Reklama

"W pustyni i w puszczy": WYWIAD Z ADAMEM FIDUSIEWICZEM

Zanim trafiłeś na plan “W pustyni i w puszczy” miałeś już za sobą aktorskie doświadczenia. Czy pomogły Ci one podczas pracy nad rolą Stasia Tarkowskiego?


ADAM FIDUSIEWICZ: Tak i dzięki temu łatwiej było mi opanować tremę. Wcześniej grałem w filmie Krzysztofa Jańczaka (Pana Yapy) “Likwidator” i w 2 musicalach Janusza Józefowicza: “Metro” i “Piotruś Pan”.


Przed rozpoczęciem zdjęć musiałeś przejść wyczerpujący trening fizyczny. Jak trudne było to doświadczenie?

Reklama


A.F. - Musiałem przejść ciężkie treningi z panem Fusem. Biegałem kilometrami po piachu, dźwigałem Karolinę “na barana”, uczyłem się jazdy konnej. Oprócz zajęć fizycznych miałem także przygotowanie aktorskie z panią Matyszkiewicz i panią Zagórską.


Na planie “W pustyni i w puszczy” mówiło się wieloma językami. Czy miałeś jakieś problemy z pokonaniem bariery językowej?


A.F.: Nie miałem większych problemów z pokonaniem bariery językowej. Po prostu - jakoś sobie radziłem.


Gavin Hood mówi, że nie miałeś żadnych problemów w pracy z afrykańskimi zwierzętami. Naprawdę było tak łatwo?


A.F.: Owszem nie mieliśmy większych problemów ze zwierzętami, gdyż zostały one specjalnie dobrane do potrzeb filmu. Bardzo dobrze mi się z nimi pracowało.


Co sprawiało Ci największą trudność na planie?


A.F.: Najgorsze było zmycie kosmetyków jakie zostały na mnie nałożone, a zwłaszcza różnych żeli, utwardzaczy z włosów. To naprawdę nie było fajne.


Między odtwórcami ról Stasia i Nel w pierwszej ekranizacji “W pustyni i w puszczy” wytworzyła się bardzo specyficzna więź. A jak tobie układała się współpraca z Karoliną?


A.F.: Taka więź również powstała. Zaprzyjaźniliśmy się z Karolina i byliśmy jak brat i siostra.


Realizacja nowej wersji “W pustyni i w puszczy” na pewno nie należała do łatwych. Czy kilka miesięcy życia, które poświęciłeś temu filmowi widzisz jako ciężką pracę, czy raczej wspaniałą przygodę?


A.F.: Przede wszystkim jako naukę.


Czego nauczyłeś się podczas pracy nad filmem?


A.F.: Cierpliwości. Na planie połowę czasu zajmuje przestawianie ciężkiego sprzętu z miejsca na miejsce, więc trzeba było sobie poczekać.


Pierwszą wersję “W pustyni i w puszczy” obejrzało przeszło 17 milionów widzów w Polsce, a wszystko wskazuje na to, że Wasz film ma poważne szansę na powtórzenie tego wyniku. Czy nie obawiasz się utraty prywatności?


A.F.: Póki co jakoś tym się nie przejmuję.


Jakie masz plany na przyszłość?


A.F.: Na razie chciałbym wyjść na prostą w nauce i powoli idzie mi coraz lepiej. Poza tym, chciałbym się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, by być wszechstronnym.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy