"Stracone dusze": O PRODUKCJI
Rzym - Watykan wydał w tym tygodniu coś, co jest najprawdopodobniej najbardziej unikalnym poradnikiem "jak to zrobić". Dziewięćdziesiąt stron oprawionych w skórę napisanych i wydrukowanych w całości po łacinie "De Exorcismis et supplicationibus quibusdam" jest nową instrukcją rzymsko-katolickiego kościoła do przeganiania Diabła. Jest to pierwsze wydanie egzorcyzmów od roku 1614.
Scripps Howard News Service, sobota, 30 Styczeń, 1999
Film wyprodukowany został przez Ninę R. Sadowsky i Meg Ryan dla wytwórni "Prufrock Pictures". Ten dreszczowiec o wydarzeniach nadprzyrodzonych napisany przez Pierce Gardnera jest oparty na opowiadaniu, które napisał wraz z Betsy Stahl. Gardner i Stahl również nadzorowali produkcję.
Zdobywca Oskara, operator Janusz Kamiński (Lista Schindlera, Szeregowiec Ryan, Jerry Maguire) zadebiutował jako reżyser filmem Stracone dusze, przyciągającym uwagę, stylowym horrorem o naszych walczących o wiarę czasach. Używając dekoracji nadprzyrodzonych wydarzeń, opętania przez demony i chwytliwego tonu psychologicznego realizmu, film ukazuje walkę pomiędzy wiarą i niewiarą - odkrywa historię mężczyzny i kobiety walczących z kuszącymi, diabelskimi siłami.
„Stracone dusze dały mi możliwość wyjścia poza standardowe granice dreszczowca o siłach nadprzyrodzonych” - tłumaczy Kamiński. „Wciągnąłem się w ten projekt, ponieważ penetruje on naturę wiary i duchowego kryzysu w naszym społeczeństwie, równocześnie powodując ożywiające dreszcze. Zobaczyłem szansę stworzenia eleganckiego, wyrafinowanego i bardzo strasznego filmu” – dodaje.
Pomiędzy oznakami opętania znajdują się: posługiwanie się nieznanymi językami, postrzeganie oddalonych lub ukrytych przedmiotów, manifestowanie siły fizycznej nie pasującej do wieku ani zdrowia osoby opętanej… oraz organiczna awersja do Boga.
wypis z rzymsko-katolickiego poradnika egzorcysty
Jako artysta obrazu, Kamiński od dawna był zaciekawiony wewnętrznym procesem postrzegania - jak to, co widzimy nie zawsze jest tym, w co wierzymy i na odwrót. Kiedy nadszedł czas na reżyserię jego pierwszego filmu, Kamiński był wciągnięty w niuanse psychologiczne realistycznego horroru , zainspirowany takimi mrocznymi klasykami jak Wstręt i Dziecko Rosemary. Wiedział, że posiada wewnętrzny talent zamiany zwyczajnych wydarzeń w mroczne anomalie niepewności, trwogi i moralnego strachu. Poza tym, Kamiński, aż się palił do przedstawienia porywającej opowieści.
"Sądzę, że odniosłem sukces jako operator, ponieważ zawsze interesowało mnie pokazanie historii, a nie tylko ładne pokazywanie ludzi czy tworzenie nastroju" - zauważa Kamiński. "Reżyserowanie po prostu pozwala mi rozwinąć opowiadanie historii" – dodaje.
W mrocznym, pełnym pytań i niepewności scenariuszu Pierce'a Gardnera, Kamiński znalazł opowieść wartą pokazania. Gardner napisał Stracone dusze w celu walki z obrazem świata, który stale traci podstawy wiary - wierność, lojalność i uczucie nadziei, które z nią przychodzi. Gradener mówi: "Chciałem napisać o kobiecie wielkiej wiary, która wieży w coś całkowicie - w coś pozornie niedorzecznego, ale co według niej jest absolutnie możliwe - i o mężczyźnie bez wiary, który nie wierzy w nic, ale w którym rozwija się tak głęboki respekt dla jej zaangażowania w wiarę, że powierza jej swoje życie."
Betsy Stahl, współautor i współproducent dodaje: "Byliśmy zafascynowani pomysłem postaci o wielkim poświęceniu, która musi połączyć działania z kimś, kto jest całkowitym sceptykiem - mężczyzną, który na wiele sposobów reprezentuje to, czym jest większość współczesnych ludzi." Kiedy Kamiński zainteresował się skryptem, producentki Meg Ryan i Nina R. Sadowski z „Prufrocks Pictures” czuły, że rozumie on ukryty podtekst: jak w społeczeństwie, w którym Bóg jest coraz trudniejszy do odnalezienia, jest znacznie łatwiej zobaczyć pracę Szatana. Później rozważyły posunięcie techniczne: możliwość zaoferowania znanemu operatorowi jego pierwszej pracy w roli reżysera, jako że częścią działalności "Prufrocks" jest znajdowanie i popieranie świeżych sił reżyserskich. "Wielu reżyserów interesowało się scenariuszem, ale wiedzieliśmy, że Janusz jest w stanie zaproponować coś bardzo specjalnego" - stwierdza Stahl. „Kiedy dogadaliśmy się z nim stwierdziliśmy, że on rzeczywiście zrozumiał postaci i atmosferę filmu. Chciał aby wszystko było realne. Chciał aby było inteligentne i wyniósł film na wyższy poziom - co z kolei było tym czego chcieliśmy” – dodaje producentka.
Aby lepiej zrozumieć dlaczego niektórzy ludzie wierzą w opętanie przez demony Sadowsky, Gardner, Stahl i Kamiński spędzili szereg godzin rozmawiając z katolickimi duchownymi mającym doświadczenie w egzorcyzmach, między innymi z nowojorskim Ojcem James'em Lebar, zadając pytania od takich jak "czy widziałeś kiedykolwiek Diabła" do bardziej szczegółowych, jak "czy ludzie opętani przez Diabła lewitują?". Odpowiedzi były tajemnicze, a czasami nawet szokujące. "Nie mam zamiaru powiedzieć, że wierzę w opętanie przez demony, ale musiałem poznać temat wystarczająco dobrze, by sprawić aby widownia mi uwierzyła" - komentuje Kamiński. "To był ciekawy proces" – dodaje.
Betsy Stahl, zaprzysięgła sceptyczka dodaje: "Nawet jeśli nie kupujesz tego wszystkiego, jest to wystarczająco fascynujące. Fakt, że niektórzy duchowni twierdzą, że widzieli ludzi lewitujących, mówiących nieznanymi językami oraz mających widzenia jest wystarczająco przerażający." Ojciec Lebar wyjaśnia: "W tym kraju egzorcyzmy stosujemy tylko w stosunku do osób, na których problem nie ma medycznej, psychologicznej czy psychiatrycznej odpowiedzi. Mam zapisanych ponad 300 przypadków, ale ilość egzorcyzmów które odprawiliśmy jest bardzo mała. W zeszłym roku, na czterech egzorcystów w diecezji Nowy Jork odprawiliśmy tylko niewiele ponad 20." Rezultatem tych rozmów i badań był scenariusz tak przerażająco prawdziwy i realny dla naszych czasów z końca tysiąclecia, iż spowodował, że nawet największe niedowiarki czytały go z zafascynowaniem. To był powód, który skłonił producentki - Ninę R. Sadowsky i Meg Ryan (szukały scenariusza, który ukazywałby duchowy kryzys Ameryki w widowiskowy sposób) do realizacji tego filmu. Sadowsky wyjaśnia: "Główny pomysł bardzo nas zainteresował - przeciwstawienie osoby wierzącej całkowicie, komuś kto nie wierzy w nic. To odzwierciedla świat w jakim żyjemy, coraz bardziej cyniczną, naukową, racjonalną kulturę, w której ludzie owładnięci prawdziwą wiarą czy duchowymi poszukiwaniami, są często uważani za śmiesznych. Generalnie jest to historia o tym jak sprawić by ktoś uwierzył."
Twórcy filmu wiedzieli, że aby postaci Straconych dusz były wiarygodne, będą potrzebować aktorów, którzy nadadzą im życia, ze wszystkimi namacalnymi subtelnościami prawdziwych ludzi. "To co znaleźliśmy u Winony Ryder i Bena Chaplina, to było dwoje ludzi, którzy rozwinęli zdolność niezwykłej analizy postaci granych przez nich" - mówi Kamiński. "Byli bardzo pomocni w tworzeniu tego filmu i uczynili go bardzo realnym" – dodaje. Kamiński już w chwili czytania skryptu wyobraził sobie Winonę Ryder, z którą pracował jako operator przy filmie Skrawki życia, w roli Mai. "Gdy czytałem tekst, w wyobraźni słyszałem wypowiadającą go Winonę" - mówi Kamiński. "Ona ma w sobie tą wielką delikatność zmieszaną z ogromną siłą. Poza tym posiada nieprzewidywalny potencjał, wszystko się może zdarzyć. Czułem też, że wniosła do filmu prawdziwego ducha cudu. Ona zmierza w kierunkach, których się po niej zupełnie nie spodziewamy."
Nieoczekiwana jakość jest właśnie tym, co zainteresowało dwukrotnie nominowaną do nagrody Oscara Winonę Ryder, w roli Mai. "Myślę, że ta rola pociągała mnie dlatego, że film wkracza w świat o którym nic nie wiem, porusza kwestie o których właściwie nigdy przedtem nie myślałam" - mówi Ryder. "Ujrzałam to jako wielkie wyzwanie: zagrać postać, która wierzy w coś tak silnie, nawet jeśli ja sama nie koniecznie w to wierzyłam."
Ryder była również zainteresowana psychologicznym aspektem scenariusza. "To było przerażające – mówi - ale nie w krwawym sensie”. Przypominało mi Romana Polańskiego czy Nicholasa Roega - klasyczne filmy napełnione cudownymi, niesamowitymi obrazami i pełne pytań o to, co jest prawdziwe, a co nie jest. To jest dla mnie najbardziej wstrząsające: czy to co przydarza się Mai jest prawdziwe, czy też popada ona w obłęd?"
Poza tym Ryder nie chciała stracić szansy współpracy z Kamińskim. "Zawsze uważałam go za błyskotliwego" - komentuje. "On jest niesamowicie wrażliwy na tekst, nie jest niecierpliwy i ma olbrzymi szacunek dla aktorów. Jest również geniuszem obrazu, który zawsze odkryje nowe sposoby filmowania rzeczy i sprawi, że są one straszne. Jest bardzo nowoczesny, ale równocześnie klasyczny. A w dodatku jest wesoły i wnosi na plan dużo humoru."
Ryder również miała okazję porozmawiać z Ojcem Lebar o mechanizmach egzorcyzmów. "Byłam zdumiona jego wypowiedziami" - stwierdza. "Były bardzo naukowe i on rzeczywiście traktował to poważnie. W tym wszystkim jest dużo tajemniczości. Wydaje mi się czasami, że jeśli ktoś wierzy, że ksiądz wypędza z niego diabła, to mu pomaga, bez względu na to, czy jest to tylko w jego głowie czy też jest to prawdziwe."
Podczas gdy Ryder utrzymuje wiarę przez cały film, Ben Chaplin przechodzi od aroganckiego sceptycyzmu, poprzez zadziwienie do gorącej wiary. Aby widzowie mogli śledzić tą huśtawkę pomiędzy sercem i rozumem, twórcy filmu wybrali Bena Chaplina, który wyróżnił się w filmie Plac Waszyngtona i filmie Terrence'a Malicka Cienka czerwona linia. Postać Petera, bez względu na to jak bardzo charyzmatyczna, ma wewnętrzną pustkę, która pozwala aby stał się on naczyniem zła. "Potrzebowałem kogoś, kto emanowałby pewnością siebie, arogancją i atrakcyjnością" - mówi Kamiński. „Kogoś, kto wydaje się być u szczytu powodzenia, ale jednocześnie jest wewnętrznie słaby i zadający pytania dotyczące sensu własnej egzystencji. Ben jest kimś, kto zadaje takie pytania w rzeczywistym życiu. Na zewnątrz jest on bardzo elegancki i słodki, ale wewnątrz aż się gotuje. To wszystko uzewnętrznił w postaci Petera. Naprawdę można zobaczyć strach i niepewność w jego oczach” – dodaje reżyser.
Chaplin był poruszony do głębi po lekturze scenariusza Straconych dusz. "Nie mogłem spać po przeczytaniu tego" - mówi. "To było naprawdę wciągające i naprawdę zagłębiało się w naturę zła, w siłę ludzkich myśli. Pobudziło mnie do myśli o dobru, złu, diabłach, demonach, Bogu, świetle i ciemności. To i fakt, że ten film reżyserował Janusz i że miałem szansę zagrać z Winoną bardzo mnie pociągało."
Razem z Ryder i Chaplinem w filmie występuje John Hurt, dwukrotnie nominowany do nagrody Akademii Filmowej. Gra on rolę Ojca Lareaux, która pasuje jak ulał do syna pastora. "Myślę, że Ojciec Lareaux jest człowiekiem, który wierzy, że życie jest nieustającą wojną utrzymującą równowagę pomiędzy dobrem i złem. Odbieram moją postać jako kogoś, kto nie jest wyposażony w odpowiedzi, dlatego było fascynujące grać osobę odbierającą te niebezpieczne i tajemnicze rejony tak poważnie i całkowicie jako fakt."
W obsadzie pojawia się również Sarah Wynter, jako na pozór kochająca dziewczyna Claire; Elias Koteas jako ksiądz John Townsend; John Diehl jako prawdopodobnie opętany psychopata Henry Birdson; Alfre Woodard jako sceptyczny psychiatra Dr. Leslie Allen oraz Philip Baker, z którym Kamiński pragnął współpracować od chwili, gdy zobaczył go w Hard Eight, jako Ojciec James, który nie jest tak bogobojny jak by się wydawało.
Sarah Wynter podsumowuje ogólne zainteresowanie scenariuszem całej obsady: "Uważam, że jest to dobra, inteligentna, psychologicznie wciągająca, bardzo widowiskowa i bardzo przerażająca opowieść. Przyprawia o gęsią skórkę, co świadczy o jej najlepszej jakości."
Janusz Kamiński, jeden z najlepszych światowych operatorów filmowych, wniósł do Straconych dusz swoje wysoko rozwinięte poczucie czystego, lirycznego obrazowania. Kamiński snuje swoją opowieść w dwóch odmiennych wizualnie i emocjonalnie wymiarach: jeden to psychologicznie realistyczny świat pisarza Petera Kelsona, a drugi to naładowany nadprzyrodzonymi wydarzeniami, świat wizji i okultystycznych doświadczeń Mai. Zamierzeniem było odejście od typowego mrocznego, gotyckiego horroru i stworzenie znacznie bardziej zaskakującego spojrzenia na granicę pomiędzy realnością i niepewnością. Aby to zrobić, Kamiński wykorzystał cały swój talent. "Obecna widownia jest odporna na krwawe, dosłowne obrazy na ekranie. Dlatego chcieliśmy stworzyć nastrój tajemniczości. W rezultacie, w niektórych kluczowych scenach, widz tylko słyszy co się dzieje, ponieważ wiedzieliśmy, że to co może stworzyć umysł będzie znacznie bardziej przerażające niż wszystko co pokazali byśmy na ekranie" - wyjaśnia Nina R. Sadowsky.
"Widzę świat poprzez światło, cienie i niuanse" - mówi Kamiński. "To jest bardzo zmysłowy sposób postrzegania świata, tak więc automatycznie wniosłem go do filmu. Próbowałem stworzyć coś, co jest bliskie rzeczywistości, ale nieznacznie ponadnaturalne, z pewnymi stylizowanymi cechami. Przy pomocy kamery i oświetlenia chciałem oddać uczucie klaustrofobii, strachu i pewnego rodzaju konspiracyjnej paranoi."
Kamiński postanowił filmować sceny w mrocznym świetle, co wzmaga nastrój niepokoju. "Film jest mroczny, ponieważ to daje wrażenie, że nie wiadomo, co może się kryć tuż za granicą kadru" - wyjaśnia. "To sprawia, że widz czuje się niepewnie, czuje napięcie i gdy pewne rzeczy pojawiają się znikąd w kadrze, jest to prawdziwą, wstrząsającą niespodzianką."
Mimo, że Kamiński czuł się pewnie co do sposobu filmowania, pozostawało wyzwanie związane z pierwszą próbą reżyserską. Chociaż współpracował przy niektórych z najpopularniejszych filmów Stevena Spielberga, Kamiński stwierdził, że musi się wiele nauczyć. "Można przyglądać się komuś grającemu na pianinie przez dziesięć lat i to wcale nie znaczy, że można się w ten sposób nauczyć grać. Wiele się nauczyłem obserwując Spielberga, jednak nauczyłem się również, że gdy reżyserujesz film, musisz polegać na sobie. Wszystko co możesz zrobić, to mieć dobry scenariusz, otoczyć się wspaniałą obsadą, producentami, wspaniałymi kamerzystami i ekipą - ale nadal jesteś całkowicie sam."
Kamiński wiedział, że aby wypełnić swoją wizję będzie musiał zatrudnić kierownika zdjęć, któremu będzie mógł zaufać. Poprosił więc swojego długoletniego kolegę Mauro Fiore, który pracował z Kamińskim przy sześciu filmach, między innymi przy Amistad i Zaginionym świecie. Jako autora scenografii zatrudniono Garretha Stovera, który wcześniej pracował z Kamińskim przy filmie reżyserowanym przez Diane Keaton Wildflowers.
Pomysłowość Stover'a zwiększyła dążenie filmowców do realizmu, jednocześnie dodając odrobinę surrealizmu. Po wyborze plenerów w Nowym Jorku, zaprojektował wnętrza do biura i mieszkania Petera, szpitala psychiatrycznego, seminarium oraz domu Townsenda, scenerii przerażającej konfrontacji. Pod tym namacalnym, prawdziwym światem kryje się obfitość otchłani i labiryntów.
"Od początku cała opowieść jest jak odliczanie przed startem, jak wyścig, polowanie, tak więc muszą też być przeszkody, zwroty i zakręty. Nie tylko przeszkody natury logicznej, czasowej czy ludzkiej, ale rzeczywiste bariery, aczkolwiek subtelnej natury" - wyjaśnia Stiver. "W całym filmie każde ujęcie jest pełne szkła - szkła z drzwi, części lustra, ścian, które nie wyglądają jak ściany. Maya i Peter są uwięzieni w labiryncie. Bez względu w którą pójdą stronę, wystawieni są na niebezpieczeństwo. W wielu scenach, jak na przykład w szpitalu psychiatrycznym, cały świat wydaje się być nie do opanowania, na granicy wybuchu. Budowle wydają się cieknące, rozlane, rozsypujące. Dla mnie jest to naprawdę straszne."
Stover i Kamiński długo dyskutowali przedstawienie fantastycznych halucynacji Mai, sfilmowanych w sposób zainspirowany obrazami Francisa Bacona. "Obaj chcieliśmy przedstawić całkowity realizm, a następnie przekształcić go aż do wzbudzenia niepokoju." "Trzy elementy niezbędne do stworzenia rzeczywistości, jakich potrzebowaliśmy to zdjęcia, scenografia i kostiumy" - podsumowuje Kamiński. Tym ostatnim zajęła się kostiumolog Jill Ohanneson.
"Wizja Janusza była bardzo precyzyjna" - mówi Ohanneson. "Wszystkim nam dał bardzo dokładny opis tego czego chciał w filmie. Z powodu tematu, całość była w ciemnych tonacjach. Nie tylko kostiumy księży, całość kostiumów była ciemna, w różnych odcieniach szarości, w palecie barw od czarnego i granatowego do bladego, prawie białego. W takim monochromatycznym zabarwieniu, efekty obrazu były bardziej związane z układaniem się tkanin, splotów i struktury. Akcenty kolorowe utrzymane były w zgaszonych zieleniach, szaro-niebieskim czy zgaszonym żółtym."