"Uciekinier": OD STAREJ FOTOGRAFII DO FILMU
Pomysł na film narodził się w głowie Jeffa Nicholsa podczas przeglądania archiwów Biblioteki Publicznej stanu Arkansas. W jednej z książek znalazł zdjęcie człowieka nurkującego w rzece. Nurek miał na sobie przedziwnie skonstruowany kostium. Ten obraz pobudził wyobraźnię reżysera. - Zacząłem się zastanawiać, kim on był, gdzie mieszkał i jak mogło wyglądać jego życie - opowiadał potem. Dodajmy, że Nichols jest wielkim fanem Marka Twaina i wielbicielem szeroko zakrojonych fabuł. Stąd do wymyślenia fabuły "Uciekiniera" było już bardzo blisko.
Nichols próbował zrealizować tę historię przez ostatnią dekadę. Po tym, jak jego "Shotgun Stories" (2007) zostały bardzo dobrze przyjęte przez krytyków, a "Take Shelter" (2011) zdobyło Grand Prix Tygodnia Krytyki w Cannes, udało mu się wreszcie zgromadzić potrzebne środki. - "Uciekinier" jest kulminacją wszystkiego, nad czym pracowałem jako pisarz i filmowiec - mówił. To trzeci film Nicholsa i jednocześnie najbardziej ambitny i z największym budżetem, napisanie scenariusza i produkcja wymagały więc czasu. Zdjęcia trwały 39 dni, przez okres ośmiu tygodni. Zrealizowano je w południowo-wschodniej części stanu Arkansas.
Umieszczenie akcji filmu na rzece, zaangażowanie nastoletnich bohaterów i położenie nacisku na takie tematy, jak poświęcenie i przebaczenie nasuwają skojarzenia z "Przygodami Hucka Finna", które były podczas zdjęć obowiązkową lekturą dla grających główne role czternastolatków Tye'a Sheridana i Jacoba Loflanda. Nichols nieco żartobliwie mówił o swym filmie: - To trochę, jakby Sam Peckinpah ekranizował Marka Twaina.
Podczas pracy nad scenariuszem Nichols wzorował się na pisarzach, którzy bardzo mocno osadzali swe powieści w konkretnym otoczeniu, takich jak Raymond Carver czy Cormack McCarthy, a także pisarzach z Południa, jak Larry Brown, Flannery O'Connor i Harry Crews. - To dzięki nim zapragnąłem kiedyś nauczyć się dobrego opowiadania historii. Moją inspiracją były również moje ulubione filmy: "Bilardzista", "Badlands", "Hud", "Pod czułą kontrolą", "Nieugięty Luke", "Doskonały świat", "Fletch" czy "Lawrence z Arabii". Te filmy potrafiły w bardzo szczery i uczciwy sposób pokazać ludzką kondycję, opowiadając jednocześnie bardzo atrakcyjne historie - komentował Nichols w wywiadzie dla IndieWire.
Podczas gdy "Shotgun Stories" były w dużej mierze opowieścią o zemście, a "Take Shelter" o strachu, to - zdaniem Nicholsa - "Uciekinier" skupia się na miłości. - Film opowiada o dwóch czternastoletnich chłopcach, którzy spotykają mężczyznę, ukrywającego się na wyspie pośrodku rzeki Missisipi - tłumaczył. - Postanawiają mu pomóc. Ale tak naprawdę to jest film o miłości. O chłopcu o imieniu Ellis, który rozpaczliwie szuka przykładów szczęśliwej miłości i przygląda się swoim rodzicom, wujkowi swojego najlepszego przyjaciela, a w szczególności Mudowi. Ellis pragnie ujrzeć prawdziwą miłość. Bardzo potrzebuje znaleźć przykład związku, w którym wszystko się układa.
Z Nicholsem, po udanej współpracy przy "Take Shelter", po raz kolejny pracowała producentka Sarah Green. Jej zdaniem "Uciekinier" to przygoda dzika jak rzeka, z chłopięcymi marzeniami, nieodpowiedzialnym głównym bohaterem, piękną kobietą i łowcami nagród na pierwszym planie. - Trzech młodych mężczyzn musi pokonać przeciwności, by wypełnić swoje zadanie, a po drodze uczą się czegoś o życiu i o miłości. To niezwykle poruszająca opowieść, która was natychmiast wciągnie i zmusi do myślenia o tych, których kochaliście. Mam nadzieję, że widzowie wyjdą z kina z myślą, że prawdziwa miłość, z całym bagażem bólu, radości i niedoskonałości, jest warta poszukiwań - mówiła Green.
Producent Aaron Ryder opisywał "Uciekiniera" jako "niekonwencjonalną historię miłosną" - opowieść o chłopcu, który odkrywa, czym jest naprawdę miłość: - Szuka miłości, bo jego rodzice się rozstają. Poszukuje kogoś, kto wskaże mu drogę, szuka swojej tożsamości.
Nichols tak mówił o czternastoletnim Ellisie: - To może zabrzmi troszkę tandetnie, ale Ellis doświadczył już w szkole kilku zawodów miłosnych. A ja szczerze wierzę, że dla nastolatka miłość jest dużo bardziej dzika i nieprzewidywalna, niż kiedykolwiek później w jego życiu. To oczywiście nie oznacza, że jest głębsza czy bardziej prawdziwa, po prostu przeżywana jest z większą intensywnością. Kiedy jesteś zakochany, stajesz się rozgorączkowany, a kiedy ktoś ci złamie serce, jest to niezwykle bolesne. Bardzo chciałem, żeby tak właśnie postrzegali Ellisa widzowie. I jeśli tę polaryzację i intensywność miłości, jaką przeżywa ten chłopak, udało się pokazać, to ta historia warta była opowiedzenia.
Nicholsowi zależało, by ukończyć zdjęcia w czasie poniżej czterdziestu dni, dlatego zawierzył oddanemu i doświadczonemu zespołowi, z Adamem Stonem na czele - operatorem, który służył swoim talentem i wrażliwością wizualną przy wszystkich trzech filmach tego reżysera. Cas Donovan, pierwszy asystent reżysera i Hope Garrison, drugi asystent, dbali o to, by wszystko przebiegało sprawnie, mimo trudnego terenu, odległych lokalizacji, węży, wystrzałów, wybuchów, popisów kaskaderskich oraz innych nieuniknionych niespodzianek, jakie zdarzają się podczas kręcenia filmu.
Film nakręcono na taśmie 35 mm, z użyciem obiektywów anamorficznych. Nichols chciał nadać tej opowieści wygląd ponadczasowy, tak by można było skupić się na historii Ellisa i Muda. Obiektywy długoogniskowe służyły pokazaniu świata z perspektywy Ellisa. Nichols tłumaczył: - To jest świat widziany oczami Ellisa. Ellis to ja. Ellisem jest każdy, kto siedzi w fotelu w kinie.
Nichols miał pomysł, jak przy użyciu drobnych zabiegów wizualnych dodać tej opowieści głębi. Wiedział, że w scenach, w których nie pada zbyt wiele słów, te elementy pozwolą widzom bardziej utożsamić się z historią. Reżyser miał bardzo wyraźną wizję tego, jak różne przedmioty powinny wyglądać, od sprzętu wędkarskiego Seniora, po książki na półkach w domu Toma Blanckenshipa (Sam Shepard zasugerował Nicholsowi, że jego bohater to ktoś, kto czytałby "Don Kichota". Nichols tuż przed rozpoczęciem zdjęć znalazł odpowiednio stary egzemplarz). Miał też w głowie ów niezwykły strój nurka zajmującego się zbieraniem ostryg, który ujrzał na zdjęciu w bibliotece dziesięć lat wcześniej, a w który ubrał później Galena. Bardzo blisko współpracując ze scenografem Richardem Wrightem i kostiumolożką Kari Perkins, Nichols był w stanie osiągnąć małomiasteczkowy, ponadczasowy wygląd planu zdjęciowego i uwypuklić wrażenie dzikości rzeki.
Prostota i autentyczność dekoracji, w połączeniu z naturalnym pięknem rzeki i prawdziwym miasteczkiem w Arkansas, stały się znakomitym tłem dla fabuły i bardzo intensywnych scen w filmie. - Wiedziałem, że nie będzie to łatwy film, ze względu na sceny kaskaderskie oraz realistyczne efekty, z których większość została przygotowana na planie - wspominał Nichols. - Wystrzały z broni palnej, sceny z motocyklem, węże, woda, to było czyste szaleństwo.