Reklama

"Władcy ognia": KASKADERZY, PIROTECHNICY I SCENOGRAFIA

Poza grupą specjalistów od efektów wizualnych, odpowiedzialną za wykreowanie smoków, na planie „Władców ognia” pracowało jeszcze kilka innych zespołów, których zadaniem było stworzenie jak najbardziej wiarygodnej wizji świata niszczonego przez smoki. Były wśród nich zespół scenograficzny kierowany przez Wolfa Kroegera, ekipa do spraw efektów specjalnych Dave’a Gauthiera oraz kaskaderzy, którym przewodził Nick Gillard. Gillard związany jest z branżą filmową od 25 lat, ostatnio koordynował sekwencje kaskaderskie na planie takich przebojów, jak „Gwiezdne wojny” (część 1 i 2) oraz „Jeździec bez głowy” Tima Burtona. Tym nie mniej pracę przy „Władcach ognia” potraktował jako szczególne wyzwanie, zwłaszcza w sekwencji polowania na smoka. To kluczowa scena filmu, w której kilku członków ekipy Van Zana wyskakuje

Reklama

z helikoptera, by stoczyć pojedynek z latającym potworem.

„Zazwyczaj podczas realizacji sekwencji rozgrywających się w powietrzu posługujemy się kamerą 16mm umieszczoną na głowie operatora, a następnie obraz zostaje powiększony do formatu 35mm. Jednak „Władcy ognia” są filmem panoramicznym, więc nasz operator musiał użyć kamery 35mm z odpowiednim obiektywem. Tego rodzaju kamery są znacznie większe i cięższe. Operator musiał założyć kołnierz ortopedyczny, by nie złamać sobie karku w chwili, gdy otwierał się spadochron. Na wszelki wypadek miał umieszczony mały spadochron w kasku ochronnym, by móc

w każdej chwili uwolnić się od ciężaru kamery – w taki sposób, by urządzenie mogło bezpiecznie wylądować na ziemi”. Także kaskaderzy musieli przejść specjalistyczny trening. „Dwaj z nich byli żołnierzami brytyjskich sił specjalnych, przyzwyczajonymi do skoków ze spadochronem w warunkach bojowych w pełnym uzbrojeniu. Zawsze mogłem na nich polegać, ale moją ambicją było nie korzystanie z kaskaderów. Nawet w najbardziej emocjonujących sytuacjach na planie mój zespół zapewnił aktorom pełne bezpieczeństwo. Kaskaderzy wchodzili do akcji tylko wówczas, kiedy to było absolutnie konieczne. Matthew, Christian i Izabella są bardzo wysportowani”.

Także w sekwencji walki wręcz McConaughey i Bale uczestniczyli osobiście. „Włożyłem do tej walki całe serce, ale Van Zan potrafił lepiej się bić – mówi Bale. – Matthew i ja uczestniczyliśmy w niej naprawdę. Wcześniej razem trenowaliśmy. Kiedy zadał mi cios głową, w zamkowych murach odezwało się echo. Przez kilka sekund byłem zamroczony – ten dubel znalazł się w końcowej wersji filmu, bo nasz pojedynek wyglądał w nim na prawdziwy. Ale w chwili zdjęć ani Matthew, ani ja

o tym nie myśleliśmy”.

„Moim zadaniem w tym przedsięwzięciu – mówi David Gauthier, odpowiedzialny za efekty specjalne – było podtrzymywanie ognia na planie – prawdziwego ognia. Rob zadzwonił do mnie o wpół do trzeciej w nocy i zaproponował tę pracę. Miał dla mnie dwa zadania: dać możliwie najwięcej ognia i jednocześnie zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Już kilka razy w mojej karierze miałem podobne zadania, ale dobrze znam Roba z czasów realizacji serialu „Z archiwum X” i wiem, czego oczekuje. Zanim jeszcze przyjechałem do Irlandii, miałem gotowy projekt urządzenia, które symulowało ognisty oddech smoka”. „Smoczy oddech” strzela płomieniem na około 60 metrów dzięki dyszom wytryskującym pod ogromnym ciśnieniem kilka tysięcy litrów płynnego propanu. „Nie próbowałem podpalić świata – wspomina Gauthier – musiałem mieć pewność, że płomień nie wychodzi poza pole widzenia kamery. Byłem w stałym kontakcie z reżyserem, scenografem i operatorem. W każdej chwili wiedzieliśmy, dokąd sięga ogień, uważając by nie poparzyć aktorów i kaskaderów. Urządzenie wytwarzało sporo ciepła, musieliśmy więc przetestować je na sobie. Zdaję sobie sprawę, że ogień na planie bardzo ekscytuje ludzi. Wiem również, że szalenie trudno przewidzieć ich reakcję w momencie zagrożenia. Musieliśmy więc mieć pewność, że wszystko jest pod kontrolą”.

Dwa główne plany filmowe – zamek i ruiny Londynu – zostały wybudowane przez Wolfa Kroegera, który pracował już przy blisko 30 filmach i sprawował nadzór scenograficzny nad realizacjami: „Wróg u bram”, „Ostatni Mohikanin”, „Rambo”

i „Popeye”. Zamek został wybudowany w Poolbeg na przedmieściach Dublina.

„Wolf wykonał kawał dobrej roboty – mówi Matthew McConaughey – wszystkie dekoracje były wielkości naturalnej, wszystko wyglądało na popalone i zniszczone. Było to ogromnym ułatwieniem dla aktorów: wystarczyło wyjść na plan, by na własnej skórze odczuć warunki, w jakich przyszło żyć naszym bohaterom. Osobiście wolę pracować na otwartej przestrzeni niż w dekoracjach zbudowanych w studiu”.

Joan Bergin, nominowana do nagrody Emmy autorka kostiumów, wspomina, że reżyser oczekiwał, by kostiumy oddawały charakter filmu, a jednocześnie komponowały się z jego nastrojem: „Zazwyczaj przygotowuję po 5-6 kostiumów dla każdej postaci filmu. Tym razem Christianowi wystarczył tylko jeden – dwa swetry i płaszcz z kapturem, odpowiednio brudne i wygniecione, a więc pasujące do otoczenia. Spróbowałam nadać temu kostiumowi coś w rodzaju angielskiego rysu. Wiadomo, że Anglicy ubierają się w dość specyficzny sposób. Z kolei Van Zan i jego ludzie to prawdziwi wojownicy. Nazywają siebie „Archaniołami” i dlatego chciałam przydać ich wyglądowi jakiś niebiański rys. To dlatego ich stroje mają niebieski odcień”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Władcy ognia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy