Reklama

"Wciąż ją kocham": O PRODUKCJI

Projekt ekranizacji Dear John "zaiskrzył", kiedy w ręce producenta Marty'ego Bowena trafił rękopis powieści autora bestsellerów, Nicholasa Sparksa, jeszcze przed jej opublikowaniem. "Wzruszyła mnie", wyznaje Bowen. "Sparks pisze w sposób, który pozwala zagubić się w jego świecie, postaciach i malowniczych opisach Karoliny. Poza tym historia miała zupełnie niespodziewane zwroty akcji. Kiedy skończyłem czytać książkę, najbardziej martwił mnie fakt, że nie przychodzi mi do głowy żaden aktor, który będzie w stanie odegrać rolę tego 'idealnego mężczyzny'. Z jednej strony jest to postać bardzo męska, żołnierz gotowy na wszystko w służbie dla ojczyzny, lecz ma też łagodną stronę, dzięki której jest w stanie zakochać się bez pamięci w dziewczynie, ryzykując złamane serce".

Reklama

Wtedy Bowenowi przyszedł do głowy Channing Tatum. "Widziałem Channinga w kilku filmach, w tym Wszyscy twoi święci i Step up: taniec zmysłów", mówi producent. "Pomyślałem, 'Jeśli Channing zechce nad tym pracować, to będzie bardzo ekscytujący projekt'. Daliśmy książkę jego agentowi, a Channingowi bardzo się spodobała. To była idealna rola dla niego". W ten sposób film miał już swojego "Drogiego Johna".

Kiedy Tatum zaangażował się w projekt, Bowen oraz producent, z którym współpracuje, Wyck Godfrey (ten sam duet przeniósł na ekran fenomen Zmierzch i kolejne części serii) wiedzieli, że to będzie ich kolejny film. Kiedy książka "I wciąż ją kocham" została kolejnym hitem w niesamowitej serii bestsellerów Sparksa, filmowy projekt zaczął nabierać tempa i realnych kształtów. Producenci zwrócili się do Jamiego Lindena z prośbą o zaadaptowanie powieści. Scenariusz do Męskiego sportu, autorstwa Lindena, wzbudził ich podziw, budząc ich nadzieję, iż scenarzysta podejdzie do materiału z ciekawej perspektywy. O dziwo, początkowo jednak Linden nie przyjął propozycji, nie mając doświadczenia (ani całkowitego przekonania) w pisaniu historii miłosnej. "Jednak wciąż o tym myślałem", mówi Linden, "i nie mogłem przestać". W przeważającym stopniu Wciąż ją kocham jest historią miłosną, ale to co przekonało scenarzystę i pozwoliło mu zagłębić się w tę historię była relacja Johna z jego ojcem, panem Tyree. Linden znalazł inny niż w książce sposób na przedstawienie kluczowej sceny między ojcem i synem i dzięki temu zapragnął zmierzyć się z całym scenariuszem filmowym.

"W książce [podczas sceny między ojcem i synem] mówią oni w otwarty sposób o swoich uczuciach", ujawnia Linden. On natomiast postanowił wykorzystać wątek korespondencji i w jego wersji John pisze do ojca list, który odczytuje mu podczas ich najbardziej emocjonalnego spotkania. "Bardzo mi zależało, żeby ta scena znalazła się w filmie", mówi Linden. "Żeby to osiągnąć, musiałem wziąć udział w projekcie". I tak scenarzysta przyjął propozycję pracy przy projekcie Wciąż ją kocham.

"Wciąż ją kocham to historia miłości Johna i Savannah", mówi dalej Linden, "lecz także historia miłości Johna i jego ojca. To, moim zdaniem, nadaje filmowi głębi, nowej perspektywy i charakteru, które zwrócą na niego uwagę".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wciąż ją kocham
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy