"Zgon na pogrzebie": Właściwi ludzie na właściwym miejscu
Zdaniem Oza, sam świetny tekst oczywiście nie wystarczy, by nakręcić dobry film. Potrzebowaliśmy doskonałych aktorów. Rzecz w tym, że nie mogli być doskonałymi każdy z osobna, ale musieli stworzyć zespół. Daniela można było zagrać tylko z maksymalną szczerością i uczciwością. Znajduje się on w centrum, w sercu opowieści, jego postać rzutuje na innych bohaterów - mówił reżyser. Uznał, że Mcfadyen będzie idealny do wykonania tego tylko na pozór łatwego zadania. Ta postać i, co za tym idzie, ten kluczowy aktor niejako narzuca ton filmowi. Jestem głęboko przekonany, że jeśli by był zbyt rubaszny, cała obsada podążyłaby podobną drogą. Ale Matthew nie zawiódł mnie. Wykazał się prostotą i subtelnością środków wyrazu, jakiej potrzebowałem. Aktor także był zadowolony. Publiczność nie widziała mnie jeszcze w tego typu roli. Dla aktora to wielka radość i wyzwanie spróbować czegoś zupełnie nowego. Myślę, że nie jestem złym przewodnikiem dla widzów w najbardziej niezwykłym być może dniu w życiu bohatera. Moim zdaniem, Daniel jest kimś, kto bardzo chciałby wyfrunąć wreszcie z gniazda, stać się w końcu mężczyzną, człowiekiem odpowiedzialnym i pewnym swej wartości, ale boi się uczynić tak zdecydowany krok. Boi się skończyć wreszcie swą powieść, stanąć twarzą w twarz z bratem, wobec którego ma kompleksy. Biednego Daniela podczas ceremonii spotykają coraz gorsze rzeczy, wreszcie otrzymuje prawdziwy cios w plecy? Ale mamy nadzieję, że to go raczej wzmocni, niż załamie.
Aktor podkreślał, że zarówno on, jak i pozostali członkowie obsady założyli sobie, że będą trzymać się realistycznego stylu gry. W ten sposób, w zderzeniu z coraz dziwaczniejszymi wydarzeniami, komiczny efekt ulegał konsekwentnemu pogłębianiu i wzmacnianiu. Moim zdaniem, każda rola tutaj to strzał w dziesiątkę. Udało się nam uchwycić właściwy ton. Podczas pracy, a także patrząc na grę kolegów, nieraz dławiłem się od tłumionego chichotu. I nie dotyczyło to tylko mnie - wyznał wykonawca roli Daniela.