"Viramundo": REŻYSER O FILMIE
Chciałem żeby "Viramundo" było portretem Gilberto Gila, mocno zakorzenionym w teraźniejszości, ale jednocześnie kwestionującym uniwersalność niektórych jego pomysłów i punktów widzenia. Jako znany piosenkarz i kompozytor, ale także były minister kultury Brazylii, Gil promował wizję świata zbalansowanego, gdzie "czarni" i "biali" mają równe szanse, a nowe technologie i sposoby komunikacji czynią świat otwartym dla wszystkich, szczególnie tych żyjących na obrzeżach "nowoczesnej cywilizacji".
Czy społeczeństwa mogą żyć bez brzemienia rasowej dyskryminacji? Czy możemy wyobrazić sobie nowy świat, który promuje włączanie, a nie wykluczanie różnorodności? Na te pytania znajdujemy odpowiedź w jednym kraju: Brazylii. Już od kilku lat głosi ona z dumą, że wszyscy jej obywatele mają dostęp do nowych technologii, które uważa się za podstawowe narzędzie służące wolności i emancypacji. Łączą się one również z politycznymi staraniami o zerwanie z kolonijną przeszłością i podkreślanie kulturowej różnorodności kraju. Czy, w dobie Skype'a, Google'a i Facebooka z setkami milionów użytkowników, taki wkład w globalną kulturę ma znaczenie? Innymi słowy - czy "brazylijska droga" sprawdzi się także w innych częściach świata? Co z krajami Południa, gdzie problemy dyskryminacji z powodu rasy są najczęstsze i najbardziej dramatyczne?
Gilberto Gil, żyjąca legenda symbolizująca poświęcenie dla sztuki i uosabiająca brazylijską wielokulturowość, jest kimś kto ma największe szanse znaleźć odpowiedzi na wszystkie te pytania. "Viramundo" towarzyszy mu w podróży do kilku krajów, gdzie brazylijskie metody zdają się nie przynosić rezultatów: najpierw do Południowej Afryki, gdzie nie ma już apartheidu, potem do zniszczonej krainy australijskich Aborygenów i w końcu z powrotem do Brazylii, do amazońskiego lasu. Gilberto Gil jest dzisiaj mężczyzną po sześćdziesiątce, pełnym życia i wewnętrznego spokoju. Kilka lat temu odszedł z rządu Brazylii, by wrócić do tworzenia muzyki i pisania piosenek, które wyrażałyby humanistyczne wartości oraz jego wizję świata - wolnego, bardziej egalitarnego. "Viramundo" zmusiło muzyka do opuszczenia swojej strefy bezpieczeństwa i wyruszenia do miejsc, gdzie kwestie rasowe są wszechobecne, bardzo problematyczne i bolesne. Film koncentruje się na jego reakcjach na te podziały i uprzedzenia. Co może powiedzieć o społeczeństwie po apartheidzie albo podarować Aborygenom walczącym o przetrwanie i ochronę ich odmienności? Czy znajdzie płaszczyznę porozumienia z obywatelami Południowej Afryki, Australijczykami, czy Indianami znad Amazonki?
Oczywiście w centrum "Viramundo" jest muzyka. Służy ona za pomost między kontynentami, kulturami i pokoleniami. Nawet jeśli Gil był zaangażowany politycznie, wie że to muzyka i poezja są najbardziej efektywnymi sposobami, by dotrzeć do istoty rzeczy. Muzyka z jednej strony bardzo pomaga w ekspresji tożsamości, z drugiej jest uniwersalnym językiem, wyrażającym poza słowami ideę życia obok siebie i piękno różnorodności. A Gilberto Gil jest bez wątpienia jednym z muzyków najbardziej odpowiednich do łączenia pozornie odległych gatunków, wszak podczas swojej niezwykłej kariery dokonał syntezy muzyki brazylijskiej, rocka, reggae i afrykańskich rytmów.
"Viramundo" to muzyczny dialog, ale nie stara się on wymazać różnic, czy nawet trudnych do pogodzenia rozbieżności. Chciałem też w nim pokazać, jak ciężko jest znaleźć przejawy wielokulturowości, w której tożsamość każdej z grup jest podtrzymywana, a nie rozwadniana. "Viramundo" to próba poddania złożonego świata syntezie, czyli coś co udało się Gilowi w jego najlepszych utworach. Poprzez muzykę Gilberto Gil zdaje się przekraczać granice pomiędzy sztuką, kulturą i polityką. Jest muzykiem aktywistą tak samo, jak politykiem uprawiającym sztukę. Z jego rodzinnego stanu, Bahia, podróżujemy do Południowej Afryki i Australii, a stamtąd wracamy do Brazylii na finałowy koncert w amazońskim lesie. Z tego odległego miejsca rozlega się głos niestrudzonego aktywisty, wyrażającego swoją opinię i nadzieję. To głos dla całego świata, a przeciw mainstreamowi.