"Szklana pułapka 4.0": TWARDZIEL POWRACA
Bruce'owi Willisowi zawsze zależało na tym, by jego bohater, który stał się kanonicznym wzorcem kina akcji, był jak najbliżej rzeczywistości. "To, co w graniu postaci McClane'a jest najbardziej ekscytujące, wynika z tego, że nie jest to żaden superbohater - przyznaje Willis. - Nie ma żadnej specjalnej mocy ani ukrytych talentów. To zwyczajny facet, z którym każdy może się zmierzyć. Kiedy porywamy się na coś nowatorskiego, by nakręcić szczególnie efektowną sekwencję akcji, sądzę, że o powodzeniu decyduje zdrowy rozsądek i poczucie humoru McClane'a".
"Kiedy przez lata dyskutowaliśmy o nowym filmie z cyklu "Szklana pułapka", nic się nie kleiło do czasu, aż nie zrozumieliśmy, że scenariusz musi być połączeniem wątków dotykających kwestii najważniejszych dla McClane'a - kontynuuje Willis. - McClane nade wszystko kocha swoją rodzinę i gardzi ludźmi, którzy atakują ludzi nie potrafiących się obronić. To nowy rys w tej postaci, ale zgodny z dotychczasową jej naturą. Poprzeczka poszła w górę, ale McClane ciągle jest tym samym zwyczajnym facetem postawionym wobec nader nieoczekiwanych okoliczności".
Willis dostrzega, że i dla niego poprzeczka poszła w górę. "Mam naturę hazardzisty i zawsze oczekuję wyzwania, które pozwoli stworzyć wspaniałą fabułę - podsumowuje. - Tak bardzo chciałbym ożywić ducha pierwszej "Szklanej pułapki"?".
Scenariusz Marka Bombacka, oparty na pomyśle Bombacka i Davida Marconiego, zainteresował Willisa, ale aktor nie włączył się do prac nad filmem do chwili, kiedy projekt powierzono reżyserowi Lenowi Wisemanowi. Willis obejrzał jego "Underworld: Evolution", który zrobił na nim spore wrażenie. "Urzekł mnie te film - wspomina. - Zaskoczył mnie konsekwencją wizji. Pomyślałem, że Len może wnieść sporo nowego do kolejnej "Szklanej pułapki" i tak się w istocie stało".
Dla Wisemana reżyserowanie SZKLANEJ PUŁAPKI 4.0 było spełnieniem przepowiedni: jako licealista nakręcił z kolegami amatorski film inspirowany cyklem. "Uwielbiam "Szklaną pułapkę" - przyznaje Wiseman. - Podziwiam zwłaszcza wrażliwość McClane'a. To facet, którego wcale nie bawi, że zostaje postawiony wobec nieoczekiwanego. To widać na każdym kroku".
Wiseman podszedł do scenariusza SZKLANEJ PUŁAPKI 4.0 z pewną rezerwą i krytycyzmem. Przede wszystkim chciał być wierny McClane'owi. Opowiada, jak musiał zaingerować w tekst jednej z wcześniejszych wersji, bowiem postępowanie McClane'a wydało mu się sprzeczne z jego naturą. "Była tam scena, kiedy McClane wchodzi na komisariat i pyta, w czym może pomóc. Moim zdaniem, McClane jest typem faceta, który nie zadaje takich pytań, a Bruce przyznał mi rację".
Uznawszy potrzebę wierności McClane'owi, Wiseman w porozumieniu z Willisem i Bombackiem zajął się dopracowaniem postaci. "Ciekawiło mnie, jak się zachowa w obliczu nowych wyzwań - mówi reżyser. - Co zrobi, kiedy córka będzie w niebezpieczeństwie? Jak jego postawa bohatera - nawet wbrew własnej woli - wpływa na jego relacje rodzinne? W tym filmie McClane ma zadanie szczególnie trudne, choć nadal jest to typowa dla niego fabuła: tradycyjnie wyszkolony policjant staje twarzą w twarz ze zbirem uzbrojonym w najnowocześniejsze technologie".
Także Willis chciał mieć pewność, że scenariusz nie ignoruje upływu czasu. "Nie zamierzaliśmy udawać, że McClane jest tym samym facetem z pierwszego filmu - mówi. - Postarzał się, a jego córka, którą poznaliśmy kiedyś jako dziecko, jest już studentką. On sam jest znużonym cynikiem. Ale najważniejsze, że McClane nigdy nie uważał się za bohatera".
Dzięki wkładowi Willisa i Wisemana scenariusz Bombacka stał się bardziej szorstki, bardziej dosłowny w scenach akcji i bardziej skondensowany w czasie. "Stał się prawdziwszy, choć jednocześnie bardziej kaskaderski - przyznaje Bomback. - Wszystko, co może się McClane'owi nie udać, nie udaje się. Długo myśleliśmy, jak utrudnić mu życie, a jeszcze dłużej - jak pomóc mu wyjść z opresji".
Willis i Wiseman starali się, by film pozostał ekscytującą jazdą bez sprzeniewierzenia się postaci. "Jest to najbardziej wyczerpujący film z cyklu "Szklanych pułapek", zarówno fizycznie, jak i psychicznie - mówi Willis. - Poświęciłem mu cały rok. Ale z artystycznego punktu widzenia - opłaciło się".
"Dzięki temu, że Bruce tak bardzo utożsamia się z postacią McClane'a, jest uwagi były bardzo cenne - mówi Mark Bombach. - W jakimś sensie McClane jest jedną z wersji Bruce'a. Nikt inny nie mógłby zagrać tej roli. Podczas dyskusji nad scenariuszem, wystarczyło, by Bruce mówił "Nie sądzę, by McClane powiedział to tak, raczej powiedziałby tak", byśmy natychmiast zrozumieli, że pomysł Bruce'a jest najlepszy i dla postaci, i dla całego filmu".