Reklama

"Vidocq": STRONA WIZUALNA FILMU

Nad ostatecznym kształtem „Vidocq’a” pracowało przez 4 lata ponad 100 informatyków. W efekcie, ponad jedna trzecia całego filmu wypełniona jest przez efekty specjalne dodane już po zakończeniu „okresu zdjęciowego”. Wspaniałe możliwości, jakie daje rozwój cyfrowej technologii obróbki obrazu, tutaj zostały zastosowane w pełnej skali. Bo przecież wykonanie wiernych dekoracji i kostiumów z epoki kosztowało by prawdziwą fortunę. O wiele łatwiej i przede wszystkim taniej, było wkomponować aktorów w komputerowe makiety Paryża z XIX wieku, niż po prostu je zbudować. Poza tym, ten sposób pracy nad filmem daje w praktyce niczym nie ograniczone możliwości. Jedyny ogranicznikiem staje się wyobraźnia projektantów i nakłady finansowe, jakie przeznaczono na daną realizację. W przypadku „Vidocq’a” mówimy o kwocie przekraczającej 20 milionów dolarów, więc Pitof i spółka mogli sobie naprawdę na wiele pozwolić.

Reklama

Niesamowite sceny, jakie oglądamy na ekranie, zostały wykreowane dzięki zupełnie nowej kamerze cyfrowej Sony HDW- F900, która przez swoją przełomową budowę (oddzielny obiektyw) może filmować plan z naprawdę dowolnego punktu w przestrzeni. Tę zupełnie nową technologię jako pierwszy chciał zastosować sam George Lucas w najnowszej odsłonie cyklu „Gwiezdnych wojen” ale Francuzi, (a dokładnie Pitof, bo to on zamówił to cacko), byli pierwsi, a wielki George musiał obejść się smakiem. W każdym razie, ta kamera pozwoliła na spełnienie największego marzenia reżysera – czyli pokazania XIX wiecznego Paryża tak, jakby było to miasto wprost z kart opowieści science fiction.

Pitof od samego początku swojej kariery zawodowej najlepiej czuje się na styku kultury masowej i tzw. kultury wysokiej, nic więc dziwnego, że również i „Vidocq” powstawał z podobnym nastawieniem. „W „Vidocq’u” chciałem połączyć klimat rodem z gry komputerowej czy video z malarskim podejściem do kadru” – mówi Pitof i rzeczywiście to widać na ekranie. Z jednej strony pojawiają się plastycznie wysmakowane obrazy przywodzące na myśl twórczość Boscha czy nawet Beksińskiego i słynny, skomponowany na podobnej zasadzie, „Pojedynek” Ridleya Scotta. Z drugiej strony, „Vidocq” to film niesamowicie nowoczesny: szybki, agresywnie zmontowany, rzeczywiście przypominający gry komputerowe zwłaszcza te spod znaku „odnajdź i zniszcz”. Co więcej, chwilami na ekranie pojawiają się płynnie rozegrane pojedynki, w których pobrzmiewają echa... filmów kung fu, są też cytaty ze „Draculi” Coppoli. Wspaniała różnorodność.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Vidocq
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy