Reklama

"Władca Pierścieni: Powrót Króla": OJCOWIE I SYNOWIE

- W trzecim filmie dużą rolę odgrywa konflikt między ojcami i synami – mówi Boyens. – To coś w stylu schizofrenii Golluma, która skrywa się w całej opowieści, żeby ją zrozumieć, trzeba połączyć różne fakty. Podobnie ma miejsce w przypadku ojców i synów.

We "Władcy Pierścieni" działania każdego ojca wymagają współpracy syna. Często synowie lub córki muszą działać na przekór swym rodzicom. Przybrany ojciec Eowiny, Théoden, zabrania jej jechać na wojnę. Mimo to w decydującym momencie walki odgrywa ona kluczową rolę. Sam Théoden nękany jest wizją śmierci własnego syna, która miała miejsce, gdy znajdował się pod trującym wpływem Smoczego Języka.

Reklama

Kochający Arwenę Aragorn, który pragnie, by pozostała wraz z nim, znajduje się w bezpośrednim konflikcie ze swym przybranym ojcem, Elrondem, który go wychował. Ten konflikt kończy się, gdy Aragorn decyduje się jechać Ścieżką Umarłych, gdyż to Elrond musi przekuć Miecz Królów, to Elrond musi dać Aragornowi błogosławieństwo i pozwolenie na korzystanie z tej broni. Gandalf, który w bardzo oczywisty sposób jest ojcem całej Drużyny, wysyła swego "syna", Froda, na najbardziej niebezpieczną i wymagającą misję – ma zniszczyć Pierścień w ogniu Góry Przeznaczenia – a nie może być u jego boku wtedy, gdy Frodo go najbardziej potrzebuje.

Jednak prawdopodobnie najwyraźniejszym i najbardziej łamiącym serce takim konfliktem jest ten, jaki dzieli Denethora (John Noble) i jego synów, Boromira (Sean Bean) i Faramira (David Wenham).

Denethor, na którym z powodu braku króla ciąży obowiązek zarządzania Gondorem, rozpacza nad śmiercią swego ulubionego syna Boromira, wierzy, że jego drugi syn, Faramir, zawiódł go wypuszczając ze swych rąk Pierścień, gdy miał okazję zdobyć go dla Gondoru. - Boromir był ulubieńcem Denethora, ponieważ był niczym jego lustrzane odbicie – mówi Noble. – Był wielkim wojownikiem i urodzonym przywódcą, podczas gdy Faramir był bardziej zamknięty w sobie, garnął się też do ksiąg, w czym przypominał Gandalfa. Śmierć Boromira była dla Denethora nie do zniesienia. To było tak, jakby zabił samego siebie.

W poczuciu winy lub szaleństwa Denethor wysyła Faramira do walki, której ten nie może wygrać – ma poprowadzić żołnierzy przeciwko orkom do zdobytego przez nich miasta Osgiliath. Faramir idzie z chęcią do tego boju. - Faramir nie ma w sobie nic z polityka, to bardzo prosty, w dobrym tego słowa znaczeniu, człowiek – komentuje Wenham. – Utracił zaufanie swojego ojca, który kazał mu zrobić coś, co nie zgadzało się z jego poglądami. Zmusił go do dowodzenia dużym oddziałem wojowników, którzy udają się w trudny i bezpardonowy bój. Mimo to Faramir kocha swego ojca, ufa mu, praktycznie rzecz biorąc jedzie na pewną śmierć, po to, by zdobyć uznanie swego rodzica. Zdaje sobie sprawę, że nie ma nadziei na dojechanie do Osgiliath, ale z radością odda swe życie za przyszłość Gondoru i Śródziemia.

- To bezsensowna, głupia strata – mówi Boyens. – Sam akt jest jednak bohaterski. A za tym aktem leży ból i cierpienie młodego żołnierza, próbującego zdobyć ojcowską miłość. Gandalf mówi do niego – Ojciec cię kocha, i zanim się to zakończy, przypomni to sobie. Nie odrzucaj więc swego życia. – Biorąc pod uwagę wojnę, takie nieracjonalne, bezsensowne działania powstają często z bardzo osobistych powodów, szkoda tylko, że z tych samych powodów giną ludzie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Władca Pierścieni: Powrót Króla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy