"Wierność": KSIĘŻNA DE CLÈVES MARII DE LA FAYETTE
Pojawiła się wówczas na dworze piękność, która ściągnęła oczy wszystkich, a można wnosić, że to była piękność doskonała, skoro obudziła podziw w otoczeniu tak nawykłym widywać piękne osoby. Była z tego samego domu, co de Chartres, jedna z najbogatszych dziedziczek we Francji. Ojciec jej umarł młodo i zostawił ją pod opieką pani de Chartres, swojej żony, osoby wielkich cnót, zalet i majątku. Straciwszy męża, spędziła wiele lat nie pojawiając się na dworze. W czasie tej nieobecności poświęcała się z wielkim staraniem wychowaniu córki; ale nie tylko pracowała nad tym, aby rozwinąć jej dowcip i urodę: starała się też wszczepić cnotę i jej umiłowanie. Większość matek wyobraża sobie, że wystarczy nigdy przy młodej osobie nie mówić o miłostkach, aby ją od nich oddalić. Pani de Chartres była przeciwnego zdania; często kreśliła córce obrazy miłości, podnosiła wszystko, co w niej lubego, aby łatwiej ją przekonać o tych niebezpieczeństwach. Opowiadała o fałszu mężczyzn, o ich oszukaństwach i niewierności, o nieszczęściach domowych, w które wtrącają miłostki; z drugiej strony ukazywała spokój, jaki towarzyszy życiu uczciwej kobiety; mówiła, ile blasku i wspaniałości przydaje cnota osobie posiadającej piękność i urodzenie. Ale ukazywała także, jak trudno jest zachować tę cnotę; a można ja zachować jedynie przez wielką nieufność do samej siebie oraz przez wielką pilność w przywiązaniu do tego, co jedynie może być szczęściem kobiety, to znaczy kochać męża i posiadać jego miłość. (...)
(Pani de Clèves do pana de Clèves, Clélia do Clève’a): Więc dobrze, panie – odparła rzucając się do kolan – wyznam ci coś, czego nigdy kobieta nie wyznała mężowi, ale niewinność mego życia i intencji dodaje mi siły. Prawdą jest, że mam przyczyny oddalić się od dworu i że chcę uniknąć niebezpieczeństw, grożących niekiedy osobom w moim wieku. Nie okazałam nigdy żadnej słabości i nie lękałabym się o siebie, gdybyś pozwolił mi usunąć się ze dworu (...). Jeśli mam uczucia, które cię obrażają, przynajmniej nie obrażę cię nigdy uczynkiem. Pomyśl, że aby uczynić to, co ja czynię, trzeba mieć więcej przyjaźni i więcej szacunku dla męża, niż kto miał kiedykolwiek; prowadź mnie, miej litość nade mną i kochaj mnie jeszcze, jeżeli możesz. (...)
(Pani de Clèves do pana de Nemours, Clélia do Némo): Zbudził pan we mnie uczucia, których nie znałam przed ujrzeniem pana i o których nawet tak mało miałam pojęcia, iż przejęły mnie zrazu zdumieniem, potęgującym jeszcze zamęt mej duszy. Robię panu to wyznanie z mniejszym wstydem, ponieważ czynię je w dobie, gdy mogę je uczynić bez zbrodni, i skoro się pan przekonał, że uczucia moje nie kierowały mymi postępkami. (...) Słodko mi jest zwierzyć to panu. Nie wiem nawet, czy nie mówię panu tego bardziej przez miłość samej siebie niż przez miłość do pana. Bo, ostatecznie, wyznanie to nie będzie miało następstw i pójdę drogą surowych zasad, jakie mi nakłada obowiązek.
(Maria de La Fayette – „Księżna de Clèves”, tłum. Tadeusz Żeleński-Boy, PIW, Warszawa 1958, „Biblioteka arcydzieł – Najsłynniejsze powieści świata”, s. 34, 124, 179).