Reklama

"W stronę Słońca": BARDZIEJ NASA NIŻ ?GWIEZDNE WOJNY?

Boyle zebrał aktorów na trzy tygodnie przed zdjęciami, aby przeprowadzić z nimi intensywne próby. Obejmowały one między innymi poznanie specyfiki pracy poszczególnych postaci i ich pozycję na statku. Murphy wyjechał z fizykiem Brianem Coksem do CERN w Genewie ("to bardzo fajny facet, który odpowiadał na wszystkie moje idiotyczne pytania" - śmieje się Murphy). Michelle Yeoh zwiedziła Eden Project w Kornwalii, zaś Evans spotkał się w Stanach z astronautą Danielem W. Burschem. "Pojechałem do Monterey w Kalifornii, by pogadać z facetem do którego należy amerykański record długości przebywania w kosmosie - jakieś osiem miesięcy - opowiada Evans. - To było wspaniałe przeżycie: nie tylko takie spotkanie, ale i świadomość, że odbywasz je przygotowując się do filmu, który cię zafascynował".

Reklama

Boyle wyświetlił swoim aktorom różne filmy, stosowne do ról, jakie mieli zagrać. W programie znalazły się takie pozycje jak "Pierwszy krok w kosmos", "Okręt", "Cena strachu" oraz dokument "For All Mankind" o programie Apollo i klasyczne filmy sci-fi jak "Obcy - ósmy pasażer Nostromo" czy "2001: Odyseja kosmiczna". Próby obejmowały także lekcje nurkowania, wykłady z fizyki i astronomii, trening kaskaderski, symulację lotu, wreszcie podróż samolotem, na pokładzie którego można osiągnąć stan nieważkości. Murphy opisał to doświadczenie jako "interesujące, chore, przerażające i ekscytujące zarazem". Yeoh zaś dodała: "Stan nieważkości to coś wspaniałego, zapierającego oddech. Ale kiedy rośnie przeciążenie już nie jest tak miło. Wszystko zaczyna cię boleć i czujesz się jakby cały świat usiadł na tobie. Brzmi to może trochę strasznie, ale po kilku razach można się przyzwyczaić".

Na koniec Boyle zaproponował aktorom wspólne zamieszkanie, by jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć zbudować między nimi rodzaj wspólnoty. "W filmie mamy zespół, który przebywa razem od 16 miesięcy, toteż kluczową dla nas sprawą było, aby i nasza obsada poznała się lepiej, by uniknąć wszelkich barier" - mówi reżyser.

"To jest taki rodzaj relacji międzyludzkich, którego nie można zagrać - mówi Murphy. - To rodzi się między ludźmi, przebywającymi w jednym pokoju, wzajemne porozumienie lub irytacja lub cokolwiek jeszcze. Danny spróbował to osiągnąć w naszym zespole i przyznaję, że było to bardzo ciekawe doświadczenie".

Cała ośmioosobowa załoga Icarusa II zamieszkała więc w bursie studenckiej na londyńskim East Endzie. "Przejrzano oferty kilku akademików - opowiada Curtis. - Myślałem, że zamieszkamy w dużym domu, gdzie razem przyjemnie spędzimy czas. Tymczasem umieszczono nas w budynku z małym pojedynczymi pokoikami, wspólną łazienką i aneksem kuchennym".

"Zrobiliśmy wszystko, by poczuć się tam dobrze - podsumowuje Evans. - Czułem się jak w zespole teatralnym. Urobiliśmy się po pachy, aby jak najlepiej zrozumieć, o czym jest ten film i co czeka każdą z postaci. To było wspaniałe i cenne doświadczenie".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: W stronę Słońca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy