Reklama

"Zanim zasnę": KREACJA ŚWIATA CHRISTINE

Joffé zebrał na planie zgraną ekipę profesjonalistów. "Moim zadaniem jako reżysera jest znalezienie utalentowanych ludzi i zapewnienie im idealnej atmosfery, żeby mogli robić to, co potrafią najlepiej. Moją przewagą nad nimi jest to, iż nikt nie zna tej historii tak dobrze jak ja". Joffé inspirował się europejskimi thrillerami, w szczególności filmami braci Dardenne. Pragnął stworzyć możliwie jak najbardziej naturalny świat przedstawiony, w którym nie byłoby czuć sztuczności. W tym celu podjął również bliską współpracę z autorem zdjęć Benem Davisem. "Nie chcieliśmy, żeby nasz świat był zbyt szczegółowy, bo wtedy widzowie zaczęliby się fascynować nie tym, co najważniejsze. Założenie było proste: publiczność musiała uwierzyć w tę rzeczywistość i skupić się na postaciach", mówi Davis. Większość filmu nakręcono kamerą z ręki, co pozwoli widzom wczuć się w osobisty świat głównej bohaterki. "Chciałem osiągnąć taki efekt, jakby kamera była małym dzieckiem trzymającym Christine za rękę", mówi Joffé. "Podążamy za nią wszędzie, czujemy się jak dziecko zerkające na mamusię i zastanawiające się, czy jest smutna. Relacja kamery z aktorem to przestrzeń, w której pojawia się w kinie najwięcej prawdziwej magii".

Reklama

Autor zdjęć starannie zaplanował wszystkie sceny, włącznie z kwestiami pogodowymi, aby dezorientować widza wtedy, kiedy było to potrzebne, i podsuwać mu kolejne wizualne tropy. "W każdym dniu zdjęciowym panują inne warunki pogodowe", podkreśla Davis. "Już na samym początku podjęliśmy decyzję, żeby właśnie w ten sposób igrać z percepcją widza - jeśli mamy dzień, w którym pojawia się napięcie i podskórne niebezpieczeństwo, ekran zalewa słońce. W szczęśliwe dni jest na odwrót", dodaje autor zdjęć. "Narracja Zanim zasnę opiera się na powtarzalności dni Christine, co ukazaliśmy między innymi za pomocą ustawiania kamery w taki sam sposób". Z kolei w scenach marzeń sennych Joffé inspirował się filmami Harmony'ego Korine'a oraz braci Coen, w szczególności "Bartonem Finkiem. "Uwielbiam pracować z Benem, zawsze jest otwarty na nowe pomysły i myśli nieszablonowo", dodaje reżyser. Scenografowie mieli z kolei za zadanie w subtelny sposób podkreślić obojętny stan ducha Christine, wykorzystując do tego paletę "wypranych" kolorów, przede wszystkim odcieni zieleni i brązu. Za inspirację posłużyły obrazy Edwarda Hoppera oraz Algernona Newtona, a także zdjęcia Christiny Ricci oraz Nicole Kidman, które wykonała Annie Leibowitz.

Joffé zasugerował ekipie scenograficznej, by szukała inspiracji także w filmach Alfreda Hitchcocka, w szczególności w "Urzeczonej" oraz "M jak morderstwo". Scenografka Kave Quinn oraz kostiumografka Michele Clapton wspólnie pracowały nad stworzeniem jak najlepszych kreacji. "Chciałyśmy, by zieleń lokacji równoważyła ziemiste kolory kostiumów Christine", wyjaśnia Quinn. "Christine dosłownie zlewa się z lokacjami, ale gdy zyskuje coraz więcej pewności siebie, powoli zaczyna się wyróżniać na ich tle". Clapton dostała równie ciekawe zadanie: Christine to kobieta, która nie kontroluje swoich ubrań, to raczej jej mąż dokonuje wszystkich wyborów. Stroje Christine odzwierciedlają więc osobowość Bena. "Miały wyglądać tak, jakby zebrał je ktoś, komu po prostu pasowały do siebie i kto nie zastanawiał się nad żadnymi kombinacjami", wyjaśnia Clapton. "Żadna kobieta nie dokonałaby takich wyborów, koszule są zawsze dziwnie wykończone, nie ma żadnych pasków ani kolczyków. Stroje Christine to po prostu niezbędne minimum". Firth podkreśla, że Ben musiał przejąć kontrolę nad życiem Christine. "W pewien sposób musiał ją stworzyć od nowa", mówi aktor. "Nie chodzi tylko o to, jakie stroje nosi, ale także o bieliznę. Michele dobrała takie rzeczy, żeby Nicole nie rzucała się poza domem w oczy. Dlatego właśnie jej bielizna jest o wiele bardziej odważna - bo jest przeznaczona tylko dla oczu Bena".

Dziwaczność garderoby Christine zostaje podkreślona najmocniej przy okazji jej spotkania ze starą przyjaciółką, Claire, w którą wciela się Anne-Marie Duff. Można powiedzieć, że Claire jest ubrana o wiele bardziej elegancko od koleżanki. "Christine nie przejmuje się swoimi strojami, ponieważ frapują ją o wiele poważniejsze pytania - Kim jestem?, Co się ze mną dzieje?", dodaje Joffé. "Zanim zasnę" wywraca zresztą do góry nogami hollywoodzkie wizerunki Firtha i Kidman. "Możliwość igrania z ich urodą była dla mnie świetną zabawą", wyznaje Michele Clapton. "To aktorzy, którzy zespalają się ze swoimi rolami, więc jeśli kostiumy są dobrze przemyślane, nie wyglądają na nich źle czy dziwnie. Albo inaczej - wyglądają dziwacznie, ale w pozytywny sposób. Przykładowo, Ben jest inteligentny, ale dość sztywny, więc jego garderoba jest zawsze minimalistyczna i przemyślana, a Colin świetnie się prezentuje w szytych na miarę garniturach". Stroje dr. Nascha stanowią ogromny kontrast do ubrań Bena. "Chcieliśmy, by bohater Marka nosił się nieco luźniej. Widzimy go w łagodnych marynarkach, które przywołują raczej wrażenie obcowania z zamyślonym akademickim profesorem niż uznanym lekarzem".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Zanim zasnę
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy