Reklama

"Traffic": KOMPLETOWANIE OBSADY

Obsadę skompletowaliśmy w dwojaki sposób – wspomina Soderbergh – zatrudniając aktorów, o których myśleliśmy od samego początku i aktorów, którzy usłyszeli o projekcie i byli nim zainteresowani. Udało mi się zgromadzić naprawdę interesującą ekipę, poczynając od ról głównych, kończąc na najdrobniejszych epizodach. Nie było to proste, bo przecież w filmie jest aż 110 ról mówionych, a film dobry jest tylko wtedy, kiedy każda z ról zostanie obsadzona właściwie.

Jedną z korzyści posiadania dobrego scenariusza jest możliwość wyboru aktorów. Zatrudniłem do ,,Traffic” aktorów, których zawsze ceniłem i chciałem z nimi pracować, choć nie miałem takiej możliwości. Wśród trójki pierwszych, do których zwróciliśmy się z propozycją, byli Michael Douglas, Catherine Zeta-Jones i Benicio Del Toro. Na szczęście, nikt z nich nam nie odmówił.

Reklama


Jedną z najważniejszych decyzji obsadowych było powierzenie ról Meksykanów aktorom hiszpańskojęzycznym. Soderbergh opowiada: Stereotypem jest obsadzanie w takich rolach Amerykanów. A nie o to w tym chodzi. Zatem kiedy dialog wygłaszany jest po hiszpańsku, bądź z hiszpańskim akcentem, musi brzmieć autentycznie, tak, aby publiczność uwierzyła w to, co ogląda na ekranie. Wtedy ogląda postać, a nie osobę mówiącą z hiszpańskim akcentem.

Benicio Del Toro tak komentuje decyzję reżysera: Pomysł Stevena, aby część scen była grana po hiszpańsku, był bardzo ekscytujący. Dodał filmowi autentyzmu, którego tak często brakuje w innych tego typu produkcjach.

Mój bohater to postać, która stara się czynić dobro, ale otaczające go zło i korupcja okazują się coraz silniejsze od niego. Ze swoim partnerem ma stosunki braterskie, ale kiedy w grę zaczynają wchodzić narkotyki, rzeczy się komplikują. Javier musi spróbować zachować swoją niezależność, choć próba ta może zakończyć się utratą życia...

Gaghan dodaje: zakończenie historii Javiera, które wymyślił Benicio, jest bardzo mocne. Wybór, jaki stoi przed policjantem w Meksyku bywa czasem bardzo prosty: korupcja, albo śmierć. Jeśli nie przyjmiesz pieniędzy, któregoś dnia ktoś może znaleźć na śmietniku twoje zwłoki...


Druga część filmu koncentruje się na losach Roberta Wakefielda (Michael Douglas), nowo wybranego przez prezydenta USA antynarkotykowego cara.

Robert Wakefield to sędzia sądu stanowego w Ohio, a przy tym bardzo prosty i czysty facet – tak określa go Soderbergh. I choć karierę polityczną rozpoczyna bezpośrednio w Waszyngtonie, mało kto wie o jego życiu prywatnym. Robert z przerażeniem odkrywa u swojej córki uzależnienie od narkotyków. Początkowo uważa, jak chyba każdy rodzic, że problem nie należy do poważnych, ale problem jest niezwykle poważny. Dlatego Robert musi się nieoczekiwanie zmierzyć na gruncie rodzinnym z problemem, z którym miał walczyć w skali kraju.

U Wakefiealdów najważniejsze jest jedno – mówi Gaghan – cisza w ich domu, niewypowiedziane rzeczy dotyczące problemu, którego nie można rozwiązać w sposób prosty. Kiedy oglądałem Michaela, Amy Irving i Ericę Christensen, jak grali swoje role, pomyślałem: O to mi chodziło!

Lubię chodzić do kina na film z dobrze opowiedzianą fabułą – mówi Michael Douglas. A ten film ma trzy znakomicie opowiedziane historie. Co interesujące, wiedziałem jedynie o co chodzi w mojej historii. Pozostałe historie były utrzymywane w tajemnicy.

Gram w opowieści o człowieku, który musi zmierzyć się z problemem: moja córka-ja. Jak będą postrzegać mnie inni. Robert to postać przeświadczona, że takie rzeczy mogą się zdarzyć wszędzie, tylko nie w jego rodzinie. 16-letnia córka Wakefielda wymyka się spod kontroli w momencie, kiedy Robert przygotowuje się do spotkania z prezydentem. Nie musiałem specjalnie przygotowywać się do roli. W pewnym sensie Robert nie ma zbyt dużego pojęcia o problemie, jaki mu powierzono. Nie musi być ekspertem w temacie narkotyków. Od tego ma ludzi, aby edukowali go, a on ma nimi tylko kierować. W ten sposób publiczność może zobaczyć, jak bardzo przerasta Roberta problem, z którym nagle musi się zmierzyć we własnej rodzinie.

Wakefieldowie to typowa rodzina – komentuje Amy Irving – która musi zmierzyć się z potężnym problemem uzależnienia własnego dziecka. Dziś jest inaczej niż w latach sześćdziesiątych, kiedy narkotyki służyły przede wszystkim do celów „relaksacyjnych”. Moja postać, kiedy była w college’u, też eksperymentowała, ale potem stała się radykalistką i jak każda radykalistka, stara się nie dostrzegać problemu.

Dziś narkotyki są zdecydowanie silniejsze i nie można ich kontrolować. Na dodatek handlarze starają się dotrzeć przede wszystkim do młodych ludzi. Ten film pokazuje, że problem narkotyków może dotknąć każdego. Zresztą nie znam nikogo, kto nigdy nie zetknąłby się w jakiejkolwiek formie z problemem narkotyków...

Dwie moje przyjaciółki mają identyczny problem, jak moja bohaterka. Jedna z nich wspominając pobyt swej córki w więzieniu, powiedziała mi: gdyby moja córka wróciła z więzienia pełna buntu i agresji, wiedziałabym, że ją straciłam. Wróciła jednak z płaczem i dlatego wiedziałam, że możemy jeszcze walczyć o wyciagnięcie jej z tego. Dlatego kiedy miałam zagrać scenę, gdzie moja filmowa córka wraca po nocy spędzonej w centrum dziecięcych uzależnień, zagrałam scenę odwołując się do doświadczeń bliskiej mi osoby.


Trzecia część filmu zdominowana jest przez postać Heleny Ayali, odtwarzanej przez Catherine Zeta-Jones. Laura Bickford wspomina: Postać Heleny wzięta jest bezpośrednio z serialu. Helena to żona wziętego biznesmena, Carlosa Ayali. Mieszkają razem w San Diego. Mają małego synka, a Helena znów jest w ciąży. Mieszkają w pięknym domu. Helena to ucieleśnienie tzw. ,,american dream”. I nagle ta kobieta odkrywa, że całe jej życie opiera się na nielegalnych, pochodzących z handlu narkotykami, pieniądzach jej męża. Staje teraz przed zadaniem ocalenia rodziny.

Gaghan dodaje: Helena od początku była pomyślana jako osoba z pozoru mądra, ale w gruncie rzeczy naiwna. Mieszka w pięknym domu z ogrodem, sądząc, że jej mąż jest przedstawicielem dawnej meksykańskiej arystokracji. Zajmuje się wszystkim tym, co przystoi dobrej żonie: prowadzi dom, jest zaangażowana w działalność charytatywną. I nagle odkrywa, że całe jej dotychczasowe życie było kłamstwem.

Kiedy Zeta-Jones otrzymała propozycję roli w ,,Traffic”, jedynie najbliższa rodzina znała jej najpilniej strzeżony sekret. Problem polegał na tym, że kiedy Steven do mnie zadzwonił wiedziałam już, że jestem w ciąży – śmieje się aktorka. Nigdy nie spotkałam wcześniej Stevena, ale bardzo chciałam wystąpić w jakimś jego filmie. Zapytałam go, kiedy zamierza rozpocząć zdjęcia, jednocześnie intensywnie licząc, w którym momencie ciąży będę. W końcu powiedziałam mu, że jeśli zdjęcia rzeczywiście rozpoczną się w kwietniu 2000, będę w piątym miesiącu ciąży. Powiedziałam mu również, że według mnie ciąża przydałaby dramatyzmu postaci Heleny, ale jeśli nie spodoba mu się ten pomysł, nie będę nalegała.

Producentka wspomina: Kiedy usłyszeliśmy, że Catherine jest w ciąży pomyśleliśmy: to fantastyczne! Sami byśmy tego nie wymyślili. To dodaje Helenie zdecydowania w podejmowaniu tak drastycznych decyzji!

Zeta-Jones tak charakteryzuje swoją postać: Helena to osoba, która prawdopodobnie nigdy wcześniej nie widziała kogoś, kto zażywałby narkotyki. Teraz zostaje wrzucona w sam środek tego świata. Wcześniej była osobą, żyjącą w idealnym świecie politycznej poprawności. Teraz wali jej się cały świat. Kiedy odkrywa, że mężczyzna, którego naprawdę kochała, zaangażowany jest w handel narkotykami, jej świat ulega destrukcji. Kiedy już otrząśnie się z szoku, musi zająć się interesami męża. Choć zmuszono ją do zaakceptowania faktu, że całe jej dotychczasowe życie oparte było na brudnych pieniądzach, zrobi wszystko, aby nikt nie odebrał jej dotychczasowego stylu życia; jej i jej dziecku.

Oprócz ciąży, aktorka musiała zmierzyć się z jeszcze jednym wyzwaniem. Soderbergh poprosił ją, aby pierwszy raz w życiu posługiwała się swoim naturalnym głosem i akcentem. W każdym innym filmie musiałam ukrywać swój akcent. Pierwszy raz mogłam grać naprawdę swobodnie, przy czym Steven uznał, że mój akcent wniesie sporo do biografii postaci. Widz wie, że Helena nie jest Amerykanką.

Natomiast jej mężem jest Amerykanin, choć o hiszpańskich korzeniach. Helena po prostu przyjechała do Stanów, tam zakochała się i już tam została.


W pracy ze Stevenem jest sporo fajnych rzeczy – śmieje się Del Toro. – Steven stara się ograniczyć obecność ekipy na planie do minimum tak, aby wszystko szło sprawnie i nikt nie musiał przesiadywać godzinami w garderobie, jak to się dzieje przy innych produkcjach.

Ale najważniejsze dla mnie jest u Stevena to, jak on potrafi słuchać. Naprawdę wysłuchuje to, co masz do powiedzenia. Potem nad tym myśli i albo zgadza się z tobą, albo też nie. Ale nigdy nie powie ci, że nie ma dla ciebie czasu.

Naprawdę lubię aktorów - mówi Soderbergh – i chyba większość z nich podziela moje zdanie na temat przyjemności wspólnej pracy nad filmem. Ta satysfakcja na koniec dnia zdjęciowego jest niepowtarzalna. Zresztą dla mnie płyta DVD postawiona na półce nie ma żadnego znaczenia. Dla mnie najważniejsze są miesiące spędzone wspólnie na planie. Wkładam dużo wysiłku w to, aby po zakończeniu zdjęć każdy z członków ekipy mógł powiedzieć: zrobiliśmy razem kawał dobrej roboty...

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Traffic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy