Reklama

"Taxi 3": MÓWIĄ AKTORZY

SAMY NACERI (Daniel)

Czy ponowne spotkanie z partnerami z TAXI i TAXI 2 sprawiło Panu przyjemność? Czy są to raczej stricte zawodowe relacje?

Ponowne spotkanie ekipy, która się zna, która zrobiła razem kawał dobrej roboty, sprawiło mi po prostu ogromną przyjemność. Praca z Gérardem Krawczykiem, z tą samą grupą aktorów, poznawanie nowych, to naprawdę sama radość.

Czy istnieje paralela między przyjaźnią na planie i w życiu ?

Tak, poza planem, bardzo się przyjaźnię z Fredem, co owocuje cudownym porozumieniem widocznym na ekranie.

Reklama

Może jakieś komentarze na temat Pana partnerów?

Podział pracy był profesjonalny, wydajny i efektywny. Wszyscy aktorzy perfekcyjnie znali swoje teksty, ponieważ tego życzył sobie Luc Besson. Przy kręceniu TAXI nie było rutyny. Myślę, że fakt, iż, w większości znamy się od początku, bardzo przyśpieszył pracę. Skład ekipy nie zmienił się od nakręcenia TAXI.

Czy wniósł Pan nowe pomysły do scenariusza, bądź zmienił niektóre sceny? Jeśli tak , dlaczego?

Żadnych. Luc Besson napisał scenariusz pod kątem naszych osobowości. Doskonale zna każdego z nas.

Jak rozumiał się Pan z partnerką, której wcześniej w ogóle Pan nie znał?

Instynktownie. Nie było czasu, żeby ją bliżej poznać przed rozpoczęciem zdjęć. Słuchając dyrektyw reżysera i poznając ją w miarę upływu czasu...

Jakie wrażenie wywarła na Panu Ling Bai?

Bardzo pozytywne. Codziennie pracowała nad swoimi scenami z nauczycielem francuskiego. Co innego jednak nauczyć się, a co innego zagrać. Nie wyobrażam sobie siebie grającego w chińskim filmie. Ling Bai mnie zadziwiała.

TAXI 3 jest już trzecią częścią tej przygody. W przeciągu 6 lat bohaterowie zmieniają się. Jak przeżywa Pan tę zmianę przez pryzmat własnej osobowości i charakteru?

Dzięki TAXI ludzie z roku na rok coraz bardziej mi ufają. Założyłem firmę producencką "Embellie" i mam zamiar wyprodukować dwa filmy w 2002 roku. Mój brat Bibi współpracuje ze mną, pomaga mi i pisze dla mnie role. Stałem się popularny, ale nie zmieniłem się. Wciąż mam ogromy zapał do pracy i chcę się uczyć nowych rzeczy. Przede mną jeszcze długa droga!

FREDERIC DIEFENTHAL (Emilien)

Jakie były Pana odczucia po przeczytaniu scenariusza do trzeciej części?

Miałem wrażenie, że ukazuje mi się zupełnie nowy film. TAXI 2 był kontynuacją pierwszej części, w której odnalazłem te same elementy: było mnóstwo dowcipów sytuacyjnych, jeszcze szybsze tempo. Film był równie zabawny, ale efekt zaskoczenia nie mógł być taki sam. Natomiast scenariusz do TAXI 3 był odkryciem, i to na każdej stronie! Byłem niezmiernie zdumiony. Poświęciłem dużo czasu lekturze, nieustannie powracałem do poprzednich stron, do wcześniejszych scen, tak bardzo przeżywałem to, co nas czeka. Odnalazłem w nim natychmiast dużo emocji i humanizmu.

Powiem, że w TAXI 3 jest to, czego nie ma ani w pierwszej, ani w drugiej części... I poza tym, to bardzo osobiste! Czułem się obdarowany i traktowałem scenariusz jak dar od losu. Czytając go byłem równie szczęśliwy jak za pierwszym razem. Byłem jak dzieciak, który rwie się do roboty. Byłem przekonany, że będziemy się kapitalnie bawić. Czytając ten scenariusz czułem się naprawdę wolny. Jest w nim jeszcze więcej szaleństwa, oczywiście nie popadając w przesadę; i jeszcze więcej fantastycznej zabawy i kaskady śmiechu.

Jakie są Pana wspomnienia z planu filmowego?

Dużo zabawy i dobrego humoru. To była wspaniała włóczęga od morza po góry. Piękne krajobrazy, począwszy od Morza Śródziemnego po lodowiec La Grande Motte, w Val d’Isere. Do tego dochodzi jeszcze ciekawa historia i wszyscy ci, których już znamy: Gérard, Luc, aktorzy, ekipa techniczna. W przeciągu 6 lat zaprzyjaźniliśmy się i naprawdę sobie ufamy. Ważne jest to, że ta więź ciągle istnieje i ewoluuje. Czujemy się bardziej zaangażowani i wolni. Być może zyskaliśmy coś ważnego.

Czy dokonał Pan jakiś zmian w scenach z Pana udziałem? Jeśli tak, to dlaczego?

Nie, nigdy bym sobie na to nie pozwolił. Zresztą, nie było takiej potrzeby. Przeciwnie, praca dawała mi dużo radości. Myślałem tylko o jednym: jak nie utracić świeżości tej postaci, jak oddać jej całą energię i żywotność. Nauczyłem się na planie rzeczy, których jeszcze nie robiłem w komedii. Jeszcze nie posłano kuriera aż tak daleko! Zresztą wydaje mi się teraz, że TAXI 2 jest jak śluza, jak piękny korytarz, który prowadzi do trzeciej części. Naprawdę warto było kontynuować!

Która scena na planie była najzabawniejsza bądź najbardziej wzruszająca?

Nie umiem dokonać wyboru. Cały scenariusz jest zabawny, głównie te wszystkie skąpo ubrane kobiety, które chcą mi zaszkodzić.

Było coś, co mnie osobiście bardzo bawiło: przed okrzykiem "Akcja!", kiedy każdy przygotowuje się do odegrania swojej roli i pracuje nad mimiką swojego bohatera, oraz po słowie "Cięcie!", kiedy każdy wychodzi ze swojej roli, nieświadomie, jeszcze przez kilka sekund odgrywamy to, co właśnie robiliśmy, ponownie mierzymy się ze swoją rolą, oceniamy się, robimy poprawki i odtwarzamy mimikę na przykład ze środka sceny. Ta zbieranina aktorów może być bardzo śmieszna. Z zewnątrz musi to wyglądać zupełnie absurdalnie. Już mi kiedyś zwrócono na to uwagę!

TAXI 3 jest trzecią częścią przygody. W przeciągu 6 lat bohaterowie zmieniają się. Jak przeżywa Pan tę zmianę przez pryzmat własnej osobowości i charakteru?

Ta zmiana jest naturalną koleją rzeczy. Prawdą jest, że w przeciągu 6 lat, zarówno w życiu osobistym jak i w pracy filmowej, ewoluujemy, ale mam nadzieję, że jestem dopiero na początku tej drogi. Z upływem czasu nabieramy coraz więcej zaufania i pewności w stosunku do siebie. Nie, żebyśmy rozwiali wszelkie wątpliwości, bo ważne jest to, aby one były, to pozwala zachować świeżość; jednak dzięki temu doświadczeniu możemy czerpać więcej z chwili obecnej.

Jest w tym magia. Uwielbiam to uczucie zadowolenia. Wydaje się, że aktorzy udoskonalają swój warsztat wraz z upływem czasu. Mam taką nadzieję !

Może to głupie, co powiem, ale czerpię prawdziwą przyjemność z grania. Wykonujemy pasjonujący zawód. Nigdy się nie mówi, że « będziemy pracować », tylko « grać».

Jak przebiegła Pana współpraca z Ling Bai na planie zdjęciowym? Czy znał już ją Pan wcześniej?

Ling Bai widziała wszystkie moje hity: TITANIC, CASINO, PIˇTY ELEMENT, a nasze spojrzenia zetknęły się podczas ostatniej gali rozdania Oscarów. Jest więc między nami pewna bliskość (niezależna ode mnie) i na planie pracuje nam się naprawdę dobrze... A w takich przypadkach znajomość zawsze przedłuża się. Może wybierzemy się na kolację?

Nie, żartuję, nie znamy się. Widziałem ją tylko w BARDZO DZIKIM ZACHODZIE, gdzie grała pannę East. Od początku wczuła się w rolę Emmy, nie szła na łatwiznę, starała się rozmawiać ze wszystkimi.

Ling Bai uwielbiała uczyć się francuskiego. Zresztą wraz z Edouardem Montoute daliśmy jej kilka lekcji w stylu "camping na plaży". Mówiąc poważnie, uczyła się tekstów po francusku w naprawdę niewiarygodny sposób i nie była to tylko recytacja. Język nie był dla niej przeszkodą. Przeciwnie, czuło się, że bawi ją przebywanie z nami wszystkimi. Nie znała Francji i była ciekawa, jak żyją ludzie w kraju, którego nie zna.

Czy pamięta Pan jakieś kryzysowe momenty? Awantury?

Pewnego dnia wróciłem do swojej garderoby i zostałem napadnięty przez wszystkie dziewczęta z kabaretu "Lido", które nie miały tam nic do roboty. Nie zrozumiałem, że był to prezent za to, że zawsze byłem punktualny i umiałem dobrze swój tekst.

Bardzo mnie to zdenerwowało, tym bardziej, że dziewczęta były nagie i wspaniałe, i wcale nie chciały, żebym wyszedł!! Stałem się ich zakładnikiem i w tym momencie wymiękłem; wpadłem w największą histerię w życiu, kazałem wszystkich zawołać, producenta, Los Angeles, Roberta Hue. Nie wolno robić podobnych rzeczy!!!

Czy istnieje paralela między przyjaźnią na planie i w życiu?

Tak, znamy się z Samym coraz lepiej. Rozmawiamy ze sobą szczerze i wiemy, w czym jesteśmy do siebie podobni, jednocześnie szanując różnice między nami. Zresztą, najważniejsze jest prawdziwe poczucie braterstwa.

LING BAI (Qiu)

Jakie odbierała Pani własną postać?

Najpierw chciałabym podziękować Lucowi Bessonowi, że dał mi sposobność pracowania we Francji przy realizacji francuskiego filmu i zagrania postaci tak zabawnej. Chciałabym także podziękować za zaufanie, którym mnie obdarzył, powierzając mi rolę w języku, którego nie znam. Naprawdę cudownie bawiłam się grając postać o czarującym imieniu "Qiu".

Czytałam wyłącznie własne kwestie, ponieważ cały scenariusz był napisany w języku francuskim. Tylko na tej podstawie mogłam wyrobić sobie opinię o mojej postaci. Jawiła mi się ona jako piękny, błyszczący, kolorowy kwiat. W każdym bądź razie tak ją sobie wyobraziłam po raz pierwszy. Potem, wszystko stało się dużo łatwiejsze; wciągnęłam się w pracę na "francuskiej drodze", która dotąd była dla mnie nieznana.

Qiu jest postacią seksowną, zabawną, inteligentną, pełną czaru, ale także niebezpieczną. Przeżyłam wraz z nią cudowną historię i nauczyłam się podśpiewywać "je t’aime…"

Napotkała Pani na jakieś trudności w trakcie kręcenia?

Miałam ogromne trudności z trawieniem wszystkiego, co zjadłam! Popołudniami w trakcie kręcenia dochodziły do mnie najróżniejsze zapachy serów. Było ich mnóstwo na stole wraz z czerwonym winem. To było niewiarygodne! Nie przepadam za serami, ale uważam, że Francuzi naprawdę rozumieją, co to jest radość życia. Nigdy nie widziałam tyle jedzenia na planie! Zresztą często, kiedy jadłam, pytałam siebie : "Czy będę w stanie pracować dziś po południu?" Jak w trakcie wielkiego święta, je się, pije, tańczy, bawi… Zaraz, zaraz, a co z filmem?!!! Jadłam naprawdę dużo i potem, podczas popołudniowych zdjęć, bardzo cierpiałam, próbując ukryć mój wielki brzuch!!!

Uczyła się Pani wcześniej francuskiego?

Nie, ale zawsze bardzo chciałam. Dla mnie francuski jest jak zmysłowa melodia. To przepiękny język, ale nigdy nawet nie próbowałam się go uczyć. To najtrudniejsza rzecz, której musiałam dokonać. Zresztą nie chodzi tylko o to, że jest to trudny język. Jeśli miałabym 10 lat na jego naukę, nie było by problemu. Miałam jednak bardzo mało czasu na naukę, a musiałam sprawić wrażenie, że dobrze go znam.

Oczywiście to publiczność będzie oceniać, ale mam nadzieję, że polubi mój sposób mówienia po francusku... Poza tym zawsze uważałam, że francuski jest najbardziej seksownym językiem świata!!!

Byłam zupełnie zaskoczona, kiedy Luc poprosił, abym powtarzała za nim po francusku. Wspominam tę chwilę jako jedną z najbardziej przerażających w moim życiu. To było jak kiepski żart. Luc wbił we mnie wzrok i długo milczał, być może zastanawiał się, z jakiej planety się wzięłam.

W końcu powiedział : "Ling Bai, to nie żarty, jeśli chcesz zagrać w tym filmie, musisz koniecznie zacząć uczyć się francuskiego. I nie chodzi o to, abyś od czasu do czasu posłuchała małego fragmentu kasety. Musisz podejść do tego poważnie i poświęcić wiele godzin dziennie na naukę". Od tego momentu byłam bardzo skoncentrowana, ale to było bardzo trudne. Wszystko mi się mieszało w głowie, brakowało mi snu, walczyłam ze sobą. Wiele razy miałam ochotę rzucić to wszystko. Nic mnie tak nie doprowadzało do pasji, jak ten francuski!

Jestem jednak bardzo szczęśliwa, że sprostałam temu wyzwaniu. Teraz nie miałabym obaw, żeby zrobić inny film po francusku! Chciałabym naprawdę podziękować Lucowi, że pozwolił mi przekroczyć samą siebie. Dał mi sposobność zobaczenia, do jakiego stopnia jest możliwe przekroczenie tego, co wydawało nam się nie do przejścia.

To było Pani pierwsze doświadczenie we Francji?

Zupełnie. Jak wspomniałam przed chwilą świetnie się bawiłam grając Qiu, nawet jeśli musiałam uczyć się języka francuskiego. To był niesamowity i cudowny okres w moim życiu. Miałam poczucie, że znam Francuzów i ich kulturę, być może, dlatego, iż rozumiem parę słów i dlatego, iż w czasie zdjęć do TAXI 3, miałam okazję zwiedzić wiele francuskich miast!

W Marsylii taras mojego pokoju wychodził na Stary Port. W tamtym miejscu napisałam swoją książkę. Rankiem promienie słoneczne zalewały mój pokój. Widziałam statki powoli opuszczające port. Błękitny ocean, ptaki, to było surrealistyczne, to było jak marzenie, jak stara baśń. Zrobiono mi przepiękny prezent!

Jak układały się Pani stosunki z Samym i Frédérikiem?

Spędziłam bardzo miłe chwile w ich towarzystwie, zarówno w trakcie zdjęć, jak i po ich zakończeniu. Sam sprawia wrażenie niesamowicie poważnego, płomiennego, energicznego i inteligentnego. Jeśli znajduje się w towarzystwie kilku osób, zauważa się tylko jego. Jest to jednak człowiek bardzo delikatny, który zachował całą swoją niewinność. Pewnego dnia próbował nauczyć mnie kilku wyrażeń po francusku. Wyjaśniał mi, co one znaczą i jak przy nich gestykulować. Kiedy naśladowałam to, co właśnie mi pokazał, wybuchał śmiechem!!!

Frédéric jest prawdziwym dżentelmenem. Podczas kręcenia powtórek (pierwszy raz grałam z Francuzami, po francusku) Luc kazał nam ponownie odegrać najtrudniejszą dla mnie scenę. Byłam przerażona i zakłopotana, twarz mi się zrobiła czerwona i w trakcie nagrywania, myślałam tylko o tym, żeby zapaść się pod ziemię. Była to scena uwodzenia, między mną i Frédérikiem. Nigdy nie zapomnę uczucia zażenowania podczas moich pierwszych doświadczeń pracy we Francji.

Wracając do Frédérica, jest w nim dużo ciepła i spokoju obecnego również w jego głosie. Pozwoliło mi to być sexy w tej raczej zmysłowej scenie. Pewnego dnia zabrał mnie do cudownej restauracji nad brzegiem oceanu. Jadłam wtedy najsmaczniejszą rybę na świecie. To było bardzo zabawne. Rozmawialiśmy, każde ze swoim słownikiem w dłoni. Frédéric mówił mnóstwo rzeczy, które można powiedzieć po francusku, inaczej niż to słyszałam od Samy'ego. Spędziłam uroczy wieczór, jestem mu winna kolację w chińskiej restauracji.

Jakie są Pani najmilsze wspomnienia z planu zdjęciowego, a co wspomina Pani najgorzej?

Najgorzej wspominam niskie, zimowe temperatury. Obawiałam się zdjęć w zimnym, wilgotnym i starym hangarze, który w żadnej mierze nie przypominał tego, co sobie myślałam o Paryżu! Było mi potwornie zimno. W trakcie kręcenia zdjęć każdy był ubrany od stóp do głów, miał na sobie kilka warstw i widać mu było tylko oczy. Nie można było nikogo rozpoznać! Raz pomyliłam nawet Gerarda Krawczyka z moją charakteryzatorką!

Podczas kręcenia słynnej sceny miłosnej, gdy Gerard powiedział "Akcja!", miałam się rozebrać. Nie byłam w stanie, wydawało mi się to wręcz niemożliwe, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Czułam się jak żołnierz. Zresztą nie chodzi tylko o rozebranie się. Musiałam sprawić wrażenie, że jest to piękna, romantyczna i bardzo zmysłowa chwila, ale prawda jest taka, że nie uwodzi się w takich warunkach! Nie w taki sposób! Szczękasz zębami z zimna i jednocześnie musisz być czarująca i zmysłowa. Istna męka! Ale dla TAXI 3 zrobiłam to! Gdy Gérard chciał sfilmować moje nogi, musiałam go poprosić, aby chwilkę zaczekał, aż przestaną drżeć z zimna!! Nie wiem, jak wypadła ta scena uwodzenia, ale na szczęście Francuzi mają duże poczucie humoru!

Najlepiej wspominam to, iż ostatecznie pogodziłam się z tym, że nie rozumiem dokładnie wszystkich dialogów. Stało się tak, być może dlatego, iż moja postać jest bardzo tajemnicza i wszystko, czego by nie zrobiła i nie pomyślała, jest dobrze widziane! Pod koniec miałam poczucie prawdziwej wolności. Nigdy wcześniej podczas kręcenia filmów tego nie odczuwałam i już nigdy więcej nie pozwolę sobie na to. Wolność przeżywania świata takim, jakim go słyszę. Jest dobrze, cokolwiek widzę, odczuwam, czy chcę zrobić.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Taxi 3
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy