"Władca Pierścieni: Powrót Króla": POKAZANIE DRAMATÓW: FILM A UCZUCIA
"Kiedy jako dziecko czytałem książkę, widziałem przed oczami wielką Bitwę na Polach Pelennoru, w której walczyły miliony ludzi. A w tle dwie małe postacie, wspinające się na zbocze góry".
Operator Andrew Lesnie
Ponieważ trzeci film w trylogii skupia się bardziej od poprzednich na pokazaniu uczuć bohaterów, reżyser Peter Jackson i operator Andrew Lesnie zdecydowali się poświęcić szczególną uwagę na pokazanie na ekranie szczegółów gry aktorskiej. Choć na gotowy film składa się wiele elementów – od modeli, poprzez efekty specjalne, do scen zrealizowanych przy użyciu przechwytywania ruchu – wspólnym czynnikiem są uczucia, jakie widoczne są w poszczególnych ujęciach. – Siłą tego projektu zawsze był scenariusz i aktorstwo, nie efekty, nie krajobrazy, nie plany – niezależnie od tego, jak są wspaniałe, podstawą filmu zawsze byli aktorzy – mówi Lesnie. - Peter zgromadził nadzwyczajną obsadę, widzowie czują się związani z bohaterami filmu. Przy realizacji "Powrotu Króla" moim priorytetem było zwracanie większej uwagi na aktorstwo, podniesienie poprzeczki przy próbach wychwycenia wszelkich delikatnych niuansów.
W scenach, w których Jackson z powodzeniem mógłby użyć szerokich panoram, bardzo często celowo wykorzystywał jedynie zbliżenia. – W chwili, w której filmujesz zbliżenie Iana McKellena, nie chcesz żadnej panoramy, Ian przyciąga twoją uwagę – mówi Jackson. – Potem robi się przebitkę na oczy Elijaha, w których jest takie bogactwo uczuć i wrażeń i masz chęć zrealizować całą scenę jedynie na zbliżeniach tych dwóch aktorów. W poprzednich filmach panoramy to był niezły pomysł, w tym odgrywają już znacznie mniejszą rolę.
Konieczność skupienia się na bohaterach nigdy nie była widoczna wyraźniej, niż przy realizacji scen przedstawiających wielką bitwę. – Bitwa musi o czymś mówi – komentuje Jackson. – Na szczęście wielu spośród naszych głównych bohaterów brało udział w Bitwie na Polach Pelennoru - Gandalf, Pippin, Merry, Eowina, Théoden, Éomer, Aragorn, Legolas, Gimli. Chcieliśmy skupić się na pokazaniu tych postaci, pokazaniu tego, co ich spotyka w bitwie. Nie chciałem, żeby to była wielka lecz bezosobowa walka. Musiałem oprzeć się na bohaterach opowieści.
Prawdziwym problemem przy produkcji filmu o takiej skali staje się logistyka i wytrzymałość. – Służby logistyczne musiały zajmować się naprawdę licznymi ekipami w trakcie kręcenia głównych zdjęć. Nigdy wcześniej nie widziałem tak sprawnej logistyki, działającej na taką skalę – mówi Lesnie. – Na barkach reżysera spoczywała odpowiedzialność nie tylko za samą realizację filmu, musiał także zajmować się kierownictwem.
W listopadzie 2002 roku Lesnie i najważniejsi członkowie jego ekipy widzieli wstępnie zmontowaną wersję filmu. Opierając się na niej Lesnie i szef zespołu komputerowych grafików, zajmujących się kolorami w filmie, Peter Doyle, stworzyli „biblię wyglądu”. Była to skrócona do pół godziny wersja, w której ustalili wygląd, akcję i wizualny rytm wszystkich głównych scen.
Realizacja zdjęć do "Powrotu Króla" była, po raz kolejny, współpracą pomiędzy reżyserem Jacksonem, operatorem Lesniem i operatorem ekipy zajmującej się zdjęciami miniaturowymi Alexem Funkem. – W trakcie realizacji głównych zdjęć oglądałem wszystko, co kręcił Alex, a Alex oglądał większość tego, co kręciliśmy my – mówi Lesnie. – Znacznie wcześniej dokładnie omówiliśmy rodzaje oświetlenia, sposób filmowania poszczególnych miejsc, wygląd całych ujęć. A potem przyglądaliśmy się swoim zdjęciom. Bardzo szybko dopasowaliśmy się do siebie.
Ponieważ zdjęcia realizowało jednocześnie kilka ekip, Lesniemu pomagało kilku nowozelandzkich operatorów, w tym główny kamerzysta ekipy „A” Richard Bluck, który w późniejszych etapach realizacji zdjęć został operatorem drugiej ekipy; John Cavill, który nadzorował – między innymi – realizację zdjęć wykorzystanych w scenie bitwy w Helmowym Jarze; Allen Guilford, jeden z najlepszych filmowców nowozelandzkich, szef ekipy 1B; Simon Raby, operator drugiej ekipy, pracującej przy realizacji sceny Bitwy na Polach Pelennoru i Nigel Bluck, autor licznych scen zrealizowanych przy wykorzystaniu techniki niebieskiego ekranu, rozrzuconych po całym filmie.