"Toy Story 3": JAK TO SIĘ ZACZĘŁO?
- Myślę, że najważniejsze w naszych filmach było rozwinięcie obecnego chyba w umyśle każdego dzieciaka (i nie tylko dzieciaka) przekonania, wiary, że gdy nie ma nas w pokoju, nasze zabawki zaczynają działać i mówić - wspominał scenarzysta Andrew Stanton.
Słynne dziś na całym świecie Studio Pixar produkowało w 1990 r. głównie reklamówki. Początkowo myślano, by na rynek filmowy wejść trzydziestominutowym specjalnym programem świątecznym, opartym na pomyśle zaczerpniętym z krótkometrażówki Lassetera "Tin Toy", nagrodzonej w 1998 roku Oscarem. Firma Disney, dystrybutor filmu, ustami swych prezesów zachęciła ludzi z Pixara do realizacji pełnego metrażu. Ta decyzja okazała się ze wszech miar słuszna. Wspominał scenarzysta Pete Docter: - Wiedzieliśmy, jak się robi komputerową animację, jak nakręcić dobry krótki metraż. Ale nie mieliśmy wielkiego pojęcia, jak zajmująco opowiedzieć dłuższą historię. Postanowiliśmy wykorzystać wspomniany trzydziestominutowy film jako pierwszy akt nowej produkcji. Lasseter tłumaczył, dlaczego wybrano zabawki na bohaterów: - Po prostu wyglądały w animacji komputerowej świetnie, to wprost narzucało wybór.
Prace nad owym wymarzonym, precyzyjnym scenariuszem, który miał za zadanie utrzymać uwagę widowni, trwały ponad cztery miesiące. Pierwsze proponowane tytuły to "Did So, Did Not" czy "I'm With Stupid". Twórcy wspominali, że wielką rolę w powstawaniu tekstu odegrały ich osobiste wspomnienia o ulubionych zabawkach. - John Lassseter twierdził, że był jak filmowy Andy, który stara się dobrze opiekować swymi zabawkami. Szczerze mówiąc, John do dziś trzyma je w specjalnych pudełkach w biurze - mówił Docter. - Andrew z kolei doskonale pamiętał figurkę z serii G.I. Joe, świecącą i mówiącą "Uciekaj, Joe, uciekaj". Zorganizowaliśmy zresztą wielkie wspominki o zabawkach wśród pracowników studia; to dało nam wiele pomysłów.
Chudy, zwłaszcza pod względem głosu, wzorowany był na ulubionej zabawce Lassetera, duszku Casperze. Natomiast inny kluczowy bohater filmu imię Buzz Ligthyear odziedziczył po słynnym kosmonaucie Buzzie Aldrinie z Apollo 11, który jako drugi człowiek postawił stopę na Księżycu. Prace nad filmem trwały aż cztery lata, wzięło w nich udział 27 animatorów, 22 reżyserów technicznych i 61 innych filmowców. Byli wśród nich bardzo doświadczeni tradycyjni animatorzy i rysownicy oraz specjaliści od animacji komputerowej. To niezwykle harmonijne połączenie najnowocześniejszej techniki z szacunkiem dla tradycji stało się na lata znakiem firmowym Pixara.
- Każdy dzień pracy był wtedy odkryciem - wspominał tamte heroiczne czasy Lasseter. - Dowiadywaliśmy się nieustannie czegoś nowego o projektowaniu otoczenia, a zwłaszcza o ruchach i ekspresji naszych postaci. Jeśli chodzi o inspiracje filmowe, twórcy postanowili nawiązać do bogatej hollywoodzkiej tradycji "buddy pictures", takich jak chociażby "Ucieczka w kajdanach" z Tony Curtisem i Sidneyem Poitier, czy "48 godzin" z duetem Nick Nolte-Eddie Murphy, gdzie dwaj bohaterowie o odmiennych charakterach zmuszeni są do współpracy i z czasem przezwyciężają animozje, a nawet dojrzewają do przyjaźni.
Lasseter wspominał obsadzanie głównych ról: - Nie analizowaliśmy dokładnie głosów, szukaliśmy aktorów z osobowością, którzy pozostaliby sobą. Mieliśmy niezwykłe szczęście. Myślę, że nie popełniliśmy żadnej, najdrobniejszej nawet pomyłki w kwestii obsady. Tom Hanks jest wiarygodny, gdy wyraża każdą możliwą emocję. Kiedy krzyczy, jest także niezwykle wiarygodny. A trzeba pamiętać, że Chudy zachowuje się początkowo dość brzydko. Docter z kolei zwracał uwagę, że sarkastyczne komentarze i zachowanie kowboja-zabawki znajdowało też, wbrew pozorom, odpowiednik w charakterze aktora: - Tom jest postrzegany jako Pan Miły. To prawda, że należy on do osób niezwykle zrelaksowanych, zwłaszcza jak na Hollywood. Ale by tak długo utrzymać się na szczycie, musi też stosować pewne techniki obronne, stąd ironiczny ton, który stanowi część jego osobowości. A nam tego właśnie było trzeba.
Buzz miał być z początku superherosem, ale w końcu, po pierwszych sesjach nagraniowych z Timem Allenem, który jest mistrzem w kreśleniu sylwetek zwykłych ludzi, ta animowana postać zachowuje się raczej jak dobrze wyszkolony policjant. W tym przypadku osobowość aktora zdecydowała o pewnej istotnej korekcie charakteru postaci. Animatorzy dokładnie analizowali nie tylko sposób mówienia, ale także czysto fizyczne zachowania aktorów podczas sesji nagraniowych i uwzględniali je, powołując do życia animowane postaci.
Lasseter wyjaśniał, że zróżnicowana grupa zabawek jest niejako refleksem stosunków w dzisiejszym miejskim miejscu pracy. Bo pokój Andy'ego to dla zabawek przede wszystkim miejsce pracy. Bardzo chcą zadowolić "szefa". Są tu więc prymusi i kontestatorzy, a nawet ukryci lenie.
Film zarobił ponad 400 milionów dolarów. Podpisano kontrakt na trzy wspólne produkcje z Disneyem. Jak wiadomo, jest to niezwykle lukratywna i artystycznie owocna współpraca, która, prowadzona obecnie na innych, ściślejszych zasadach, trwa do dzisiejszego dnia. Twórcy filmu wspominają, że sukces okupiono naprawdę ciężką pracą. Stanton śmiał się: - Byliśmy zbyt naiwni, by wyobrazić sobie skalę trudności, na jakie się porywaliśmy. Ale równoważył to entuzjazm i przemożna chęć stworzenia filmu. Pete Docter dodawał: - Może naiwnie to brzmi, ale ten film powstawał tak, jak poprzednie nasze prace - naprawdę cieszył nas i naszych najbliższych znajomych. Z tą różnicą, że potem napisał o nas "Time", a wszędzie pojawiły się billboardy i zabawki.