Reklama

"Wątpliwość": NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH

Adaptacji filmowej podjął się słynny niezależny producent filmowy Scott Rudin, szef wytwórni Miramax. Reżyserię powierzył Shanleyowi i razem z nim zgromadził na planie plejadę wybitnych współpracowników. Shanley nie rwał się do powrotu za kamerę. Rudin, po klęsce jego poprzedniego filmu, namawiał go do powrotu wytrwale przez osiemnaście lat. Wreszcie mu się udało. Także dlatego, że był producentem sztuki.

Adaptacji filmowej podjął się słynny niezależny producent filmowy Scott Rudin, szef wytwórni Miramax. Reżyserię powierzył Shanleyowi i razem z nim zgromadził na planie plejadę wybitnych współpracowników. Shanley nie rwał się do powrotu za kamerę. Rudin, po klęsce jego poprzedniego filmu, namawiał go do powrotu wytrwale przez osiemnaście lat. Wreszcie mu się udało. Także dlatego, że był producentem sztuki.

Shanley wspominał, że do pisania skłonił go między innymi coraz niższy poziom dyskusji prasowych i telewizyjnych na drażliwe tematy. Ludzie skrajnie pewni swoich racji wrzeszczą bez ustanku na siebie. Nikt nie ma odwagi powiedzieć "nie wiem". W większości filmów reżyserzy na koniec udzielają dobitnej odpowiedzi na zadane pytania. Naszym zamiarem było pozostawić publiczność z wrażeniem: jakie to dobrze postawione pytanie - komentował pisarz i zarazem reżyser.

Pracując nad adaptację filmową, część scen zmienił, dodał nowe. Przyznał, że praca nad scenariuszem nie była łatwa. To najtrudniejszy tekst dla kina, jaki napisałem. Na każdej stronie pojawiały się problemy, także dlatego, że myślałem o tym jako reżyser. Sztuka oparta jest rzecz jasna na bardzo gęstym dialogu. Trzeba było oddać skomplikowane relacje pomiędzy postaciami, każdy ruch kamery musiał być przemyślany, służyć historii, którą opowiadaliśmy - mówił Shanley. Twórca nie ukrywał, że sztuka i film mają źródła w jego osobistych doświadczeniach i obserwacjach z Bronxu. Bronx stanowił enklawę klasy pracującej. Ludzie od dawna wyznawali te same wartości. Ale w latach 60. zaczęło się to gwałtownie zmieniać. Co przyniosło i dobre, i złe skutki. Trzeba pamiętać, że jeśli wyznajesz te same wartości co otoczenie, to także dzielisz jego ślepotę - komentował. Nie ukrywał, że postawę siostry Aloysius traktował z dużym zrozumieniem. Ona jest jak komendant na przeciekającej łodzi podwodnej, która może niebawem pójść na dno. Sprzeciwia się temu, co nadchodzi. I moim zdaniem ma dużo racji. Bywają dobre powody, żeby się sprzeciwiać. Jeśli uczyłeś na uczelni w Niemczech w 1931 roku, to nowością był Adolf Hitler? Jestem przekonany, że wiele cennych elementów z klasycznego wykształcenia zostało w naszym kraju po prostu zaprzepaszczonych. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że katolickie nauczanie często sprowadzało się do niebezpiecznego komfortu, przekonania, że katechizm daje na wszystko odpowiedzi. Nadchodzi przecież wiek, w którym staje się oczywiste, że tak nie jest.

Reklama

Reżyserowi udało się skompletować wymarzoną obsadę. Do roli Aloysius, która wymagała, jak mówił, "wielkiej siły i subtelności", bez większego trudu pozyskał Meryl Streep (2 Oscary i 14 nominacji do tej nagrody), do której już wcześniej dotarła sława sztuki. Jako Flynn pojawił się jeden z najwybitniejszych aktorów swego pokolenia (Oscar za rewelacyjną rolę w filmie "Capote", wybitne role między innymi w "Wojnie Charliego Wilsona" czy "Happiness") Philip Seymour Hoffman. Siostrę James zagrała piękna i utalentowana Amy Adams ("Wojna Charliego Wilsona", "Zaczarowana").

Praca z dobrymi ludźmi, takimi jak Meryl i Phil jest o niebo łatwiejsza. Z Meryl mówimy tym samym językiem. Nie wtrącałem się za bardzo w jej wybory. Mieliśmy ten sam cel. Ale mogłem spokojnie powiedzieć: to nie wydaje mi się najlepsze, daj mi coś innego. I dostawałem to - wyznał Shanley.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Wątpliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy