"Syn Jezusa": PRASA O FILMIE
Time Out, luty 2000
„Temat subkultur narkotykowych był ostatnio w kinie dość mocno eksploatowany. Jednak film Alison Maclean wyróżnia się spośród nich. Reżyserka zdołała uchwycić wysublimowane, fascynujące chwile z życia głównego protagonisty – narkomana, nie unikając prawdy o jego tragicznych aspektach. Sama próba wyobrażania sobie, jaki może być następny film tej reżyserki, jest ekscytująca”.
Nicole Keeter
Hollywood Reporter, luty 2000
„Billy Curdup stworzył kreację swego życia grając młodego mężczyznę gardzącego konwencją w „Jesus’ Son”, pierwszym po siedmiu latach filmie utalentowanej młodej reżyserki, Alison Maclean. Melancholia i pogoda, humor i wzruszenie tworzą twardy i niezwykle trafny obraz hedonizmu i wolności doświadczanych przez chłopaka zachłannie poszukującego ekscytacji podczas ostatniego wybuchu kontrkultury we wczesnych latach 70-tych. Akcji wiele tu nie ma, lecz pochodząca z Nowej Zelandii Maclean, sprytnie zdołała uchwycić specyfikę miejsca i czasu. Mamy tu do czynienia z wyraźną pasją, inteligencją i silnym reżyserskim piętnem. Choć większość filmu jest dość przygnębiająca, optymizm i odrodzenie zaistniałe w zakończeniu powinny zadowolić publiczność. Zaadaptowany z wysoko cenionego zbioru opowiadań Denisa Johnsona „Jesus’ Son”, przywodzi na myśl porównanie z filmem Gus’a Van Santa z 1989 roku, „Drugstore Cowboy”. Przedstawia podobną ekscytację zdeprawowaniem kultury narkotykowej, przyciągającym wyobcowanych outsiderów, którzy dorastali w cieniu rozczarowań związanych z Wietnamem i afery Watergate. Maclean bawi się formą, zrywa ciągłość akcji wprowadzając plansze z tytułami kolejnych fragmentów filmu, chcąc w ten sposób pobudzić ciekawość i zwiększyć napięcie. Traktuje swój materiał jak DJ płytę winylową, stwarzając wszechobecny nastrój niespodzianki. Pierwsza część rozgrywa się na tle pól kukurydzianych stanu Iowa, z większością akcji umiejscowioną na farmie, gdzie główny bohater i jego przyjaciele, próżniacy, obijają się zażywając narkotyki. Są jednak momenty nagłej przemocy – postrzał, bulwersująco zabawna scena z nożem w oku – tak, że w końcu trudno przewidzieć, co jeszcze może się zdarzyć. Wreszcie główny bohater popada w zauroczenie piękną i zbuntowaną Michelle (znakomita młoda aktorka, Samantha Morton). W ich scenach, ukazujących radosne chwile zbliżeń i narastające w nich uzależnienie od siebie, jest głębia. Poszukują wciąż nowych przygód, póki nie zdarzy się tragedia. Morton, najjaśniejszy punkt filmu „Słodki drań” („Sweet and Lowdown”) Woody Allena, długo nie da o sobie zapomnieć. Gra spokojnie, choć odważnie i nie przykuwa niepotrzebnie uwagi. Curdup również wypełnia wysokie oczekiwania związane z jego osobą. „Jesus’ Son” porusza poważne tematy: nałóg, śmierć, odrodzenie. Maclean prezentuje płynny, pełen gracji styl, malując na ekranie nastrojowe krajobrazy, które odzwierciedlają wewnętrzne życie wiodących postaci. Film może się również poszczycić gwiazdorską obsadą w rolach drugoplanowych, w których widzimy Holly Hunter i Dennisa Hoppera”.
Patrick Z. McGavin
Variety
„Ujmująca gra Billego Curdup i lekkość Samanthy Morton, wyróżniają „Jesus’ Son”, jest to chwilami zniewalający, czasem zaś przezabawny film drogi. Ten pierwszy zrealizowany w Stanach Zjednoczonych film Nowozelandki - Alison Maclean, ukazuje postęp, jaki uczyniła od swego debiutu fabularnego, „Crush”, i zdradza niewątpliwy talent do kreowania nastrojów i wydobywania znaczeń z poszczególnych scen”.
Todd McCarthy