Reklama

"To my": MÓWI: RAFAŁ CIESZYŃSKI

Kim jest mój bohater? Młody chłopak, syn lokalnego prominenta. Ojciec, chociaż bardzo go kocha, traktuje go dość chłodno i jest bardzo wymagający. Pewnego dnia stawia nawet Widelcowi ultimatum - albo zda maturę z matematyki, albo pójdzie do wojska. Dlaczego akurat matematyka jest taka ważna? Cóż - to królowa nauk, poza tym ojciec wybrał mu już zajęcie na przyszłość i za wszelką cenę chce być konsekwentny. Tak, jego zdaniem, niego należy okazywać miłość rodzicielską. A to, co w tej kwestii ma do powiedzenia Widelec, nie jest już tak istotne. Cały problem chłopaka polega na tym, że nie ma dobrego kontaktu z ojcem. Być może, gdyby relacje ojciec - syn były inne, nic złego by się nie stało? Chcąc bowiem spełnić oczekiwania ojca, Widelec wykorzystuje niewinną miłość koleżanki z klasy, Agaty.

Reklama

Praca przy filmie to dla mnie jedna, wielka lekcja aktorstwa. Starałem się swą grą podkreślić metamorfozę, jaką przechodzi Widelec - od egoisty do człowieka dojrzałego i odpowiedzialnego. To doświadczenie aktorskie jest dla mnie bardzo ważne i postaram się wynieść z niego jak najwięcej.

Praca nad filmem dała mi możliwość sprawdzenia różnych umiejętności. Już podczas czytania scenariusza, odkryłem, że wiele scen to czysto kaskaderskie wyczyny. Choć w czasie zdjęć po prostu obawiałem się, czy im sprostam - dziś wspominam je z uśmiechem. Na przykład moment, gdy wpadam do domu Agaty przez okno. Myślałem, że będziemy to kręcić gdzieś na partnerze, a tu pewnego dnia zawisnąłem na ścianie bloku mieszkalnego! Metodą prób i błędów starałem się wpaść do pokoju z pękiem róż, obijając sobie przy tym przeróżne części ciała. Kolejna scena wymagająca ode mnie nie lada sprawności to ta, gdy dostajemy się do kuratorium. Przeskakujemy przez duży płot, który ma ponad 3,5 metra wysokości. Reżyser stwierdził, że najszybciej i najsprawniej zrobi to dubler. Pomyślałem sobie: "Nie mogę pozwolić sobie na to, by już na początku ktoś mnie dublował. Co będzie, gdy wszyscy się dowiedzą, że Cieszyński potrzebuje kaskadera do skakania przez płot". Okazało się, że mój pomysł tylko przeciągnie naszą pracę i zepsuje plan dnia. Byłem jednak uparty, więc Waldek Szarek zgodził się, ale pod jednym warunkiem: muszę to zrobić szybciej od kaskadera. Przy pierwszym skoku Marcin, który miał mnie dublować, poślizgnął się i pozwolił wygrać. Ale czujne oko Waldka wypatrzyło ten mały podstęp i powtarzaliśmy wszystko od początku. Byłem jednak lepszy od mojego dublera. I tak udało mi się zrealizować moje zamierzenie.

To zdarzenie pokazuje w jaki sposób pracowaliśmy na planie - każdy mógł rozmawiać o swojej roli i przedstawiać swoje pomysły. Waldek Szarek dawał nam wiele rad. Dzięki atmosferze, którą stworzył, potrafiliśmy wydobyć z siebie świeżość i naturalność. Chciałbym móc jeszcze z nim współpracować, bo dla praca w filmie "To my" jest jednym z ważniejszych doświadczeń, jakie mi się w życiu przytrafiły.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: To my
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy