Reklama

"Tropiciel": PIERWSZY KONTAKT: HISTORIA PATHFINDERA

Ostatnie niepodważalne dowody sugerują, że na wieki przed Kolumbem wojenne łodzie Wikingów z północnej Europy lądowały na amerykańskich wybrzeżach, a sławni ze swej gwałtowności Nordycy docierali aż do terenów dzisiejszego Bostonu i Nowego Jorku. To przejmująca wizja: Wikingowie próbowali opanować tereny, które Indianie uważali za swoje rodzinne strony od 25 tysięcy lat.

Znani ze swej brutalności i grabieżczych wypraw, doświadczeni w europejskich wojnach Wikingowie dotarli do Nowego Świata z zamiarem jego podbicia. W Ameryce znaleźli swój koniec. Nie wiadomo dokładnie, co stało się z Wikingami, którzy się tu osiedlili, ale zamiast rozwinąć się, doprowadzili do upadku swej cywilizacji, a sami wkrótce zniknęli. Skandynawskie sagi opowiadają o krwawych bitwach z ludźmi żyjącymi w Ameryce - ale to, co się wydarzyło, kiedy starły się te dwie wojownicze kultury, na zawsze pozostało tajemnicą.

Reklama

Ten niezbadany obszar dziejów zostaje odkryty przez TROPICIELA - przygodową opowieść o pierwszym - gwałtownym - kontakcie Wikingów z zamieszkującymi wschodnie wybrzeża Ameryki Indianami Wampanoag, ukazanym poprzez tradycyjną historię zemsty i odkupienia.

"Zawsze uważałem, że pomysł postawienia naprzeciw siebie Wikingów i północnoamerykańskich Indian, ukazania z epickim rozmachem starcia kultur, do jakiego by doszło, to świetny materiał na film - mówi reżyser Marcus Nispel. - Ale chociaż Wikingowie mnie fascynują, nigdy lubiłem filmów historycznych. Podobają mi się natomiast historie, kiedy jeden ocalony rzuca wyzwanie swoim wrogom. Dlatego TROPICIEL opowiada nie tylko o konflikcie Wikingów z Indianami, ale przede wszystkim podejmuje ponadczasowy wątek człowieka, w którym dokonuje się przemiana - od ślepego poszukiwania zemsty do świadomego szukania sposobu na ocalenie swego narodu".

Historia TROPICIELA zaczyna się nie tylko od zaskakujących odkryć historycznych, ale i od norweskiego filmu "Tropiciel" z 1987 roku, który zdobył Oscara dla filmu nieanglojęzycznego i zyskał uznanie krytyków jako ogniwo rozwoju filmu przygodowego. Rozgrywający się w Laponii film odtwarza z całą brutalnością i magią zamierzchłych czasów historię chłopca, który przeżył brutalny atak na swoje pokojowo nastawione plemię, by wyrosnąć na bohaterskiego przywódcę. Producenci Mike Medavoy i Arnold W. Messer z Phoenix Pictures tak zachwycili się tym filmem, że natychmiast podjęli starania do uzyskania praw do remake'u.

Medavoy i Messner podjęli starania, by zrealizować swój projekt, lecz mimo włożonych wysiłków nie udało się im tego dokonać - do chwili, kiedy nie spotkali się na lunchu z Markusem Nispelem, młodym reżyserem nowatorskich reklamówek i wideoklipów, który równie obiecująco zadebiutował remake'iem kultowej "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną". Niespel zwierzył się producentom ze swego marzenia nakręcenia filmu o Wikingach, którzy walczą z Indianami - i to zapoczątkowało sprawę.

"Marcus był zafascynowany tematem konfrontacji Wikingów z Indianami, my mieliśmy prawa do "Tropiciela", więc szybko stało się jasne, że jedno do drugiego pasuje" - mówi Arnold Messner.

A producent wykonawczy Bradley J. Fischer dodaje: "Przeprowadziliśmy wiele rozmów o tym, jak przerobić oryginalną fabułę filmu i co nowego dodać do remake'u - ale te rozmowy zawsze kończyły się daleko od tego, czego oczekiwaliśmy. A potem zjawił się Marcus, który od razu wiedział, o co chodzi. Zasugerował, żeby fabułę przerobić na przygodową historię o Wikingach i Indianach. Wyglądało na to, że znalazł właściwy klucz".

Dla Nispela film był szansą połączenia wielu jego talentów - od rysowania komiksów po tworzenie barwnych widowisk kina akcji. Rozpoczynając pracę, reżyser zastanawiał się, jak zaznaczyć w nim swój osobisty styl. Inspirował się nie tylko oryginalnym "Tropicielem", ale także ostatnią falą epickich widowisk i klasyką nurtu opowieści typu "jeden przeciw wszystkim" i - przede wszystkim - własną wizją filmu o widowiskowym starciu dwóch odmiennych wojowniczych kultur.

"W rezultacie nasz film różni się krańcowo od norweskiego oryginału, ale skorzystaliśmy z okazji nakręcenia fascynującego filmu o czasach Wikingów" - wyznaje Nispel.

Pracę nad TROPICIELEM Niespel zaczął od rozmów ze scenarzystką Laetą Kalogridis. Na potrzeby filmu sprawdziła ona, co wiadomo o pobycie Wikingów w Ameryce Północnej - a jest to nadal stale uzupełniane puzzle. W roku 1960 po latach domysłów w miasteczku L'Anse Aux Meadows w Nowej Finlandii archeolodzy odkryli w ślady obozu Wikingów sprzed tysiąca., co rozwiało wszelkie wątpliwości, czy Wikingowie odkryli Amerykę. Pozostało pytanie, jak głęboko weszli w głąb lądu i co z tego wynikło.

Stając wokół wielu niewyjaśnionych tajemnic, Kalogridis i Nispel doszli do wniosku, mają pełną swobodę w uzupełnieniu faktów swoją wyobraźnią. "Najbardziej interesowało nas, dokąd doszli, gdzie się osiedlili. Bo przecież to nie jedyne miejsce w Ameryce, skąd się wynieśli, a raczej - skąd zostali wyparci. Jak na ich obecność zareagowali Indianie? Brak odpowiedzi na takie pytania był impulsem dla wyobraźni" - wyjaśnia Nispel.

Kalogridis szczególnie interesowało, jak konflikt dwóch tak odmiennych lecz jednakowo dumnych kultur ,mógł wpłynąć na losy takiego sieroty jak Ghost, w którym dochodzi do wielkiej przemiany w chwili, gdy orientuje się, że obsesyjna żądza krwi doprowadzi do zagłady Wikingów. Kreśląc w wyobraźni przejmujące sceny bitewne, sygnalizując ledwie elementy konfliktu i walki o przetrwanie zamiast rozwijać je w długich sekwencjach dialogów, Kologridis dostrzegła, że pod wartką akcją kryje się wiele poważniejszych problemów.

"W swej istocie to film o umiejętności przetrwania w obliczu niezwykłych okoliczności, która jest częścią kultury - mówi Kalogridis. - Moim zdaniem, relacje między Pathfinderem i Ghostem są kluczowe dla tej wspaniałej fabuły, a poza tym jest jeszcze wewnętrzny konflikt w Ghoscie, który próbuje określić, kim jest".

Kiedy Kalogridis zaczynała pisać, trwały kontrowersje wokół tego, czy Wikingowie dotarli do wschodniego wybrzeża dzisiejszych Stanów Zjednoczonego, ale kiedy kończyła, historia potwierdziła jej fabułę. "To, co najciekawsze, że w dwa tygodnie po ukończeniu scenariusza biuletyn Smithonian Institute poinformował, że znaleziono nowe dowody na obecność Wikingów na Wschodnim Wybrzeżu - opowiada Nispel. - Ta wiadomość przyszła w samą porę".

Ale nawet mając gotowy scenariusz TROPICIELA Nispel stał przed zadaniem wskrzeszenia obrazu dzikiej, pierwotnej Ameryki, którego nikt nie utrwalił ani na zdjęciach, ani na obrazach. Nie mając żadnych historycznych odniesień odwołał się do własnej wyobraźni.

"Ameryka Północna tamtego okresu była różna od tej, jaką dzisiaj znamy, był to zupełnie obcy świat - wyjaśnia reżyser. - Zwierzęta, drzewa, całe środowisko było jak z innego świata. Postanowiłem więc, że nie będziemy próbować wskrzeszać tego świata, w jakim toczyła się akcja TROPICIELA. Zamiast tego spróbujemy stworzyć własną mitologię. Jest parę teorii o tamtych czasach, kilka rzeczy wiemy na pewno. To nasza podstawa, ale cała reszta została wymyślona. W końcu chcieliśmy, by ta opowieść przede wszystkim zafascynowała naszego widza".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Tropiciel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy