"Tylko Bóg wybacza": REŻYSER O FILMIE
Początkowo chciałem zrobić film o człowieku, który chce walczyć z Bogiem. Kiedy pisałem scenariusz przechodziłem trudny okres w moim życiu. Spodziewaliśmy się drugiego dziecka, a w czasie ciąży pojawiły się komplikacje. Stąd pomysł na postać, która chce się z Bogiem bić, wydawał mi się bardzo atrakcyjny.
Z czasem ta koncepcja ewoluowała. Dodałem na przykład bohatera, który wierzy, że jest Bogiem (Chang) i staje się naturalnym przeciwnikiem gangstera szukającego religii, w którą mógłby uwierzyć (Julian). To są kluczowe dla naszej egzystencji kwestie. Wiara bazuje na potrzebie ostatecznych odpowiedzi, problem jednak polega na tym, że przez większość czasu nawet nie wiemy, jakie jest pytanie. Więc kiedy nagle pojawia się odpowiedź musimy wrócić po śladach własnego życia, by odnaleźć to pytanie. Mój film jest właśnie taką odpowiedzią na pytanie, które poznamy dopiero na samym końcu.
Z perspektywy czasu widzę podobieństwa pomiędzy Changiem a Jednookim z "Valhalla: Mroczny wojownik" i kierowcą z "Drive" - wszyscy oni zakorzenieni są w baśniach i mitologiach, mając jednocześnie problem z życiem we współczesnych im czasach. Wszystkie te postaci, choć żyją w zupełnie innych miejscach i czasach i grane są przez innych aktorów, to zachowują się podobnie - okazują stoicki spokój, niewiele mówią.
W pewien sposób "Tylko Bóg wybacza" jest sumą filmów, które do tej pory zrobiłem. Wydaje mi się, że nieświadomie dążyłem do tej twórczej kolizji, która zmieni wszystko wokół mnie. Zawsze mówiłem, że chcę kręcić filmy o kobietach, a kończę z obrazami o pełnych przemocy mężczyznach. Teraz, kiedy doszło do tego zderzenia, może okazać się, że wszystko wywróci się do góry nogami. Jestem bardzo podekscytowany, bo nie wiem, co na mnie czeka.