"Szósty zmysł": CARISMA
"Szósty zmysł" - uwierz w ducha
"Szósty zmysł", z Brucem Willisem w roli głównej, zrealizowany w 1999 roku przez nieznanego wówczas bliżej reżysera M. Night Shymalana, to jeden z najbardziej spektakularnych filmów ostatnich lat. To także jeden z czterech horrorów w historii kina, które otrzymały nominację do Oscara w kategorii najlepszy film. Już dawno hollywoodzkie kino nie widziało tak doskonałego scenariusza, z równie zaskakującą puentą.
Zdradzić zakończenie tego filmu to popełnić grzech śmiertelny wobec widza. Tajemnica, która zostaje wyjaśniona w przedostatniej sekwencji filmu, jest bowiem jednym z najbardziej zaskakujących "momentów zwrotnych" w historii kina. Cały wysiłek reżyserski poszedłby jednak na marne, gdyby nie świetny scenariusz. To od niego zaczęło się zainteresowanie producentów tym projektem.
"Rzadko zdarza się trafić na tak dobrze napisany scenariusz. Łączy on w sobie elementy horroru i dramatu, ma bogaty wymiar duchowy i świetnie zarysowane postaci" - wspomina jeden z producentów. W istocie, scenariusz tak zachwycił przyszłych producentów obrazu, że z miejsca podpisali umowę z mało znanym M. Night Shymalanem, godząc się na wszystkie jego żądania.
Jednym z marzeń reżysera hinduskiego pochodzenia było zaś obsadzenie w głównej roli Bruce'a Willisa. Aktor, znany dotychczas ze zdecydowanie bardziej rozrywkowych i "fizycznych" ról, z miejsca zapalił się do bardziej wymagającej roli. "Zdarzyło mi się w życiu czytać zaledwie ze trzy scenariusze, w których natychmiast zapragnąłem wystąpić i 'Szósty zmysł' był jednym z nich" - powiedział Willis. Gwiazdor "Szklanej pułapki" wciela się w postać renomowanego psychologa dziecięcego Malcolma Crowe'a. To poświęcający życie rodzinne dla zawodowego specjalista, który nie ma sobie równych w leczeniu dziecięcych zaburzeń. Kiedy jego pacjentem zostaje ośmioletni Cole Sear, od razu wie, że ma do czynienia ze szczególnym przypadkiem.
"Szósty zmysł" to jednak nie popis aktorskich umiejętności Bruce'a Willisa, lecz 11-letniego Haley'a Joela Osmenta, który pięć lat wcześniej wcielił się w małego Forresta Gumpa w oscarowym filmie Roberta Zemeckisa. To on w roli Cole'a jest prawdziwą gwiazdą filmu, stając się kontynuatorem tradycji wielkich dziecięcych kreacji filmowych: od Jackie Coogana w "Brzdącu" Charlie Chaplina poczynając, na Danny'm Lloydzie w "Lśnieniu" Stanley'a Kubricka kończąc. Osment, którego później mogliśmy zobaczyć w "Sztucznej Inteligencji" Stevena Spielberga, z niespotykaną jak na swój wiek wrażliwością kreuje postać posiadającego nadprzyrodzoną moc chłopca.
Sekretem Cole'a jest bowiem to, że widzi duchy. Jego spirytystyczne zdolności przypominają zaś opiekującemu się nim psychologowi o pewnych osobistych przeżyciach. “We wszystkich wielkich filmach jest szczypta magii. Przez magię rozumiem coś, czego nie da się zawrzeć w scenariuszu, czego nie da się odtworzyć, choćby nie wiem jak się próbowało. Do 'Szóstego zmysłu' wnosi taką magię Haley" - tak reżyser filmu wyjaśniał wkład nastoletniego aktora do swego dzieła.
Film M.Night Shymalana automatycznie odsyła do takich wielkich dzieł światowego kina, jak "Dziecko Rosemary" Romana Polańskiego czy "Omen" Richarda Donnera. Sam twórca nazywa go "skrzyżowaniem 'Egozorcysty' Williama Friedkina ze 'Zwykłymi ludźmi' Roberta Redforda". Te porównania wyraźnie określają demoniczny kontekst "Szóstego zmysłu", predystynując go do miana dzieła kultowego. Jednym z wyznaczników kultowości filmu jest zaś popularność kwestii z listy dialogowej filmu. Scena, w której Cole wyznaje Malcolmowi: "Widzę umarłych", znalazła się na 44. miejscu przygotowanej przez Amerykański Instytut Filmowy listy filmowych kwestii wszech czasów.
Jeśli zaś chodzi o popularność filmu wśród wielbicieli kina domowego, to "Szósty zmysł" został w 2000 roku wypożyczony przez 80 milionów osób. Największą reklamą filmu było najprawdopodobniej aż 6 nominacji do Oscara, w tym za najlepszy film, scenariusz oraz montaż. Nominowany został również Haley Joel Osment jako najlepszy aktor pierwszoplanowy. Bruce Willis zdecydowanie przegrywa aktorską rywalizację ze swym ośmioletnim partnerem i jeśli jakimś szóstym zmysłem uda się widzom domyślić, jaki jest finał tej historii, będzie to tylko i wyłącznie jego "zasługą".
oprac. redakcja film.interia.pl