDˇ także przy filmach Wszystko na sprzedaż, Wesele i Smuga cienia: Łódzka sceneria z 1974 r. niewiele różniła się od tej z powieści Reymonta. Toteż wymagała jedynie kosmetycznych zabiegów, aby kamera mogła - zgodnie z naszą koncepcją - wykonywać swobodnie obroty 360 stopni i nie chwytać w obiektyw anachronizmów. Czasem wystarczyło zasłonić współczesne lampy uliczne. Ulica Moniuszki, na której kręciliśmy scenę pogrzebu niemieckiego fabrykanta Bucholca, wymagała jedynie wyłożenia jej kostką brukową.

Tak więc zdjęcia do Ziemi obiecanej realizowano przeważnie w niemal niezmienionych łódzkich plenerach, w naturalnych wnętrzach tamtejszych fabrykanckich pałaców i przędzalni. W tych ostatnich stały jeszcze wówczas - i znajdowały się w użyciu! - maszyny tkackie z końca XIX wieku. Skorzystano również, po drobnych korektach, z tzw. zastanego oświetlenia, jakie dawały oryginalne lampy fabryczne, zamontowane w halach nad poszczególnymi warsztatami pracy. Korekta polegała na wkręceniu do tych lamp żarówek o większej mocy.


Superprodukcja eksperymentalna

Ziemia obiecana powstawała w pierwszej połowie lat 70., w czasach sprzyjających - pod względem ekonomicznym - realizacji filmów o dużym budżecie. Wyprodukowano ich wtedy kilka: obok łódzkiego fresku WAJDY i wcześniejszego, wspomnianego wyżej Wesela tego samego reżysera (wg sztuki Stanisława Wyspiańskiego) - Potop Jerzego Hoffmana (wg środkowej części Trylogii Henryka Sienkiewicza), Noce i dnie Jerzego Antczaka (ekranizacja powieści-rzeki Marii Dąbrowskiej), Sanatorium pod Klepsydrą Wojciecha Hasa (na podstawie prozy Brunona Schultza), by wymienić tylko najważniejsze dzieła. Zwróćmy uwagę, że były one adaptacjami klasycznych utworów polskiej literatury.


Od strony finansowo-materiałowej produkcję tych filmów zabezpieczono, jak na ówczesne warunki i możliwości, bardzo dobrze, a efekty to przeważnie wysoka frekwencja w kinach, przychylne oceny krytyki oraz sukcesy na krajowych i międzynarodowych festiwalach. Ziemię obiecaną obsypano nagrodami i wyróżnieniami, wśród których nie zabrakło, podobnie jak w przypadku Potopu oraz Nocy i dni nominacji do Oscara® dla najlepszego filmu obcojęzycznego .


Nasze supergiganty odznaczały się także wysokim standardem technicznym, co było w dużej mierze zasługą ludzi zatrudnionych przy ich realizacji, którzy pomysłowością pokonywali istniejące jednak trudności techniczne. Wprawdzie większość kopii eksploatacyjnych na taśmie 35 mm sporządzano na pozytywie ORWO, produkowanym w byłej NRD i wytracającym część subtelności używanego do zdjęć negatywu Kodaka - Eastmancolor, ale za to Noce i dnie, Potop oraz Ziemia obiecana doczekały się, wraz z kilkoma innymi filmami, prezentacji na wielkich, panoramicznych ekranach, z szerokoformatowej taśmy 70 mm, z dźwiękiem stereofonicznym, odtwarzanym z sześciu nałożonych na kopie filmową ścieżek magnetycznych. W tamtym okresie kilkanaście kin w Polsce - m.in. Bałtyk w Łodzi, Kijów w Krakowie, Milenium w Słupsku i Relax w Warszawie - dysponowało takimi ekranami i odpowiednią aparaturą. W przypadku Ziemi obiecanej przestrzennie brzmiały w tych kinach nagrania operatorów dźwięku KRZYSZTOFA WODZIŃSKIEGO i LESZKA WRONKO. Uniwersalny system stereofoniczny Dolby Digital sprawi, że nowa wersja filmu zachowa ich klimat, mimo iż będzie rozpowszechniana na standardowej taśmie 35 mm.


Produkcja trzygodzinnej Ziemi obiecanej kosztowała ponad 30 milionów ówczesnych złotych,

podczas gdy koszty te w przypadku zwykłego filmu zamykały się na ogół w przedziale 6-10 milionów. WAJDA realizował zdjęcia w 94. (!) obiektach położonych nie tylko w samej Łodzi, ale również w okolicznych miejscowościach oraz w śląskim Cieszynie, gdzie powstała jedna z kluczowych scen filmu, rozgrywająca się na scenie i widowni teatru podczas przedstawienia. Ogółem w zdjęciach wzięło udział ponad pięćdziesięciu aktorów, przez plan przewinęły się setki statystów, ale ukończono je w rekordowym tempie 86. dni. Było to możliwe dzięki produkcyjnemu eksperymentowi: Ziemia obiecana to pierwszy polski film kręcony przez dwie, a czasem nawet trzy ekipy jednocześnie. Główną ekipą kierował WAJDA, pozostałymi - ANDRZEJ KOTKOWSKI i JERZY DOMARADZKI. To nie były typowe "second unity", jak na Zachodzie, gdzie powierza im się mało znaczące zadania, zauważa WITOLD SOBOCIŃSKI, dzielący obowiązki autora zdjęć z EDWARDEM KŁOSIŃSKIM (który dla WAJDY fotografował także Człowieka z marmuru, Bez znieczulenia, Panny z Wilka, Człowieka z żelaza, Kronikę wypadków miłosnych) i WACŁAWEM DYBOWSKIM. W przypadku "Ziemi obiecanej" dodatkowe ekipy realizowały - niczym główna ekipa - duże sekwencje aktorskie. Kłosiński fotografował np. scenę w teatrze, a Dybowski - przyjazd ojca Karola Borowieckiego i narzeczonej Karola, Anki, z Kurowa do Łodzi. Warto też podkreślić, kontynuuje SOBOCIŃSKI, że przecież każdy z nas, operatorów "Ziemi obiecanej", miał swój własny styl, a jednak nie przeszkodziło to w nadaniu filmowi jednolitej koncepcji wizualnej.


Od strony organizacyjnej i produkcyjnej całość po mistrzowsku ogarnęły BARBARA PEC-ŚLESICKA (która współpracowała z WAJDˇ wielokrotnie, począwszy od filmu Wszystko na sprzedaż, poprzez m.in. Brzezinę, Człowieka z marmuru, Panny z Wilka, Człowieka z żelaza, Dantona, Biesy, Pannę Nikt) i JANINA KRASSOWSKA.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ziemia obiecana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy