Reklama

"Uniwersytet Potworny": POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI

Już od dnia kinowej premiery filmu "Potwory i spółka", która odbyła się 2 listopada 2001 roku, zespół Pixar Animation Studios wiedział, że świat przesympatycznych potworów zrobił ogromne wrażenie na widzach na całym świecie. Dlatego propozycja powrotu Mike'a i Sully'ego na duży ekran została przyjęta z entuzjazmem. Jak to zrobić? To już zupełnie inna historia:

Producent wykonawczy John Lasseter ("Gdzie jest Nemo", "Merida Waleczna", "Ralph Demolka") wyjaśnia: "Tworząc film w studiu Pixar bardzo dobrze poznajemy postaci. Pod koniec procesu produkcji są już naszymi przyjaciółmi, naszą rodziną, częścią nas samych. Rozstania z nimi nie są więc łatwe. Wymyślanie nowych pomysłów do realizacji w dobrze poznanym i pokochanym świecie to coś wspaniałego, ale jednocześnie trudnego, wymagającego. Trzeba bowiem stworzyć historię, co najmniej tak dobrą jak oryginał".

Reklama

Kreatywna machina Pixar Animation Studios poszła w ruch. Najpierw zorganizowano burzę mózgów z udziałem czołowych scenarzystów studia, w tym kilku członków zespołu odpowiedzialnego za "Potwory i spółkę". Daniel Gerson opowiada: "Wszyscy swobodnie rzucaliśmy pomysły. Każda koncepcja była punktem wyjścia dla rozmaitych improwizacji. Tego dnia narodził się pomysł nakręcenia prequela, którego akcja rozgrywa się na uniwersytecie".

Artyści bardzo dobrze zdawali sobie sprawę z wyzwań, jakie stoją przed tego rodzaju filmami. Jak wspomina Robert L. Baird: "Kiedy ktoś rzucił ten pomysł, stwierdziliśmy: Dobra, to może być fajne. Przypomnijmy sobie i przestudiujmy najbardziej udane prequele w historii kina. I wtedy zapadła martwa cisza, bo nikomu nic nie przychodziło do głowy".

Dan Scanlon wyjaśnia: "Jednym z głównych problemów, jaki wiąże się z tego typu opowieściami jest to, że ich zakończenie jest z góry znane. A więc trudno znaleźć jest sytuację dramatyczną, skoro wiadomo, że wszystko dobrze się skończy. Ciężko jest określić, o co tak naprawdę walczymy. Trzeba dowiedzieć się czegoś nowego

o postaciach - i tak de facto dzieje się w Uniwersytecie Potwornym. Musieliśmy przesterować całą sytuację do punktu, którego przekroczenie groziło zmianą postrzegania głównych bohaterów przez publiczność. A jednocześnie pod koniec filmu trzeba było zrobić zwrot pozwalający widzom jeszcze bardziej zbliżyć się do Mike'a

i Sully'ego".

Kori Rae dodaje: "Wszyscy wiedzą, jak skończy się ta historia. Szalenie trudno jest stworzyć nieoczywistą opowieść obfitującą w zwroty akcji i zaskakującą rozwojem postaci. Ale zespół scenarzystów dotarł do naprawdę głęboko ukrytych cech bohaterów i zbudował na ich podstawie zabawną, a jednocześnie chwytającą za serce fabułę, której rozwiązanie będzie dla widzów ogromnym zaskoczeniem".

Kelsey Mann odpowiedzialny za fabułę filmu twierdzi wręcz, że znane zakończenie dało twórcom ciekawe możliwości: "Widzowie może i wiedzą, jak skończy się historia bohaterów, ale nie wiedzą co do tego zakończenia doprowadzi. A więc tak naprawdę liczy się droga, a nie jej cel. Jest to zresztą idea przewijająca się przez cały film".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Uniwersytet Potworny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy