Reklama

"Titanic": HISTORIA "TITANICA"

Budowa "Titanica", która miała miejsce w stoczni w Belfaście, trwała dwa lata, wyposażanie - kolejny rok. Dzięki wybitnym osiągnięciom technicznym - a także intensywnej kampanii reklamowej White Star Line - oddaniu statku do użytku towarzyszyło ogromne zainteresowanie prasy i światowej opinii publicznej.

"Titanic" opuścił dok Southampton mniej więcej w południe w środę 10 kwietnia 1912 zatrzymując się następnie w Cherbourgu we Francji, gdzie na pokład wsiedli "niezatapialna" Molly Brown i najbogatszy z pasażerów John Jacob Astor. Ostatnim portem na drodze do Nowego Jorku był - dla 2.223 ludzi zgromadzonych na pokładzie - Queenstown na południowym wybrzeżu Irlandii.

Reklama

Pomimo ponawianych ostrzeżeń o górach lodowych "Titanic" uderzył w jedną z nich o godzinie 23.40 w dniu 14 kwietnia, w niespełna pięć dni po wyruszeniu w swój pierwszy rejs. O 2.30 rano 15 kwietnia przełamany na pół statek spoczywał już na dnie Północnego Atlantyku.

"Titanic" nie zatonął od tak sobie - mówi kierownik produkcji Rae Sanchini. - Rozpadł się na dwie części na powierzchni morza, a w pewnym momencie jego rufa ustawiona była niemal prostopadle do niej. Rozmiary tragicznej katastrofy w pełni odpowiadają pretensjonalnej nazwie statku. Pierwsza podróż "statku marzeń" zakończyła się koszmarem, który przeszedł wszelkie wyobrażenia. Była to nie tylko największa katastrofa w dziejach, ale i punkt zwrotny w historii świata. W pewnym sensie wyznaczył on koniec wieku niewinności, rozwiał złudzenia co do postępu i techniki, dobitnie pokazał, że urodzenie i klasa wyznacza miejsce w społeczności. Na "Titanicu" szansa na przetrwanie była wypadkową klasy i płci.

Katastrofa pochłonęła życie 1.500 mężczyzn, kobiet i dzieci. Do tragedii przyczyniły się niewyobrażalne błędy w nawigacji, niedostatek komunikacji, brak wyznaczonych reguł postępowania na wypadek nagłych sytuacji, niewystarczająca liczba łodzi ratunkowych, akceptowanie przywilejów klas wyższych, przejmujące zimno, mrok bezksiężycowej nocy oraz najróżniejsze niedopatrzenia i zaniedbania. Nawet jeśli komuś udało się przetrwać sam moment katastrofy, szybko zapadał na hipotermię w wodzie o temperaturze minus czterech stopni.

Wydarzenia ostatnich godzin "Titanica" są po dziś dzień analizowane przez naukowców i ekspertów, którzy wciąż występują z coraz to nowymi, najczęściej sprzecznymi z sobą teoriami. Niewiele uwagi poświęca się jednak ludzkiemu wymiarowi tragedii...

James Cameron mówi: "Titanic" był pierwszym sygnałem alarmowym dwudziestego stulecia. Technologia regularnie karmiła nas swymi cudami: automobilem, nagraniami dźwięku, komunikacją radiową, aeroplanem, ruchomymi obrazami. Wszędzie kryły się nieograniczone możliwości, wszystko wydawało się wielkie i wspaniałe w nigdy nie kończącym się pochodzie postępu. Aż tu nagle bum, 1.500 ludzi idzie na dno w statku, który reklamowano jako najlepszy, najbezpieczniejszy, najbardziej luksusowy, jaki kiedykolwiek zbudowano. Nasze przekonanie o panowaniu nad naturą legło w gruzach raz na zawsze.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Titanic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy