Reklama

"W dolinie Elah": PRZYGOTOWANIA

Po sukcesie "Miasta gniewu" jego twórca, Paul Haggis, nie miał najmniejszych problemów ze znalezieniem pomysłów na kolejną fabułę. Był jednak gotów podjąć naprawdę wielkie wyzwanie, co wyraził prosząc swoich agentów o znalezienie historii, której "na pewno nikt nie będzie chciał sfilmować". Tym sposobem do jego rąk trafił artykuł "Death and Dishonour" (Śmierć i hańba) Marka Boala, opisujący morderstwo dokonane w Georgii

na młodym weteranie wojny w Iraku, śledztwo w tej sprawie prowadzone przez ojca zabitego oraz losy trzech żołnierzy, oskarżonych o tę zbrodnię.

Reklama

Haggis przedstawił swój projekt Clintowi Eastwoodowi, z którym łączyła go kilkuletnia współpraca: "Clint walczył o niego w studiu Warner Bros i to jego wsparciu zawdzięczam powstanie tego filmu, co w momencie publikacji artykułu - 2003 roku, wydawało się niemożliwe". Reżyser przyznaje, że połączył w scenariuszu dwie prawdziwe historie,

aby pokazać "dobrych ludzi, zmuszonych do podejmowania tragicznych decyzji".

Ostateczna wersja historii należy do gatunku kryminału i dotyka tematów, znanych z pierwszych stron dzisiejszych gazet. Nagrodzony Oscarem Tommy Lee Jones, wcielający się w rolę Hanka Deerfielda, tak określa przesłanie "W dolinie Elah": "Pokazujemy, co z ludźmi robi wojna i to, że ślepy, bezmyślny patriotyzm jest bardzo groźny". Charlize Theron, laureatka nagrody Akademii za "Monster", dodaje, że trauma żołnierzy wysyłanych do Iraku jest bezsporna bez względu na zapatrywania polityczne. "Ściągamy ich z powrotem i naiwnie oczekujemy, że najzwyczajniej w świecie przystosują się do życia w społeczeństwie. Realia są bezwzględne, a nam nie zebrało się jak dotąd na szczerość w tym temacie", podkreśla Theron.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: W dolinie Elah
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy