"Troja": KOŃ TROJAŃSKI
Koń jest jednym z najważniejszych elementów w filmie – przypomina Phelps. – Myśląc logicznie, jedynym materiałem, jakim dysponowali Grecy, było drewno ze spalonych okrętów. Chciałem, żeby wyraźnie widoczne było, że koń został wybudowany pośpiesznie, w ciągu dwunastu dni, jakie Grecy mieli na jego stworzenie. Czułem też, że koń powinien być bardzo pogański, że powinien silnie oddziaływać na Trojan. Grecy musieli stworzyć coś, co Trojanie chętnie wprowadziliby do miasta, do swojej świątyni za murami.
Projektant stanął więc przed zadaniem wymyślenia figury, która będzie rozpoznawalna dla widzów, a jednocześnie zgodna z duchem filmu, który wymagał maksymalnego realizmu. – Nie chciałem mieć konia na kółkach – mówi Phelps. – Widzieliśmy coś takiego wiele razy, poza tym to bezsensowne. Zawsze miałem wrażenie, że kiedy coś takiego na kółkach pojawiłoby się na plaży, gdzieś obok powinna znaleźć się tabliczka z napisem „Weź mnie do domu”.
Trzech grafików, opierając się o różne źródła (w tym fotografie spalonego okrętu i zdjęcia olbrzymiego goryla, wykonanego w całości z opon samochodowych), opracowało wstępny projekt, który następnie dopracowano. Po zgodzeniu się co do ostatecznego wyglądu konia, do pracy przystąpił rzeźbiarz, który wykonał trójwymiarową makietę o wysokości 30 centymetrów. Później wykonano kolejny, większy model. Ostatnim etapem było zrobienie konia naturalnej wielkości, wyrzeźbionego w specjalnym styropianie przez dwunastu modelarzy.
Koń powstał we wnętrzach Shepperton Studios w Londynie, ale musiano wykonać go w dwóch częściach, ponieważ nie dysponowano pomieszczeniem wielkim na tyle, by zmieścić w nim olbrzymią figurę. – Muszę przyznać, że mocno się denerwowałem – mówi Phelps. – Najpierw rzeźbiono dolną część, z nogami i podstawą, a dopiero potem górną, z głową i grzbietem. W całości konia zobaczyliśmy dopiero za jakieś dwa, trzy miesiące, na Malcie.
Konia przetransportowano w częściach na Maltę, gdzie na początku maja przeniosła się także cała ekipa. Figura, zbudowana głównie ze stali i włókna węglowego, któremu nadano fakturę drewna, mierzyła ponad 12 metrów wysokości i ważyła jedenaście ton. Po wykonaniu poszczególnych części, montaż całości zabrał całe tygodnie. Następnie koń musiał zostać przewieziony na miejsce, z którego – poprzez wysokie na 15 metrów wrota Troi – miał wyruszyć do wnętrza miasta.
- Widziałem film dokumentalny o budowniczych piramid, na którym pokazano trzy potężne bloki kamienne przesuwane na okrąglakach – przypomina sobie Phelps. – Według mnie to znacznie bardziej logiczny sposób przetransportowania konia do miasta. – Na drodze prowadzącej przez bramę ułożono pnie, po których Trojanie przetoczyli konia do miasta. W rzeczywistości ciężar przesunięcia posągu spoczął na systemie kołowrotków, dźwigni i sznurów, usuniętych potem przez grafików komputerowych.