"Trick": TWÓRCY O FILMIE
Jan Hryniak, reżyser
"Produkcja tego filmu była szczególna, od początku była wielkim trickiem. Na planie utarło się powiedzenie, że to, co robimy to 'niezły trick'. Podczas kręcenia wielu scen okazywało się, że powstają rzeczy zupełnie przez nas niezamierzone. Największą niespodzianką i jednym z największych odkryć podczas kręcenia 'Tricku' był dla mnie Piotr (Śliskowski), mimo że znamy się i pracujemy od czasów szkoły. Miał niezwykły wkład w ten film. Gdyby nie on, praca nad filmem mogłaby się zmienić w koszmar. Dobrze wspominam również pracę z aktorami - muszę przyznać, że cała obsada potwierdziła, że moje wybory castingowe były trafione.
Bycie filmowcem to, według mnie, swoisty nadmiar adrenaliny, bez której kreatywne tworzenie staje się niemożliwe."
Eric Stępniewski, producent
"Wieloletnie doświadczenie nauczyło mnie, że należy słuchać ludzi, milczeć, żeby się nie wymądrzać a jednocześnie po prostu robić swoje. Trzymając się tych zasad można odnieść sukces i zrobić dobry film. Chciałem, aby Trick różnił się od innych polskich produkcji, myślę, że może dzięki mojej francuskiej mentalności udało się wyprodukować film odbiegający od typowego schematu."
Piotr Śliskowski, operator
"Z Janem pracowałem już wcześniej, więc gdy zaprosił mnie tym razem do współpracy i pokazał ciekawy scenariusz pomyślałem, że będzie to kolejna fajna przygoda. Nie pomyliłem się. 'Trick' to fascynująca historia, opowiedziana w sposób nowoczesny. Scenopis był bardzo szczegółowy, lecz w trakcie produkcji czas i lokalizacje weryfikowały go i trzeba było zdecydować się na pewne kompromisy. Na planie mieliśmy montażystę, który na bieżąco pracował nad montażem scen. Cały filmowy trick polega na tym, by wiarygodnie i szczerze opowiedzieć historię, tylko wtedy efekt nie przynosi rozczarowania i poczucia sztuczności. Mam nadzieję, że w 'Tricku' udało nam się to osiągnąć."
Wojciech Żogała, scenograf
"Prace nad 'Trickiem' rozpoczęliśmy w styczniu. Na początku miały miejsce głównie rozmowy z reżyserem, operatorem i producentem. Gdy okazało się, że nie mamy możliwości wyjazdu do Afganistanu, zaczęliśmy myśleć w jaki sposób zrealizować te sceny tak, aby uniknąć sztuczności. Na Stadionie Dziesięciolecia, który był właśnie w remoncie, i który odwiedziliśmy w zupełnie innym celu odkryliśmy idealnie spękaną, spaloną słońcem ziemię. Powstał więc pomysł jej wykorzystania. Zabudowa stadionu i rzesze statystów sprawiły, że Afganistan okazał się być w zasięgu naszej ręki."